– Znałem Jana ze studiów – opowiada Jakub Niewczyk, lutnik, który od początku zachwycił się pomysłem kolegi, aby rozbudować fidolę Fischera. – Ojciec był bardziej sceptyczny, ale po jakimś czasie, kiedy pojawiły się wyzwania, uległ tak samo jak ja.
Fidola podobna jest do cytry. Ma miniklawiaturę. Miała w założeniu być rodzajem przenośnego fortepianu. Kaczmarek zrezygnował z klawiatury i zaczął grać smyczkiem lub dwoma od razu na strunach, a było ich 60. Dzięki fidoli muzyka Kaczmarka zyskała na oryginalności, ale okazało się, że w konfrontacji z dużym składem orkiestry, przegrywa. Jej dźwięk jest zbyt subtelny. I wtedy Kaczmarek zapukał do pracowni poznańskich lutników przy ul. Woźnej w Poznaniu.
– Jan miał koncepcję, a my musieliśmy ją zrealizować – opowiada Jakub Niewczyk. Poszerzyliśmy pudło rezonansowe. Rama wykonana jest z jaworu. Musieliśmy zainstalować 99 strun i to było wyzwanie. Mieliśmy z tym wiele problemów technicznych, brakowało narzędzi. W trakcie pracy jeden kołek ułamał się. Ale udało się wyjść z opresji i nie uszkodzić pudła. Struny zostały specjalnie skonstruowane dla tego instrumentu przez konstruktorów ze Spółdzielni Muza.
W 1983 roku odbyła się premiera niewkacza. Można go usłyszeć na płytach Orkiestry Ósmego Dnia: „Muzyka na koniec”, „Czekając na kometę Halleya” i „Symfonia solo”. Kaczmarek zabrał instrument do Ameryki, ale się tam niestety nie przyjął.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?