Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawid Szulczek o mijającym sezonie, popularności i Kajetanie Szmycie. "Obecnie to jest najlepsza wersja Warty Poznań"

Bartosz Kijeski
Bartosz Kijeski
- Obecnie to jest najlepsza wersja Warty. We własnym polu karnym jesteśmy jeszcze lepsi, niż byliśmy - mówi trener Dawid Szulczek
- Obecnie to jest najlepsza wersja Warty. We własnym polu karnym jesteśmy jeszcze lepsi, niż byliśmy - mówi trener Dawid Szulczek Adam Jastrzębowski
- To dobry moment, aby w wakacje spróbował iść dalej. Gdyby jednak tu został, to będzie to także dobra decyzja. Wierzę, że się tutaj rozwinie i stanie się kluczową postacią Warty w przyszłym sezon - tak o Kajetanie Szmycie wypowiada się Dawid Szulczek. Z trenerem Warty Poznań porozmawialiśmy także o jego przyszłości, rozwoju zespołu z Dolnej Wildy oraz o umiejętności zarządzania swoim czasem.

Bartosz Kijeski: Były faktycznie zapytania ze strony Rakowa w celu objęcia stanowiska trenera? Po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy „Dawid Szulczek” było mnóstwo artykułów na ten temat. Jak takie doniesienia wpływały na szatnię?

Dawid Szulczek (trener Warty Poznań): Nikt się ze mną nie kontaktował. Ze strony właściciela klubu poszedł wyraźny komunikat, że zostaję w Warcie Poznań. Ten temat żył tylko w przestrzeni medialnej. A jak na to wszystko zareagowała szatnia? Kluczowe było to, że od razu powiedziałem, że to jest wyłącznie plotka. Zakomunikowałem zawodnikom, że zostaję na kolejny sezon, a oni mi zaufali. Doskonale to było widać w meczu z Legią (1:0 dla Warty – red.). Nikt tych doniesień nie wziął na poważnie. Fajne jest to, że ktoś mnie docenia jako trenera. To jednak nie jest wyłącznie moja zasługa. Piłkarze, których mam, robią świetną pracę na boisku. Dzięki czemu reklamują mnie i mój sztab. Właściciel i prezes dbają o to, abym miał dobre warunki do pracy. Abym dysponował dobrą kadrą, odpowiednimi możliwościami związanymi z infrastrukturą, organizacją codzienną. To byłoby nie fair, gdybym teraz nagle mówił, że nie chcę pracować w Warcie, w momencie, gdy ci ludzie robią, aby było dobrze. Dobrze się tu czuję i chcę pracować tutaj w kolejnym sezonie.

Zobacz też: Działacze Lecha Poznań wzmacniają kadrę. Przy Bułgarskiej w nowym sezonie możemy zobaczyć reprezentanta Finlandii

To musi być budujące. Jest Pan trenerem w Warcie zaledwie 1,5 roku, a mimo to łączy się Pana osobę z przyszłym mistrzem Polski.

W piłce wszystko dzieje się dynamicznie. Trzeba być gotowym na zmiany. Jestem tego świadomy. Moja rodzina również. Po to mam jednak podpisany kontrakt do czerwca 2024 roku. Inaczej byśmy rozmawiali, gdybym był niezadowolony z niektórych rzeczy w klubie. Gdybym nie czuł, że rozwijam się tutaj jako trener. Może szukałbym innych wyzwań. Mnóstwo ludzi pracuje tutaj znakomicie. Czuję, że to jest świetny poligon doświadczalny. Powtórzę, chcę tutaj zostać i czerpać z tego, co otrzymuję.

W jakich aspektach widzi Pan u siebie największy rozwój, od czasu gdy został Pan trenerem Zielonych?

Okrzepłem jeśli chodzi o podejmowanie decyzji w pojedynkach. Wiem, w jaki sposób postępować w trudniejszych sytuacjach meczowych, jak działać z zawodnikami rezerwowymi. Nasze treningi też są coraz lepiej dopracowane. Jest większa płynność, większa intensywność. Widać to przede wszystkim po wynikach w lidze. Ten postęp jest zauważalny. Mam wszystko poukładane na tyle, że znajduję czas na język angielski, czy na to, by wspólnie ze sztabem robić własne treningi. Organizacja pracy, zarządzanie szatnią, reagowanie w meczu, sprawy treningowe – tutaj coraz lepiej się rozumiemy. Tych aspektów jest jeszcze więcej. Wiem, że na wielu płaszczyznach mogę się jeszcze rozwinąć. Kolejny sezon w Warcie jest dla mnie dobrą drogą.

Po meczu z Legią padło zdanie, że możecie powalczyć o wicemistrzostwo. To były jednak mocno ironiczne słowa z Pana ust. Weźmy je jednak na poważnie. Trzeba jeszcze prześcignąć Pogoń czy Lecha. Widzi Pan możliwość, by powalczyć o europejskie puchary?

To był stuprocentowy żart. Ciągle odpowiadam w ten sam sposób: skupiamy się, by wygrać w każdym kolejnym meczu. Nie skupiamy się na tabeli. Ona jest ważna w drugiej połowie maja. Do Lecha i Pogoni tracimy jeszcze całkiem sporo punktów. Szanse są iluzoryczne, abyśmy wszystko wygrywali, a te ekipy zaczęły przegrywać. To, co powiedziałem, było wyłącznie w formie żartu. Nie było w tym żadnego podtekstu. Metoda małych kroków, doprowadziła nas do dobrego miejsca. Nie ma co myśleć o europejskich pucharach. Tak jak powiedziałem, chcemy wygrać każdy kolejny mecz. Każdy jednak czeka na konkretne deklaracje.

Założyliśmy sobie cel – utrzymać się w lidze. Do tego jest potrzebnych minimum 40 punktów. Aby to zdobyć trzeba mieć mniej więcej 12 zwycięstw i 5 remisów. Kiedy rozpoczyna się sezon, trzeba zrobić ten pierwszy krok. Analiza rywala, nasze mocne i słabe punkty, reagowanie na to, co się dzieje na boisku. Ważną sprawą jest to, kogo mamy na rezerwie. Bo ci, którzy wchodzą z ławki, zazwyczaj, bo mniej więcej w 90 procentach przypadków, decydują o wyniku. Musimy więc zadbać o to, kto mecz zakończy. Do wielu aspektów podchodzimy metodą małych kroków. Warta Poznań przede wszystkim walczy o to, żeby wygrać kolejny mecz. A co nam to da w tabeli? Zobaczymy w drugiej połowie maja.

Kibice Lecha Poznań przed meczem we Florencji

od 16 lat

Odnoszę wrażenie, że do każdego meczu podchodzi Pan w sposób drobiazgowy i bardzo szczegółowy.

Zawsze przygotowujemy scenariusz meczu na każdą ewentualność. Mamy plan gdy przytrafią się kontuzję, choroby, urazy podczas rozgrzewki. Omawiamy każdego naszego zawodnika. Mamy także rozwiązania na wypadek, gdybym został wysłany na trybuny. Mój sztab doskonale wie, co ma robić. Jeżeli jest rozgrzewka i mnie nie ma, bo udzielam wywiadu dla telewizji, to nikt nie przybiega do mnie w momencie, gdy ktoś złapie uraz. Mój sztab dokładnie wie, co ma robić.

Pamiętam sytuację, która była trudna i musieliśmy na nią zareagować, to było zdarzenie przed meczem z Lechią w kwietniu zeszłego roku. Kilku zawodników z naszej drużyny się rozchorowało. Musieliśmy zacząć podejmować decyzje. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której na 4 godziny przed meczem okazało się, że musimy zrobić trzy zmiany w pierwszym składzie. Musieliśmy na nowo rozplanować scenariusze. Siedzieliśmy wtedy do samej odprawy. Nie mieliśmy już czasu na żaden trening. W 10 minut musieliśmy przekazać drużynie, jak grać. Niestety przegraliśmy 0:2 po szybko straconych bramkach.

Po tym spotkaniu mieliśmy kolejnych chorych. Pamiętam, że przed meczem z Piastem trenowaliśmy w jedenastu. Pół drużyny leżało w domu. Tamten mecz też przegraliśmy i nagle się okazało, że na trzy kolejki do końca, musimy wygrać jeszcze jeden mecz, by utrzymanie było pewne. Nie chcieliśmy czekać do spotkania z Wisłą Kraków, która także nie była pewna pozostania w ekstraklasie. A przypomnę, że wcześniej był zaplanowany mecz z Lechem, który walczył o mistrza.

To był najtrudniejszy okres w Pana karierze w Warcie, kiedy walczyliście o utrzymanie?

Najtrudniejszy moment to ten tydzień przed meczem z Legią, a po meczu z Górnikiem Łęczna, kiedy Adrian Lis strzelił gola na remis (luty 2022 - red.). To były ciężkie chwile pod kątem mentalnym, lecz świetne, jeżeli chodzi o treningi. Wszyscy byli zdrowi, a jakościowo wyglądaliśmy bardzo dobrze. Obawialiśmy się tego, co się stanie, kiedy przegramy z Legią. Spisywaliśmy się coraz lepiej, tylko to się nie przekładało na punkty. Pojawiło się zniecierpliwienie. Graliśmy dobrze, więc pojawiały się pytania: dlaczego to nie przynosi efektów? Na szczęście wygraliśmy z Legią.

Jesteście w ekstraklasie trzeci sezon, gracie solidny futbol, ponownie ocieracie się o puchary. Nie boli Pana, że Warta jest traktowana przez przeciwników po macoszemu? Nikt nie bierze was na poważenie pod kątem pucharów.

Nawet nie zwracam na to uwagi. Skupiamy się na tym, żeby być dobrze przygotowanym meczu. Pewnie to pokłosie tego, że mamy dosyć niski budżet. Jesteśmy postrzegani przez pryzmat tego, że mamy skromne warunki. Nie wydaje mi się jednak, żeby to było coś, co powinno nas boleć. Wywołuje to raczej dyskomfort u naszych rywali. Kibice czy ludzie w wewnątrz klubu naszych przeciwników pewnie mówią: „Z kim wygrać, jak nie z Wartą?”. Wydaje mi się, że to bardziej nasi przeciwnicy są spięci. My możemy startować z tej pozycji underdoga i myślę, że to dobrze się sprawdza.

Polecamy: Górnik Zabrze - Warta Poznań 2:0. Sezon już się skończył? Zobacz, jak oceniliśmy piłkarzy Zielonych

To trochę dziwne. Patrząc na wasze indywidualności, trzeba nie oglądać ekstraklasy, aby powiedzieć, że macie słaby skład. Na przykład Stavropoulos, to jeden z ciekawszych zawodników, a Adrian Lis, to solidny ligowy bramkarz.

Mamy bardzo solidnych zawodników. Jesteśmy postrzegani jednak przez pryzmat całości, z racji tego, że większość z nich siedziała w swoich klubach na ławce, albo po prostu grali w niższej lidze. Tak jak Pan powiedział, Adrian to solidny bramkarz, ale w ekstraklasie grał tylko w Warcie. Takich zawodników, którzy tutaj otrzymują szansę jest więcej. Dimitrios miał trudny moment w Serie B. Dawid Szymonowicz w pewnym momencie został bez klubu. Przyszedł się tu odbudować i nagle się okazuje, że jest jednym z lepszych obrońców w lidze. Moi zawodnicy mają dużą motywację wewnętrzną i chęć udowodnienia sobie, żeby pokazać się w ekstraklasie. Dobrze wyglądamy jako drużyna. Jesteśmy silni mentalnie, zjednoczeni, z taką dobrą energią. Mimo że czasami nam brakuje detali związanych z jakością piłkarską, to nadrabiamy i przewyższamy rywali zdecydowanie w innych aspektach, które są ważne w sporcie zespołowym.

To ważna predyspozycja umieć wyciągnąć z zawodników wszystko, co najlepsze. Pokazać, że ci gracze potrafią grać w piłkę. To Pana taki szósty zmysł?

Podchodzę do pracy analitycznie. Dzięki takiemu nastawieniu dostrzegam to, co zawodnicy mają najlepszego. Staramy się nasze atuty eksponować. Jeśli znam słabe strony naszych zawodników, to nie każę im tego robić. Adrian Lis nie lubi krótko rozgrywać piłki, to pozwalamy mu na to, co ma najlepsze. Jeżeli czuję się dobrze w długim zagraniu w podaniu ręką, to to robi. Staramy się, żeby w słabych aspektach się rozwijali, ale plan na mecz zakłada wyeksponowanie atutów, które dzisiaj są na dobrym poziomie.

Myślę, że najlepiej świadczy o tym to, jak Warta grała rok temu, jak Warta grała pół roku temu, a jak Warta gra teraz. Obecnie to jest najlepsza wersja Warty. We własnym polu karnym jesteśmy jeszcze lepsi, niż byliśmy. Dodatkowo strzelamy tyle bramek, ilu nie strzelaliśmy nigdy wcześniej. Nasz styl jest nazywany defensywnym, a tymczasem jesteśmy siódmą ofensywą ligi 2023 roku. Mamy drugą obronę w lidze. Jeśli ktoś mówi, że jesteśmy drużyną defensywną, to po prostu mija z prawdą. Jesteśmy drużyną, która jest zbalansowana z bardzo dobrym nastawieniem do bronienia się. Gdybyśmy byli w ostatniej czwórce drużyn, jeśli chodzi o strzelone gole i tracili ich mało, wtedy można powiedzieć, że jesteśmy zespołem defensywnym. Skoro natomiast tracimy mało, a strzelamy na poziomie górnej połowy tabeli, to trudno powiedzieć, że jesteśmy zespołem broniącym.

Kajetan Szmyt, głośno o nim w ostatnim czasie. Jego największe atuty? Gdzie on się najbardziej rozwinął?

Zdecydowanie jego główną cechą jest przebojowość na połowie przeciwnika. Na pewno duże zaangażowanie, mocno udoskonalił aspekty związane z obroną. Poprawił poruszanie się w obronie, doskok do rywala, pozycję w grze jeden na jeden. Eksponuje rzeczy, które ma w sobie naturalne, czyli drybling. Bardzo dobrze się odnalazł, jeśli chodzi o schodzenie do rozegrania w środek pola boiska. Przyjmuje on rolę pozycji numer "8" czy "10". Kajtek jest przede wszystkim osobą, którą wszyscy lubią. Daje dużo energii. Nie spotkałem zawodnika w szatni, która powie, że ma jakiś problem z Kajtkiem. On po prostu zaraża i emanuje taką pozytywną energią. Jego charakter jest zbliżony do tego, co prezentuje na boisku.

Gdzie widzi Pan Szmyta w przyszłości. Skrzydło, czy faktycznie ta rola playmakera?

Uważam, że jako skrzydłowy, który będzie mógł też zbiegać na pozycję numer "10", robiąc tam przewagę. Uważam, że to jest taki typ skrzydłowego, który może operować i wpół przestrzeni i przy linii. Uważam, że jest to po prostu dobry skrzydłowy i nie wydaje mi się, żeby on tę pozycję musiał zmieniać.

To dobry moment, aby w najbliższym okienku zmienił klub, czy to jeszcze za wcześnie?

To dobry moment, aby Kajtek w wakacje spróbował iść dalej. Gdyby jednak tu został, to będzie to także dobra decyzja. Wierzę, że się tutaj rozwinie i stanie się kluczową postacią Warty w przyszłym sezon. Natomiast jeśli odejdzie, sądzę, że jest w stanie poradzić sobie w innym klubie, w innym środowisku. Kajtek ma dwie opcje. Cokolwiek wybierze, na pewno zyska.

Akademia Warty ma więcej takich zawodników, którzy w najbliższym czasie zasilą pierwszy skład?

W roczniku 2005 i 2006 jedni rywalizują w Centralnej Ligi Juniorów, drudzy natomiast walczą o awans do CLJ. W roczniku 2004 jest kilku zawodników, których zapraszamy na pojedyncze treningi. Pewnie dołączą do kadry pierwszego zespołu. Myślę, że 2-3 takich najbardziej wyróżniających się, którzy się sprawdzają, będziemy zgłaszać do rozgrywek. Na razie nie mamy zawodników gotowych do gry w pierwszym składzie, no ale Kajtka też trzeba było przygotować.

Powoli dochodzimy do końca sezonu. Pewnie zaraz będą transferowe przymiarki. Które pozycje chciałby Pan najbardziej wzmocnić?

Na pewno szukamy napastnika. Enis Destan kończy wypożyczenie i na pozycji numer „9” pozostanie nam tylko Adam Zrelak. Napastnika szukamy, odkąd jestem w Warcie. Reszta ruchów transferowych będzie uzależniona od tego, czy zawodnicy będą z nami przedłużać umowy. Jeśli Robert Ivanov nie zostanie, to będziemy kontraktowali stopera. Tak samo jest w przypadku Jana Grzesika. Mamy już stworzoną listę transferową. Czekamy. Wówczas rozpocznie się kategoryzowanie potencjalnych nabytków i robienie rankingu. Po zrobieniu rankingu - a to się już powoli dzieje – będą rozpoczęte negocjacje. Na teraz jednak główną sprawą jest sprowadzenie napastnika. Pozostałe pozycje to ”tematy dodatkowe” i wszystko jest uzależnione od transferów wyjściowych.

Jest jakiś konkretny kierunek, w którym szukacie zawodników? Ekstraklasa, zagranica?

Oprócz ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi polskiej, skautujemy Serie B, ligi skandynawskie, Słowację, Czechy i Bałkany. Jest jeszcze 2-3 liga hiszpańska, niemiecka.

Ostatnio trener został zdjęty z piedestału, jeśli chodzi o najmłodszego trenera w ekstraklasie. Teraz najmłodszym szkoleniowcem stał się trener Adrian Siemieniec z Jagiellonii. Czuć, że na trenerską ławkę wchodzi powoli świeża krew? Wierzy Pan, że ci młodzi trenerzy mogą zmienić polską piłkę, dać jej coś nowoczesnego, coś bardziej kreatywnego, wprowadzić jakieś nowe pomysły?

Myślę, że piłkę mogą zmienić dobrzy trenerzy. Nie kategoryzowałbym tego na młodych i starych. Uważam, że jest dużo doświadczonych trenerów, którzy mają ogromną wiedzę i dobrze prowadzą swoje drużyny, wprowadzają dużo dobrego do polskiej piłki. Wśród młodych trenerów też może wystąpić tzw. „młody beton”. Zdarzają się przypadki ludzi niekompetentnych. Wiek nie ma znaczenia. Znaczenie ma to czy ktoś dobrze wykonuje swoją pracę, uczy zawodników, rozwija klub, rozwija piłkarzy.

Polscy trenerzy nie otrzymują zbyt wielu czasu na zademonstrowanie umiejętności. Obecnie jest Pan trzecim najdłużej pracującym szkoleniowce w jednym zespole. Brak zaufania jest problemem polskich klubów?

Tak ten biznes funkcjonuje na całym świecie. W innych ligach też są zmiany trenerów. To branża rozrywkowa. Możesz zrobić dużo jako właściciel, a mieć słabe wyniki. Możesz nie robić nic i mieć rewelacyjne wyniki. To samo dotyczy trenerów. Największym problemem jest to, że w środowisku ludzie nieadekwatnie oceniają poziom drużyny. I to dotyczy trenerów, zarządzających, czy kibiców. Ich oczekiwania w stosunku do poziomu są niewłaściwe. Mistrzostwo chce zdobyć siedem drużyn. Realnie mistrzostwo w tym sezonie mogły zdobyć trzy maksymalnie cztery ekipy. Podobnie jest z pucharami.

Podczas meczu 1. kolejki w nowym, zbliżającym się sezonie będę najdłużej pracującym trenerem, ciągiem w jednym klubie w ekstraklasie. Trener Janusz Niedźwiedź jest dłużej w Widzewie, ale prowadził drużynę w dwóch klasach rozgrywkowych. Trener Runjaić też jest dłużej w ekstraklasie, ale pracował w dwóch różnych zespołach. Będę więc najdłużej pracującym trenerem w lidze ciągiem, co wydaje się to jakąś abstrakcją, bo przecież dopiero przed chwilą tutaj przychodziłem.

Nie powiedziałbym, że to jest wina zarządzających. Dziennikarze też domagają się zmian. Często kibice tego chcą po jednej czy dwóch porażkach. Podkreślę, tak funkcjonuje ten biznes. Branża rozrywkowa, która ma grać na emocjach, czy to pozytywnych, czy negatywnych.

Ile trener potrzebował czasu, aby wgryźć się w zespół i go poczuć? To kwestia miesiąca, pół roku?

Od początku czułem, że działamy na tych samych falach. Ale takie przeświadczenie, że to funkcjonuje tak, jak bym chciał, to miałem po trzech miesiącach pracy. W lutym po obozie, pierwszych meczach, „czułem” już tych zawodników. Wiedziałem, na co kogo stać. Czuję jednak, że od wrześniowej przerwy na kadrę to jest taka moja prawdziwa Warta. Przetrwaliśmy ten etap, ten proces, kiedy były zmiany. Zawodników przygotowaliśmy fizycznie. Tabela to bardzo dobrze pokazuje.

Jak w ogóle zaczęła się przygoda trenerska Dawida Szulczka?

Kiedy miałem 10 lat, to wiadomo, że chciałem być piłkarzem. W szkole podstawowej powiedziałem, że chciałbym być piłkarzem, a później trenerem. W liceum byłem już przekonany, że chcę iść na AWF i rozwijać się na kursach trenerskich. Gdy w Śląsku Świętochłowice byłem zawodnikiem, przyszedł moment, kiedy szukali kogoś do prowadzenia młodych zawodników. Byłem chętny, a nie miałem jeszcze wtedy skończony żadnych kursów. Miałem już jednak specjalne pozwolenie. Zawsze chciałem trafić do piłki seniorskiej. Po dwóch latach pracy w piłce dziecięcej szukałem sposobu dostania się wyżej. Na studiach moim kolegą był wspomniany Adrian Siemieniec. To on polecił mnie jednemu z trenerów w 3. lidze, który szukał asystenta. Tak rozpoczęła się moja przygoda. Po paru miesiącach trafiłem do drugoligowego Rozwoju, pomagałem trenerowi Dietmarowi Brehmerowi. A potem wszystko poszło bardzo szybko.

To jeszcze spytam o rywala zza między. Jakie widzi Pan różnice między Lechem trenera Macieja Skorży a Lechem trenera Johna van den Broma? Podczas ostatnich derbów Poznania Holender wypowiadał się o Panu w superlatywach.

Patrząc, jak trener John van den Brom pogodził przygodę w europejskich pucharach z ligą, myślę, że Kolejorz jest w stanie zakończyć ten sezon na 3. miejscu. Pogodzenie regularnego punktowania, które da przepustkę do Europy w przyszłym sezonie plus zakończenie swojej drogi w Lidze Konferencji Eruopy w kwietniu, to duży wyczyn.

Myślę, że tych różnic nie ma wiele. W Lechu trenera Macieja Skorży był Joao Amaral, teraz jest Afonso Sousa, czyli zupełnie inny typ zawodnika. John van den Brom mocniej stawia na młodych zawodników. Teraz więcej gra Filip Marchwiński, Filip Szymczak, natomiast Michał Skóraś zastąpił Kubę Kamińskiego. Biorąc pod uwagę, że Kolejorz przez mecze pucharowe miał rozbite mikrocykle, był zespołem trudniejszym do przewidzenia. Aktualnie jest ekipą bardziej elastyczną, ponieważ tego czasu na przygotowanie się mieli mniej. To jest trudniejsze w obecnym Lechu.

U szkoleniowca Skorży podobało mi się to, że Lech miał styl w ataku pozycyjnym, który wszyscy znali, jednak trudno było to zatrzymać. Bazowali na dużej intensywności w trzeciej tercji. Dzisiaj Lech jest bardziej elastyczny, jednak szczerze uważam, że te dwie ekipy grają bardzo podobnie. To także pokazuje wielkość i doświadczenie trenera van den Broma. Przychodząc tutaj, doskonale wiedział, że to zespół, który dobrze funkcjonuje. Musiał delikatnie go zmodyfikować pod swoje założenia, bez żadnych rewolucji.

Mam wrażenie, że spędza Pan w pracy 24 godziny. Nie śnią się trenerowi przypadki te wszystkie wykresy, ustawienia na boisku?

Piłka nożna to moja pasja, ale nie mam obsesji na jej punkcie. Mam trzy popołudnia w tygodniu, w których staram się być w okolicach godziny 16 w domu. Wówczas wyciszam telefon. Mam wtedy czas dla żony oraz córki. Wówczas idziemy na spacer, na plac zabaw, albo na jakieś zakupy. Jestem wtedy dla moich najbliższych. Wieczorem mam chwilę, aby wykonać priorytetowe telefony. Oddzwaniam do właściciela, prezesa, rodziców. Odpuszczam dziennikarzy, kolegów. W klubie jest podobnie. Wraz z członkami sztabu potrafimy wygospodarować czas na angielski, trening, a czasami na krótki bieg. Najważniejsze, to jest znaleźć odpowiednią równowagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dawid Szulczek o mijającym sezonie, popularności i Kajetanie Szmycie. "Obecnie to jest najlepsza wersja Warty Poznań" - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto