Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chocz - mieszkają jak w jaskini

Paulina Latosińska
Podczas budowy sieci kanalizacyjnej uszkodzony został budynek mieszkalny w Choczu. Właściciele nie mogą wywalczyć odszkodowania. Wykonawca nie był ubezpieczony od drgań i wibracji

Mieszkamy, jak jaskiniowcy. Co-dziennie zastanawiamy się , czym nam coś na głowę nie spadnie – mówi Małgorzata Szwedek właścicielka domu znajdującego się na skrzyżowaniu ulic Zagórowska z Zapłociem w Choczu.

Zaczęło się w marcu 2011 roku, kiedy na ulicy Zapłocie rozpoczęto budowę sieci kanalizacyjnej. Wtedy na ścianach budynków pojawiły się pierwsze pęknięcia. Szkody od razu zgłosili do Urzędu Gminy w Choczu. – Wójt bardzo szybko zareagował, ponieważ wraz z pracownikami i właścicielem firmy wykonującej kanalizację przyszedł sprawdzić, co zostało uszkodzone – opowiada mieszkanka domu Małgorzata Szwedek. Dodaje, że właściciel zostawił polisę ubezpieczeniową i zapewniał, że za zniszczenia otrzymają odszkodowanie.

– Nie wiedzieliśmy wtedy, że będziemy mieć z tym takie problemy – mówią dziś właściciele budynku. Najpierw przyjechał jeden rzeczoznawca, później drugi. Właściciele domu z ubezpieczalni otrzymali tylko 85 zł. – Było to odszkodowanie za uderzenie łyżką od koparki w ścianę budynku – wyjaśnia. Dodaje, że jak się później okazało firma budująca kanalizację ,nie posiadała ubezpieczenia od zniszczeń, które powstaną podczas drgań i wibracji. Popękały nam ściany, sufit, odpadają tynki i tapety, nie można nawet okna otworzyć, bo tak się opuściło, a boję się pomyśleć, jak ściany wyglądają za meblami – tłumaczy Małgorzata Szwedek.

Kobiety z 85 zł odszkodowania, które im przyznano udały się do wójta Mariana Wielgosika. Po rozmowach z wójtem i właścicielem firmy doszli do porozumienia. – Właściciel firmy zobowiązał się, że zapłaci za zniszczenia z własnej kieszeni, tylko musimy znaleźć rzeczoznawcę, który wyceni nam powstałe straty – opowiada kobieta. Wszystkie formalności załatwiliśmy z byłym pracownikiem urzędu, który nadzorował inwestycję. Powiedział, że nie mamy się o nic martwić, bo otrzymamy odszkodowań za zniszczony dom – tłumaczy pani Lilla, mama właścicielki domu.

Rzeczoznawca przyjechał. Wszystko sprawdził raz jeszcze. Kosztorys zrobił. Szkody wycenił na 8, 5 tys zł. Jak się później okazało, pieniądze wystarczyły tylko na zalanie nowej posadzki, ułożenie jeszcze raz kostki przed domem i wymianę drzwi wejściowych. A skąd pieniądze na remont budynku wewnątrz? – pytają kobiety. Twierdzą, że ich zdaniem kosztorys był zaniżony. Kobiety tłumaczą, że teraz jedyne na co liczą, to na pomoc urzędu gminy.
Właściciele budynku są załamani. W 2007 roku przeprowadzili generalny remont budynku. – Były tynki zbijane do cegły, nowy sufit, nowe posadzki – wymienia kobieta. Założyli też nowe plastikowe okna i drzwi. – My włożyliśmy w to bardzo dużo pieniędzy

Na drugi generalny remont pieniędzy nie mają. Pomysłu, jak dalej żyć w „jaskini” też nie. Jakby tego było mało, od roku dom, w którym mieszkają nie jest ubezpieczony. – W tamtym roku ubezpieczenie, które mieliśmy skończyło się. Ubezpieczyć nie mogliśmy, ponieważ żadna firma ubezpieczeniowa nie chce się tego podjąć – tłumaczą. Dopytują, co będzie gdy nie daj Boże uderzy piorun, powieje silny wiatr? – Przecież nikt nam nie zapłaci, bo niby z jakiej okazji – mówią same do siebie.

Remontować też nie mogą. Po pierwsze, nie mają pieniędzy, po drugie boją się, że jak zaczną coś robić, to odszkodowania nie dostaną. – Jesteśmy bezradne – mówią.
Wójt Marian Wielgosik wyjaśnia, że gmina nie jest stroną w sprawie. Państwo Szwedkowie sprawę przekazali do kancelarii karnej, podobnie uczynił wykonawca kanalizacji. - Współczuję im, ale mam nadzieję, że prawo zostanie wyegzekwowane - tłumaczy wójt.
Potwierdza, że widział zniszczenia. Za te na budowie, odpowiada wykonawca.

Tuż po zdarzeniu ekspertyza zniszczeń została sporządzona, zaakceptowana przez właścicieli domu i wykonawcę, który wskazaną w kosztorysie kwotę 8,5 tys zapłacił. - To właściciele zdecydowali, na co pieniądze przeznaczą. Zalali fundamenty pod domem, których nie było - tłumaczy Wielgosik. - Jeżeli chodzi o zniszczenia w środku, to Szwedkowie sami nie potrafią określić, jak wyglądają ściany za meblami czy pod tapetami, a przez to nie konkretyzują, jakiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto