Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak odpływały miliony

Leszek WALIGÓRA
Zatrzymanie szefów Stoczni Gdańskiej było szokiem dla świata biznesu, ale nie dla pracowników i akcjonariuszy firmy. Od dwóch lat, z udziałem poznańskiego prawnika, zabiegają oni o wskazanie winnych malwersacji w ...

Zatrzymanie szefów Stoczni Gdańskiej było szokiem dla świata biznesu, ale nie dla pracowników i akcjonariuszy
firmy. Od dwóch lat, z udziałem poznańskiego prawnika, zabiegają oni o wskazanie winnych malwersacji w Stoczni.

Sprawa ta ma już trzy ofiary. Zdaniem Obrońców Stoczni Gdańskiej ich trzech kolegów zginęło, bo mogli być niewygodni. Mogła być i czwarta ofiara. – Byłem doradcą grupy akcjonariuszy, ale to oni doprowadzili do powstania pozwu – tłumaczy Jerzy Pomin, poznański adwokat, który przed kilku laty został poproszony o pomoc w rozwikłaniu sprawy Stoczni Gdańskiej. Pomin miał jechać tym samym samochodem co trzech członków Stowarzyszenia Akcjonariuszy i Obrońców Stoczni Gdańskiej „Arka”. Dziś pozostali członkowie grupy uważają, że być może tamci zginęli, bo za dużo wiedzieli o sprawie. Jakiej?

Gdy przed dwoma tygodniami Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała dwóch byłych wiceprezesów Stoczni Gdynia (to oni bowiem rządzili w Stoczni Gdańskiej) i wystawiła list gończy za byłym prezesem - który zresztą następnego dnia sam się zgłosił - wydawało się, że sprawa znalazła swój finał. Nic z tego. – To dopiero czubek góry lodowej. My odkryliśmy taki sam mechanizm, ale na znacznie większą skalę. Mamy nadzieję, że teraz prokuratura wreszcie się tym zajmie – mówi Wincenty Koman. Były operator w gdańskiej telewizji mówi, że został zwolniony, bo grzebał w temacie, którym żaden z dziennikarzy nie chciał się zająć. Gdy wreszcie skończył przeszło półtoragodzinny film o „przekrętach w Stoczni” - mógł go wyświetlać tylko na ekranach kin. Ponoć na pierwsze seanse przychodziły tłumy...

Kto tu kogo oszukał

Przedstawiciele ,,Arki” już przed rokiem złożyli w gdańskim sądzie pozwy w sprawie odzyskania 43 milionów złotych, które, ich zdaniem, nielegalnie przejęto z kasy Stoczni Gdańskiej. Obrońcy Stoczni żądają także unieważnienia jej sprzedaży. Dlaczego?

– Stocznia Gdańska została sprzedana nielegalnie, w związku z tym uważamy, że sprzedaży właściwie wcale nie było – mówi Wincenty Koman. Według niego postanowienie sądu, dotyczące dalszych losów upadającej wówczas Stoczni, pozwalało na sprzedaż firmy tylko Stoczni Gdynia i Evip Progress. Gdańską stocznię kupiła natomiast założona przez Stocznię Gdynia, a właściwie jej szefów, Trójmiejska Korporacja Stoczniowa zarejestrowana miesiąc po decyzji sądu.
„Obrońcy Stoczni” twierdzą też, że syndyk miał sprzedać Stocznię za 115 milionów złotych, a sprzedał za 73 miliony. Gdzie podziało się - 42 miliony złotych? Trójmiejska Korporacja Stoczniowa rzeczywiście wyłożyła na zakup Stoczni 115 milionów, ale już następnego dnia 42 miliony jej się zwróciły - tyle bowiem było w kasie Stoczni.
Naciski „Obrońców” na razie nie przynoszą większych efektów, prokuratura pod innymi zarzutami ściga jednak ludzi wskazywanych przez ,,Arkę’’. Wśród głównych podejrzanych jest Janusz Szlanta - przez lata uznawany za ostatnią nadzieję polskiego przemysłu stoczniowego.

Interesy dyrektorów

Janusz Szlanta był jednym z dyrektorów w Polskim Banku Rozwoju, który zarządzał akcjami Stoczni Gdynia. Dzięki temu Szlanta został szefem rady nadzorczej Stoczni. Gdy dwa inne banki zdecydowały się na sprzedaż swoich akcji Stoczni - kupił je Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny założony przez „spółkę”: Janusz Szlanta, Hubert K. i Andrzej B. Wszyscy trzej byli wówczas członkami zarządu Stoczni Gdynia. Później ci sami ludzie założyli Trójmiejską Korporację Stoczniową, która kupiła upadłą Stocznię Gdańską. Wydawałoby się, że ten układ jest nie do ruszenia, ale w wyniku konfliktu między kolegami Janusz Szlanta utracił dominującą pozycję w Stoczni, co stało się powodem zmian w zarządzie i Radzie Nadzorczej.
Samo zakładanie spółek to nie powód, aby wszczynać prokuratorskie śledztwo. Prokuratura wystawiła list gończy za Szlantą, kiedy na jaw wyszło poręczenie na 31 milionów złotych. Takie gwarancje członkowie zarządu Stoczni Gdynia mieli wystawić Stoczniowemu Funduszowi Inwestycyjnemu, którego byli właścicielami. Czyli SFI kupiło 40 procent akcji... Stoczni Gdynia płacąc kredytem poręczonym przez... Stocznię Gdynia. Członkowie obydwu zarządów - SFI i Stoczni - doskonale przy tym wiedzieli, że Fundusz jest niewypłacalny i tak wielkiego kredytu nie powinien dostawać.
Wiele wskazuje na to, że podobny zabieg został jeszcze parę razy powtórzony. Nowy zarząd Stoczni odkrył bowiem, że „Szlanta i spółka” poręczyli SFI jeszcze jeden kredyt - na 18 milionów złotych. Zanim na jaw wyszła informacja o tym poręczeniu, prokuratura zajęła się innym - na 5 milionów złotych - też dla SFI. Informacja o żadnym z tych poręczeń nie znalazła się w dokumentach księgowych stoczni.

I jeszcze ta Synergia

Gdańska prokuratura od kilku lat prowadzi też śledztwo w sprawie przejęcia przez amerykańskie fundusze inwestycyjne 73 hektarów terenów po Stoczni Gdańskiej. Po kupnie Stoczni grunty przejęła utworzona przez nabywców spółka Synergia 99 z siedzibą w Radomiu. Synergia pierwotnie miała budować na swoich atrakcyjnych gruntach tak zwane „gdańskie city”. Teraz nic się tam nie dzieje. Bardzo szybko okazało się, że Synergie przejęły dwa fundusze inwestycyjne z amerykańskiego raju podatkowego. Ale nikt nie wie, kto z kolei jest właścicielem tych funduszy.
Wiele wskazuje na to, że „Szlanta i spółka” powtarzali ten sam wzór w Stoczni Gdynia i Stoczni Gdańskiej. Prawnicy spierają się jednak, czy ta działalność jest przestępstwem. Według niektórych - to twórcze zarządzanię lub kreatywna księgowość. Czy poradzi sobie z nią polska prokuratura?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto