Cenna jest, zrodzona w ubiegłym roku, inicjatywa Filharmonii Poznańskiej, wracająca do muzyki i wydarzeń okołomuzycznych sprzed lat - zwłaszcza tych godnych pamięci, a ginących w smugach cienia. Jest ich wiele i coraz więcej - bowiem z jednej strony odkrywane bywają te, o których świat już całkiem zapomniał, a z drugiej pojawiają się nowe, których galopujące „walkirie” współczesności, kierowane różnymi trendami (czyt. układami i sympatiami) nie zauważają i wdeptują w niebyt.
Tegoroczny festiwal Musica memorabilis (26 IX - 3 X) udanie rozwinął zasięg i wagę tego problemu - od muzyki Henryka Czyża (w czasie inauguracji), która ma pełne szanse aktywnie żyć na estradach koncertowych, po zjawisko Marii Callas, nieodwołalnie tkwiące już w przeszłości. Ale nie jestem przekonany, czy wspaniała jej legenda zyskała na prezentacji występów „boskiej” Callas, utrwalonych przed 40. laty na taśmie filmowej i ścieżce dźwiękowej, na bardzo wówczas niedoskonałym sprzęcie, i na takim, niestety, odtworzonych 3 X w Auli UAM. Te techniczno-dźwiękowe niedostatki ułatwiły zapewne (psychicznie) Urszuli Kryger i Annie Dragan (z Chorwacji) podjęcie, bezpośrednio po wielkiej śpiewaczce, jej repertuaru. Zupełnie inne refleksje budziło spotkanie w Sali Renesansowej Ratusza - tam właśnie marszałek Stefan Mikołajczak odznaczał (z okazji Dnia Muzyki) ludzi, którzy drobnymi, często anonimowymi dokonaniami tworzą fundament kultury muzycznej, i którzy chociaż raz w roku godni są pamięci. Uroczystość tę ozdabiało wykonanie 10 najsłynniejszych (nie potrzebujących więc promocji pamięciowej!) sopranowych arii operowych. Śpiewała je Irina Zakyan (z Armenii) przy akompaniamencie Andrzeja Tatarskiego.
Dużym wydarzeniem, bardzo przylegającym do założeń festiwalu, był występ znakomitego zespołu wokalno-instrumentalnego „Ars Cantus”. Artyści wrocławscy wykonywali całkiem niemal zapomniane (nie tylko w Polsce) utwory Salomone Rossiego, kompozytora synagogi i dworu książęcego w Mantui, tam, gdzie nieco później zakończył się szekspirowski dramat Romea i Julii.
Mocnym akcentem festiwalu była, spinająca wykonawczą klamrą cały cykl, orkiestra Filharmonii pod batutą Josego Marii Florencia. Zwłaszcza Wstęp i Śmierć Izoldy z najsłynniejszego dramatu Wagnera, ekspresyjną interpretacją, opartą na pięknym, właściwym w charakterze brzmieniu i dużej sprawności technicznej, stworzyły wrażenia emocjonalne i artystyczne godne długiej pamięci melomanów.
Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?