Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Eksplozja etnicznych dźwięków nad Maltą (zdjęcia)

Redakcja
Niezwykle różnorodny muzycznie koncert - pełen etnicznych rytmów ...
Niezwykle różnorodny muzycznie koncert - pełen etnicznych rytmów ... Radek Rakowski
Różnorodny muzycznie koncert - pełen etnicznych rytmów wywodzących się z romskiej muzyki Europy i Azji przez 6 godzin trwał nad Maltą.

Koncert "Między Azją a Europą: muzyka romska" zaprezentowany w sobotę w ramach festiwalu Malta 2012, na brzegu Jeziora Maltańskiego, trzeba rozpatrywać w co najmniej dwóch kategoriach. Pierwsza z nich to niezwykłe, pełne pasji i energii muzyczne widowisko.

Nick Hobbs, kurator koncertu, zdecydował się na zaprezentowanie nam wyboru muzyki dwóch kontynentów - Azji i Europy, a kluczem do tego wyboru stali się Romowie. I był to świetny wybór - przedstawiający nam niezwyklą różnorodność tej muzyki, granej w różnych stylistykach i stylizacjach, ale zawsze z taką samą pasją.

Na samym początku przenieśliśmy się do Egiptu, i to nie tylko z powodu ekstremalnych warunków pogodowych. The Musicians of the Nile za pomocą tradycyjnych intstrumentów i tańców sprawili, że od razu weszliśmy w ten dziwny pustynny świat. I od razu wiedzieliśmy, że hasło "muzyka romska" będzie dla nas zupełnie nowym doświadczeniem.

Potwierdził to Hasan Yarimdünya - turecki klarnecista, który razem ze swoim zespołem przedstawił nam solidną dawkę etniczngo jazzu, w którym dominowała współczesna improwizacja, ale osadzona mocno w etnicznych źródłach. Wiele z tej muzyki oparte było na pięknych muzycznych dialogach klarnetu i skrzypiec - instrumentów, które współnie niezbyt często możemy usłyszeć na naszych jazzowych scenach.



Dopiero węgierski zespół Parno Graszt zaprezentował nam muzykę, której najbliżej do popularnych skojarzeń z Romami - skoczną, teneczną, z bałkańskim rodowodem. Ale sporo było w tym wszystkim także rytmów, które w pierwszym odruchu skojarzylibyśmy z Hiszpanią.



Dhoad Gypsies of Rajasthan to kolejna zmiana muzycznych klimatów. To z indyjskiego Radżastanu wywodzą się Romowie, a dzięki niezwykle barwnemu widowisku, wiemy, że także stamtąd pochodzi popularny zaledwie kilka lat temu na całym świecie scat. Występ Dhoad Gypsies of Rajasthan łączył w sobie nie tylko oparte na tradycyjnej indyjskiej muzyce (często uwspółcześnionej) rytmy, ale także taniec i popisy fakira.



Na koniec na scenie pojawiła się Carmen Linares - andaluzyjska pieśniarka flamenco, która współnie z towarzyszącymi muzykami zaczarowała brzeg Jeziora Maltańskiego. Takiego hiszpańskiego klimatu dawno w Poznaniu nie mieliśmy.

Trzeba dodać, że w przerwach między poszczególnymi koncertami, na małej, pływającej scenie, etniczne i bardzo rytmiczne utwory grał Tsigunz Fanfara Avantura.

I o ile muzycznie - zarówno dobór wykonawców, jak i układ koncertu - to ogromny sukces i wielkie myzyczne wydarzenie, to niestety koncert był frekwencyjną i techniczną klapą. Z pewnością na frekwencję miały wpływ tropikane upały - można było zaobserwować, jak wraz z obniżaniem się temperatury nad Maltą przybywało ludzi. Jednak z pewnością frekwencji zaszkodził także tytuł koncertu. "Muzyka romska" kojarzy się bowiem w powszechnej świadomości z jednym rodzajem dźwięków i ten stereotyp mogło przełamać dopiero pojawienie się nad Maltą. Wystarczyło pewnie dać w nazwie słowo "etno" i nad Maltę, bez względu na pogodę waliłyby tłumy.

Piątkowy koncert odbywał się na tej samej scenie, na której dwa dni wcześniej wystąpiło Faith No More. To samo nagłośnienie, te same światła, a efekt zdecydowanie różny. Przy tej klasie wykonawców jak w czasie "Między Azją a Europą: muzyka romska" należało zadbać o fachowców, którzy potrafiliby to nagłośnić i oświetlić.

Ostatnim, ale może nawet największym problemem, okazała się obecność na koncercie Telewizji Polskiej. Przez to, że TVP rejestrowała koncert, był on w całości podporządkowany telewizyjnym wymogom. Koszmarni prowadzący, których raz było słychać, innym razem zupełnie nie - pojawiali się na ekranach telebimów, ponieważ zapowiedzi były rozmowami z różnymi gośćmi prowadzonymi a to z łódki pływającej po jeziorze, a to z małej sceny, a to z pomostu. Nikt nie przejmował się, czy to co mówią jest słyszane ze sceny (takimi drobiazgami jak widzowie na Malcie telewizja nie zwykła sie przejmować, ponieważ liczy się tylko zarejestrowany efekt).

Szczytem braku profesjonalizmu było niewyciszenie mikrofonów, przez co w czasie koncertu tureckiej grupy, z głośników na dużej scenie mogliśmy wysłuchać prywatnych rozmów telewizyjnych "fachowców". Natomiast w czasie koncertu Carmen Linares operator kamery na dużym statywie stał na środku sceny, na wprost siedzącej w głębi pieśniarki. Głośne protesty widzów, którym zasłaniał cały widok na nic się zdały - w ten symboliczny sposób telewizja publiczna pokazała, gdzie ma ludzi, którzy przyszli nad Maltę na koncert...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto