- Nad lodowiskiem nie ma dachu. Deszcz pada wprost na taflę. Agregaty nie nadążały z jej mrożeniem. Musieliśmy zamknąć lodowisko - wyjaśnia Barbara Myślińska z POSiR.
To jednak nie koniec problemów. Deszcz sprawił, że okolice lodowiska zamieniły się w podmokłą łąkę.
- Tak nie może być. Przecież w środku Poznania powinien być odpowiedni parking. A co mamy? Zaniedbany stadion, kiermasz, który w XXI wieku nie powinien istnieć.
Po wyjściu z samochodu grzęźnie się w błocie. Nie wspomnę o tym, jak wyglądają dywaniki w aucie po tym, jak dzieci przejdą z lodowiska do samochodu - żali się Bernadetta Kowalczyk, poznanianka, która wybrała się na lodowisko z dziećmi.
Kierownictwo lodowiska twierdzi, że w pobliżu obiektu jest parking, na którym może stanąć nawet 150 aut.
- Wiem, że po ostatnich deszczach jedno z aut ugrzęzło przy lodowisku, ale nasz parking znajduje się przy ulicy ojca Żelazka. Jest utwardzony i nie ma tam błota. Z parkingu do lodowiska można przejść suchą stopą - tłumaczy Barbara Myślińska. - Wiele osób zostawia jednak auta na trawniku, który po deszczu stał się bardzo grząski. Stąd kłopoty osób, które chciały stanąć możliwie najbliżej lodowiska.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?