Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ewa Farna odsłania swoje tajemnice [WIDEO]

Anna Gronczewska
Ewa Farna w Porcie Łódź
Ewa Farna w Porcie Łódź Grzegorz Gałasiński / archiwum
- Niektórzy myślą, że na mojej imprezie urodzinowej będziemy mnóstwo pić, koło mnie będzie dziesięciu nagich chłopców, mój zespół będzie mieć piętnaście nagich dziewcząt. A mogę zapewnić, że wcale tak nie będzie. Nie zrobię takiej imprezy! Po prostu jej nie chcę - mówi Ewa Farna w rozmowie z Anną Gronczewską.

Niedawno ukazała się Pani nowa płyta "EWAkuacja". Znalazło się na niej tylko kilka Pani nowych piosenek. Dlaczego tak mało?
To są w zasadzie nowe piosenki, bo znane są w Czechach, a w Polsce się jeszcze nie pojawiły. Tak jest z każdą moją nową płytą. Ukazuje się w Czechach, a potem w Polsce. W Czechach przecież zaczęłam śpiewać, więc tam najpierw ukazują się moje krążki. A na "EWAkuacji" są trzy zupełnie nowe piosenki, napisane przez polskich kompozytorów.

Zdjęcia z koncertu Ewy Farny w Porcie Łódź

Kiedyś mówiła Pani, że jest bardziej popularna w Czechach niż w Polsce. Jak jest teraz?
Ja tak mówiłam? Nie lubię takich porównań. Nie wiem czy mogę oceniać samą siebie, jeśli chodzi o popularność. Gdy jeździmy w trasę koncertową po Polsce, to na moje koncerty przychodzi sporo ludzi. Myślę, że teraz tu w Polsce mamy fajny czas.

Dalej się Pani lepiej śpiewa po polsku niż po czesku?
Dalej. Chyba zawsze tak będzie. Wydaje mi się, że język Polski jest bardziej śpiewny.

Pytają Panią wciąż czy czuje się Pani Czeszką czy Polką?
Ciągle pytają, ale na szczęście już mniej niż na początku mojej kariery. Dalej też, już po sześciu latach mojej przygody z muzyką, pytają mnie, jak to się zaczęło. A ja nie znoszę, nie cierpię tego pytania! Pamiętam, że kiedyś w wytwórni w Czechach miałam dziesięć wywiadów z rzędu i wszyscy pytali mnie o to samo.

Ja też zapytam, czy Pani jest Polką?
Oczywiście, jestem Polką! Cała moja rodzina ma polską krew. Z Czechami łączy mnie tylko to, że mieszkam na terenie tego kraju, bo tam się urodziłam, tam urodzili się moi rodzice. Ale kiedyś przesunięto granice. Znaleźliśmy się na terenie Czech. Moja babcia miała jeszcze paszport austro--węgierski, rodzice czechosłowacki, ja mam czeski. A wciąż żyjemy na tym samym terenie.

Niedawno brała Pani udział w akcji "Postaw na polskość". Chodziło o to, by mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego przyznawali się do narodowości polskiej podczas przeprowadzanego w Czechach Spisu Powszechnego. Od kogo wyszedł pomysł, by wzięła Pani udział w takiej akcji?
Pomysł wyszedł od Kongresu Polaków w Czechach, który troszczy się o takie sprawy. Ja zawsze przyznawałam się do tego, że jestem Polką. Nie mogę się przecież wyprzeć moich korzeni rodzinnych. Zawsze miałam dobre stosunki z Kongresem Polaków w Czechach. Cieszyło ich, że propaguję polskość. Gdy zaczęli organizować taką kampanię, zapytali mnie czy wzięłabym w niej udział. Propozycję przyjęłam z wielką radością. Pojawiłam się na plakacie i zachęcałam Polaków mieszkających na Śląsku Cieszyńskim, by podczas spisu powszechnego przyznawali się do swej narodowości.

Pani sąsiadką jest Halina Mlynkova. Ale podobno nigdy się nie spotkałyście?
Niestety nie, choć Halina Mlynkova pochodzi z Jablonkowa, a ja z Wędryni. Te dwie miejscowości dzieli maksymalnie osiem kilometrów. Na dodatek Halinka Mlynkova mieszka sto metrów od mojej cioci, którą często odwiedzam. Z Halinką jesteśmy podobno spokrewnione. Ale to jakaś daleka rodzina. Tylko, że ja nie pamiętam, byśmy się spotkały. A fajnie by było, gdyby do takiego spotkania doszło. Tym bardziej że gdy mówi się o Zaolziu to wymienia się właśnie Halinę Mlynkovą i mnie.

Może kiedyś razem zaśpiewacie?
Byłoby cudownie! Założyć taki duet z Zaolzia, choćby dla jednej piosenki.

Śpiewa Pani czasem w kapeli ludowej, którą prowadzi pani tata?
Nie, tata nie chciał. Miałam nawet zaśpiewać na płycie tej kapeli, ale do tego nie doszło. Tata nie chciał, by ktoś zarzucał mu, że promuje swoją kapelę dzięki córce. On ma swoją działalność, ja swoją i niech tak zostanie.

W waszej rodzinie muzyka rywalizuje ze sportem. Pani jest piosenkarką, tata prowadzi kapelę, ciocia uczyła się w konserwatorium i była śpiewaczką operową, ale Pani brat trenował narciarstwo alpejskie. Dziś w tej rywalizacji wygrywa sport czy muzyka?
Chyba jednak muzyka. Tata często jeździ ze mną na koncerty. Muzyka jest ciągle obecna w naszym domu. Kiedy wracam po koncertach to tata gra na gitarze. Mówi mi: Cześć Ewa, ale nie mogę zasnąć. A nie jest to gitara akustyczna! Zimą to zawsze wyjeżdżam w Alpy na narty.

Czytaj więcej tutaj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto