Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Daimler brytyjskiego miliardera Roberta Maxwella w rękach poznaniaka [ZDJĘCIA, WIDEO]

Maciej Roik
Daimler hooper empress z 1957 roku trafił do Poznania z tablicami rejestracyjnymi, na których jeździł Robert Maxwell
Daimler hooper empress z 1957 roku trafił do Poznania z tablicami rejestracyjnymi, na których jeździł Robert Maxwell Andrzej Szozda
Poznański kolekcjoner zabytkowych samochodów ma w swych zbiorach auto należące do Roberta Maxwella, kontrowersyjnego magnata prasowego z Anglii.

Kupiona za 7 tysięcy funtów limuzyna trafiła do Poznania kilka lat temu.

Kim był Maxwell? Szpiegiem Mossadu, miliarderem i wszechpotężnym biznesmenem prowadzącym interesy w ponad stu krajach na całym świecie W 1991 roku w tajemniczych okolicznościach wypadł ze swojego jachtu. Wypadek? Niewykluczone, że został „wyeliminowany” przez izraelski wywiad, któremu przez kilka lat dostarczał informacje.

Co słyszały te stoliki?
Daimler hooper empress, rocznik 1957 roku. 3,5-litrowy silnik, skórzane obicia i i drewniane wykończenia. Szyk i elegancja na miarę finansowego barona. Auto, jako część spadku, zostało sprzedane przez rodzinę Maxwella pod koniec lat 90. Wówczas daimler trafił w ręce brytyjskiego kolekcjonera. Ostatecznie rzadki egzemplarz (wyprodukowano około 90 sztuk) odkupił poznański pasjonat.

Czytaj także: Poznań - Od lipca do Dworca Głównego tylko autobusem?

– Mam potwierdzenie, że to samochód właśnie po Robercie Maxwellu – zapewnia Paweł Sławiński, kolekcjoner starych samochodów z Poznania. – Tak wynika z danych przesłanych od producenta i książki, w której są wyszczególnione wszystkie egzemplarze razem z pierwszymi właścicielami. Zgadza się tablica rejestracyjna, z którą samochód przyjechał do Polski, a także numery nadwozia i podwozia.

Zobacz najnowsze filmy na Głos.tv
Daimler Maxwella w garażu poznaniaka
Nietypowy ślub w Urzędzie Miasta
Policjanci oddali hołd pomordowanym

Choć sprowadzone w 2008 roku auto nadawało się do kapitalnego remontu, dzisiaj jest w stanie idealnym. Jakie były losy samochodu? Wiadomo, że przez przynajmniej dwadzieścia lat daimler stał w garażu. Więcej ustalić niezwykle trudno. Jakich rozmów słuchało kilkudziesięcioletnie wnętrze? Czy przy drewnianych stolikach zamontowanych w środku robiono interesy? Tego nie wiadomo. Przyglądając się sylwetce pierwszego właściciela, nietrudno jednak puścić wodze fantazji.

Izraelski superszpieg
Robert Maxwell był Anglikiem żydowskiego pochodzenia, wielokrotnie odznaczanym za zasługi wojenne. Przez lata postrzegano go jako rekina mediów, który wydaje zawrotną liczbę 400 tytułów prasowych. W latach 60. zasiadał on w brytyjskim parlamencie, równocześnie będąc bliskim znajomym postaci formatu księcia Karola czy prezydenta USA Ronalda Reagana. Po jego śmierci okazało się, że prowadził drugie życie jako pozbawiony skrupułów izraelski superszpieg.

Maxwell interesy prowadził z niesamowitym rozmachem. Inwestował w krajach, które dla Zachodu zdawały się poza zasięgiem (np. gazeta w Chinach). Nie wahał się przed niczym. Gdy popadł w finansowe tarapaty, zdefraudował kilkaset milionów funtów z funduszu emerytalnego swoich 26 tysięcy pracowników. Po śmierci zostawił swoje imperium tonące w długach.

Polskie kontakty
Gdy w 1985 roku Maxwell wylądował w Warszawie, na czerwonym dywanie, z honorami przyjmował go Wojciech Jaruzelski. Powody wizyty? Handlowe. Według relacji, Maxwell kupował w Polsce broń, a także podejrzewano, że w polskich bankach prał pieniądze. Według wspomnień jego współpracowników, w połowie lat 80. sprzedał władzom PRL program do elektronicznego podsłuchu „Promis”. Wywiadowcza nowinka równocześnie umożliwiała także przechwytywanie informacji przez Mossad.

– Polska będzie jeszcze jednym pryszczem na tyłku mojego imperium – miał powiedzieć jednemu ze swoich bankierów. Plan wcielał w życie nie tylko za sprawą układów politycznych, bo o jego przychylność często zabiegano.

Honoris causa na UAM
W grudniu 1988 roku senat UAM przyznał Robertowi Maxwellowi godność doktora honoris causa. – To była decyzja, która budziła duże wątpliwości i podzieliła środowisko akademickie – zdradził nam jeden z naukowców.

Dlaczego? Bo powody nominacji, od początku były jasne. Władze uczelni chciały pozyskać cennego patrona i równocześnie finansowe wsparcie. Właściciel fortuny mógł bowiem zapewnić poznańskim naukowcom przepustkę na naukowe salony.

– W tym czasie staraliśmy się o zorganizowanie placówki badawczej w Oxfordzie – wspomina Jacek Fisiak, ówczesny rektor UAM. – A Maxwell mógł wówczas wiele załatwić. Miał bardzo szerokie kontakty i otwartą drogę do najpotężniejszych osób na świecie, takich jak choćby Marga-ret Thatcher. Dlatego postanowiono go uhonorować.

To dzięki niemu i jego pieniądzom wielu poznaniaków wyjechało na badania do Anglii. Niestety, wymiana trwała tylko przez trzy lata.
Dziś kontrowersyjnego magnata mediów nikt w Poznaniu nie wspomina. A o przyznanym mu tytule mówi się raczej ze wstydem. Jedyna poznańska pamiątka po „dobroczyńcy” UAM, to jeżdżący po ulicach miasta niebiesko--kremowy daimler.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto