Większość kierowców najbardziej by chciała, aby fotoradarów w Polsce w ogóle nie było. Wiadomo – nikt nie lubi płacić za pamiątkowe zdjęcie swojego samochodu kilkaset złotych. Często słychać zarzuty, że te urządzenia służą tylko temu, aby reperować budżety miast i gmin, a mówienie, że służą poprawie bezpieczeństwa to tylko mydlenie oczu.
Czy tak jest w istocie? W Poznaniu sprawdzali to pracownicy Najwyższej Izby Kontroli. Przypomnijmy, że w naszym mieście straż miejska obsługuje dwa przenośne fotoradary, które są ustawiane na ulicach, gdzie kierowcy najczęściej przekraczają dozwalaną prędkość, co stanowi duże zagrożenie. Dlatego strażnicy z tymi urządzeniami ustawiają się m.in. w okolicach szkół.
- Kontrolowano nie tylko stan techniczny urządzeń, ale przede wszystkim miejsca, gdzie je ustawiamy – wyjaśnia Wojciech Ratman, komendant poznańskiej straży miejskiej. – Kontrolerzy odwiedzali te miejsca i sprawdzali, czy rzeczywiście przekraczanie na nich dozwolonej prędkości, może być szczególnie niebezpieczne.
Jak zapewnia Ratman, NIK ocenił używanie fotoradarów w Poznaniu bardzo pozytywnie, nie mając żadnych uwag krytycznych. Fotoradary, które są na naszych ulicach obecne od 11 lat, rzeczywiście znacząco poprawiły bezpieczeństwo, o czym świadczą statystyki.
- W 2002 r. mieliśmy w Poznaniu 12 wypadków śmiertelnych spowodowanych nadmierną prędkością, w 2012 już tylko 4 – wylicza Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki. – Z tego samego powodu w 2002 r. odnotowaliśmy 1673 kolizje, a 10 lat później już tylko 792.
Łącznie policja wyznaczyła w Poznaniu 38 miejsc, gdzie należy ustawiać fotoradar i w tych miejscach rzeczywiście systematycznie spada liczba wypadków i kolizji, bo kierowcy zdejmują nogę z gazu. Najlepszym przykładem jest ul. Zamenhofa, gdzie jeszcze rok temu zanotowano 1100 przypadków przekroczenia prędkości, a w 11 miesiącach tego roku już tylko 220. Inne przykłady to m.in. ul. Piłsudskiego, gdzie liczba zdjęć zrobionych przez fotoradar spadła w ciągu roku z 230 do 68, czy ul. Starołęcka – spadek z 68 do 18.
- W tych miejscach fotoradar ustawiamy regularnie i kierowcy po prostu przyzwyczają się, że w tych miejscach lepiej zwolnić – wyjaśnia komendant Ratman.
Warto wspomnieć, że straż miejska sama informuje, gdzie w danym tygodniu w jakich godzinach będzie stał patrol z fotoradarem – informacje te zamieszczamy także co poniedziałek na mmpoznan.pl - zobacz Fotoradary w Poznaniu: Sprawdź, gdzie lepiej zwolnić.
W 2012 r. urządzenia zrobiły ponad 21 tysięcy zdjęć, ale wystawiono blisko 15 tysięcy mandatów – na pozostałych zdjęciach zarejestrowano bowiem np. dwa samochody i nie wiadomo, który z nich przekroczył prędkość. Rekordzista pędził ul. Szelągowską 140 km/h, czyli przekroczył prędkość aż o 90 km/h.
A ile miasto „wyciąga” z fotoradarów? Czy to faktycznie znaczący zastrzyk dla miejskiej kasy?
- W 2012 r. wpływy z mandatów wyniosły około 1,8 mln zł, a koszty związane z pracą strażników przy fotoradarach, w tym wyegzekwowanie należności od kierowców wyniosły 1,2-1,3 mln zł – wyjaśnia Tomasz Kayser, zastępca prezydenta Poznania. – W budżecie miasta sięgającym blisko trzech miliardów złotych, kwota 500 czy 600 tys. zł to naprawdę kropla.
W 2015 r. miasto chce zakupić trzeci fotoradar, ale nie wynika to z chęci zwiększenia liczby kontroli.
- Po prostu te urządzenia mają swoje lata i będą coraz częściej się psuć, trzeci fotoradar ma być po prostu zapasowy – wyjaśnia wiceprezydent Kayser.
Czy Waszym zdaniem fotoradary w Poznaniu spełniają swoją rolę? Czekamy na komentarze pod artykułem.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?