Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ethno Port 2009: Zaklinanie deszczu

Lilia Łada
Lilia Łada
- Odejdź, deszczu, odejdź, bo cię tu nie trzeba - zaśpiewała a capella w ulewnym deszczu wśród osłoniętego folią sprzętu nagłaśniającego Joanna Słowińska ze SLOWINSKA.ART.PL. I tak właśnie - od zaklinania deszczu - rozpoczął się festiwal Ethno Port.

Koncert SLOWINSKA.ART.PL inaugurujący festiwal rozpoczął się w ulewnym deszczu. Tak ulewnym, że trzeba było osłonić głośniki i mikrofony, bo woda dostawała się nawet na zadaszoną scenę. Jednak absolutnie nie stropiło to muzyków, a zwłaszcza Joanny Słowińskiej.

- To co, zaśpiewamy coś na rozgrzewkę, żeby przepędzić deszcz - zaproponowała publiczności. - Zobaczycie, że przejdzie i jeszcze będzie tęcza...

Bo jak to doskonale wiedzą wszyscy miłośnicy etno i world music - Joanna Słowińska ma w swoim repertuarze mnóstwo tradycyjnych przyśpiewek, doskonale nadających się do wspólnego śpiewania - zwłaszcza z tak wyrobioną muzycznie publicznością jak ta "ethnoportowa".

Jednak wokalistka śpiewa nie tylko tradycyjny folk - w jej repertuarze jest wiele utworów inspirowanych słowiańską muzyką tradycyjną - i to niekoniecznie polską. Widzów Ethno Portu urzekła wykonana z wyjątkowym ogniem ukraińska piosenka ludowa, a miłośników dobrych rytmów - ludowe piosenki serbskie, doskonale zagrane i wyśpiewane w tym zawiłym południowosłowiańskim rytmie.

Od czasu do czasu i wokalistka, i jej muzycy pokazywali swój krakowski pazur, śpiewając coś, w czym wyraźnie dało się słyszeć i poezję śpiewaną - zaśpiewaną zresztą perfekcyjnie. Od czasu do czasu pojawiały się jazzowe klimaty i oczywiście echa muzyki klezmerskiej, a także to, co Krakowowi jest szczególnie bliskie, także geograficznie - czyli charakterystyczny styl górali podhalańskich.

I czy sprawił to żywiołowy koncert zespołu, czy mocny, charyzmatyczny głos wokalistki - deszcz minął, a za sceną ukazała się tęcza...

Pierwszy dzień Ethno Portu to zdecydowanie był dzień kobiet. Po Joannie Słowińskiej na scenie w namiocie wystąpiła charyzmatyczna czeska wokalistka, skrzypaczka i kompozytorka Iva Bittová, której podczas tego koncertu towarzyszyła Lisa Moore. To był niezwykle wytrawny koncert, dla tych miłośników world music, którzy eksperymentowanie wywodzące się od etnicznych korzeni cenią sobie nade wszystko. Iva Bittova po raz kolejny - bo przecież niedawno występowała w Poznaniu - zdobyła serca wielbicieli brzmień eksperymentalnych, co przyszło jej o tyle łatwo, że dysponuje rzeczywiście niewiarygodnie bogatym i wszechstronnym głosem, którym może zaśpiewać dosłownie wszystko: od drapieżnego rocka po arie operowe. I inspiracje wszystkimi tymi klimatami dało się słyszeć na jej koncercie. Iva Bittova rzeczywiście "bawi się" swoim głosem, a jej koncert chwilami bardziej przypominał spektakl jednego aktora niż koncert.

Na zakończenie pierwszego dnia Ethno Portu zaśpiewała Mari Boine, pochodząca z ludu Sami, mieszkającego na północy Norwegii i śpiewająca tradycyjne utwory swojego ludu. Ten charakterystyczny śpiew, w którym rytm odgrywa ogromną rolę - w kilku utworach artystka wybijała go na szamańskim bębnie - nosi nazwę joikowanie.

Jednak korzystanie z tradycji w przypadku Mari Boine nie oznacza niewolniczego przywiązania do tradycyjnego stylu. Artystka przede wszystkim wzbogaciła tradycyjne instrumentarium Sami o gitary, trąbkę i flet, co nadało tradycyjnym pieśniom niespotykaną głębię i pewien rodzaj przestrzennności brzmienia.

W pieśniach joik ważny jest nie tyle tekst, co sam śpiew jako taki - kiedyś były to głównie utwory rytualne, które śpiewali szamani, by na przykład wprawić w trans, uzdrowić czy przekazać swojemu plemieniu dobrą energię. Utwory śpiewane przez Mari Boine zawierają wszystkie te cechy, mimo że rytm nadaje tu całkiem współczesna perkusja, a tradycyjne pieśni wzbogacane są o elementy jazzu i folku z innych kultur.

Nie ujmuje im to prawdziwości i czasami wręcz przerażającej komunikatywności - a nadaje pewien współczesny szlif, dzięki któremu słucha się ich nie jako trącących myszką ramot, ale jak świeżej, oryginalnej muzyki oddającej samym brzmieniem ducha najbardziej północnych krańców Europy.

Brzmienie tej muzyki w atramentowoczarnej nocy, na tle koronkowych zwieńczeń budynków Starej Gazowni, sprawiało magiczne wrażenie, koncert trwał długo, długo w noc, a zmoknięci i zmarznięci widzowie do końca oklaskiwali artystkę z niesłabnącym entuzjazmem.

Zobacz, kogo jeszcze będzie można posłuchać na festiwalu Ethno Port Poznań 2009:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto