Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy nocą można wezwać lekarza?

Agnieszka Kubik
fot. archiwum
Czy nocą można wezwać lekarza do chorego dziecka lub osoby dorosłej? Teoretycznie tak, w praktyce to jednak prawie niemożliwe.
 Chyba, że prywatnie.

13-letnia córka pani Agnieszki obudziła się w nocy z wielkim krzykiem. Dziecko trzymało się za głowę i krzyczało z bólu. Pani Agnieszka nie wiedziała, co zrobić. - Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji - mówi skierniewiczanka. - Moje dzieci przechodziły różne choroby i różne sensacje nocą się zdarzały, ale takiego wycia to jeszcze nie słyszałam. Zadzwoniłam na pogotowie. 


Dyspozytorka (z Łodzi) zaczęła dopytywać, co dziecku jest. Po krótkiej chwili uznała, że wysłanie karetki nie jest uzasadnione. - Proszę zadzwonić do nocnej pomocy lekarskiej - powiedziała roztrzęsionej kobiecie. - Na pewno jakiś lekarz podjedzie do pani dziecka. 


W NPL pani Agnieszka dowiedziała się jednak, że absolutnie nie ma takiej możliwości. 
- Trzeba samemu przywieźć dziecko - powiedziała dyspozytorka. 


Historia pani Agnieszki zakończyła się pozytywnie, ale pozostaje pytanie, na co można liczyć w Skierniewicach będąc w takiej właśnie sytuacji?


Jak podkreśla NFZ w osobie rzecznik Beaty Aszkielaniec, pacjent korzystający z nocnej i świątecznej opieki w przychodni w swoim rejonie (lub w innej przychodni, która udziela takiej pomocy w całej Polsce) może wezwać lekarza lub pielęgniarkę do domu w przypadku:
1. nagłego zachorowania,
2. nagłego pogorszenia stanu zdrowia, gdy nie ma objawów sugerujących bezpośrednie zagrożenie życia lub istotny uszczerbek zdrowia, a zastosowane środki domowe lub leki dostępne bez recepty nie przyniosły spodziewanej poprawy,
3. gdy zachodzi obawa, że oczekiwanie na otwarcie przychodni może znacząco niekorzystnie wpłynąć na stan zdrowia.

Tyle teorii. 


W praktyce, jak podkreśla dr Grzegorz Kania, jeden ze współwłaścicieli JMG Medyk, świadczącego NPL, gdyby lekarze chcieli wyjeżdżać do każdego wzywającego nocą pomocy pacjenta, w zasadzie nie mogliby zrobić niczego innego.


- Bylibyśmy przychodnią na kółkach - kwituje lekarz. - Wyjeżdżamy, owszem, ale na przykład do osób starszych, obłożnie chorych, cewnikowanych, z zapaleniem płuc. Zawsze decyzję podejmuje dyspozytorka, czyli pielęgniarka, która - jeśli ma wątpliwości - wzywa do telefonu lekarza. Karetki wyjeżdżają do stanów zagrażających bezpośrednio życiu, natomiast my do przypadków, gdy nasza wizyta może coś wnieść.

W przypadku krzyczącego z bólu dziecka i tak lekarz nie ma możliwości sprawdzenia na miejscu, co mu jest - dziecko trzeba przywieźć albo do NPL, albo do szpitala na SOR, który na szczęście już mamy. Ja na miejscu tej matki tak bym właśnie zrobił - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto