MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak Paweł i Gaweł

Anna DOLSKA
Nie chcieli razem umówić się na rozmowę, tłumacząc, że mogliby prawić sobie zbyt wiele złośliwości. Piotr Lisiewicz jest liderem Akcji Alternatywnej Naszość, wielokrotnie zatrzymywanym przez policję za organizowanie ...

Nie chcieli razem umówić się na rozmowę, tłumacząc, że mogliby prawić sobie zbyt wiele złośliwości. Piotr Lisiewicz jest liderem Akcji Alternatywnej Naszość, wielokrotnie zatrzymywanym przez policję za organizowanie antykomunistycznych happeningów. Jego młodszy brat, Paweł, to poprawny polityk Partii Demokratycznej - demokraci.pl i szef Młodego Centrum.

Z wykształcenia obydwaj są politologami. Mają różne podejście do polityki i zupełnie inne charaktery. Oprócz pokrewieństwa łączy ich brak zamiłowania do porządku i strach przed dentystą.

Naszość

Piotr: Jesteśmy kontynuatorami stylu walki politycznej stosowanej przez Pomarańczową Alternatywę i jej twórcę Majora, którego ulubione powiedzenie brzmiało: „Każdy milicjant jest dziełem sztuki“. W czasach kiedy Miller z Lepperem urośli do rangi czołowych polskich mężów stanu, poziom surrealizmu sięgnął tak wysoko, że powstał znów grunt pod tego typu happeningi. Okazało się, że w policji i prokuraturze zmieniło się niewiele i są one gotowe wytoczyć sprawę sądową o podawanie się za Lenina.
Paweł: Do Naszości bym się nie zapisał. Mojemu temperamentowi nie do końca odpowiadają tego typu działania. Żyjemy w wolnym kraju i między innymi o to chodziło, żeby każdy mógł się zachowywać jak mu się podoba i działać w takim kierunku, jakim chce. A pewnie nudno by było, gdyby wszyscy działali tak samo.

Polityczna rodzina

Paweł: Nasi rodzice byli zaangażowani we współpracę z opozycją demokratyczną, więc na pewno na samym początku ,,Solidarność“, okrągły stół.
Piotr: Mogło też być trochę tak, że Paweł - o 6,5 roku młodszy ode mnie - zaczął się interesować polityką, bo ja się interesowałem, ale jednocześnie kontestował starszego brata.
Paweł: Mam sentyment do okrągłego stołu, bo jego obrady rozpoczęły się w dniu moich dziesiątych urodziny. Goście niby przyszli na moją uroczystość, ja miałem być bohaterem spotkania, a tu wszyscy zamiast się mną zajmować rzucili się przed telewizor. Rodzice do tego momentu byli zainteresowani polityką, a teraz są raczej zdystansowani, my przejęliśmy pałeczkę i zaczęliśmy rozmawiać na tematy polityczne. W 1990 r. jak były wybory prezydenckie to ja już uważałem, że lepszym kandydatem jest Tadeusz Mazowiecki, a mój brat optował za Wałęsą.
Piotr: Z czym mi się kojarzą 10. urodziny Pawła? Z okrągłym stołem. A okrągły stół nie tylko z plusami, ale też z grubą kreską i utrzymaniem przywilejów przez czerwonych. Wałęsa, na którego zagłosowałem jako 18-latek okazał się porażką - układów rozbijać nie miał zamiaru.

Widmo brata

Paweł: Kiedy wchodziłem w jakieś nowe środowisko pierwsze pytanie jakie mi zadawano, to czy mam coś wspólnego z ,,tym’’ Lisiewiczem. Wcale mi to nie ciąży, dlatego, że zawsze sam mam wystarczająco dużo do powiedzenia, nie muszę przebywać w cieniu bogatej w formie i treści działalności brata.
Piotr: Studia skończyliśmy te same, ale do VII LO, które kończyłem i w którym powstała Naszość brat pójść nie mógł, bo nie zdzierżyliby tam kolejnego Lisiewicza. W przypadku pomyłki z imieniem kłopoty mają obie strony. Mój autorytet jako osobnika walczącego z układami w oczach osób mniej kumatych też trochę przy takich okazjach cierpi, ale przeżyję.

Braterskie przepychanki

Paweł: Nie biliśmy się specjalnie, kończyło się na przepychankach. Nigdy nie szło na noże, czyli jak w przeciętnej rodzinie, przeciętni bracia.
Piotr: Przepychanki bywały, ale prawdziwe kłopoty wychowawcze zaczął sprawiać jak dorósł. Zamiast rozrabiać jak ja, do jakiejś dziwnej organizacji się zapisał.

Rzucanie jajami

Piotr: Na początku akcje uliczne „Naszości“ polegały m. in. na rzucaniu jajami w polityków. Francuski adwokat, broniący naszych kolegów po obrzuceniu jajami Kwaśniewskiego w Paryżu ukuł pojęcie „terroryzm nabiałowy“. Kpił w ten sposób z zarzutów współpracowników prezydenta, którzy robili z nich niemal zamachowców. Potem jaja już spowszedniały, a my poszliśmy w rodzaj ulicznego teatru.
Paweł: Co do jajek, to wolę je jeść. Uważam, że są lepsze sposoby politycznego działania. Nie powiem jednak, że nigdy w życiu nie rzuciłbym jajem w przeciwnika politycznego, bo czasami mam ochotę kogoś zdzielić. Jestem jednak osobą nastawioną na pozytywne działanie. Czasami, niestety, działa taki mechanizm, że ten obrzucany jako ofiara wzbudza sympatię.

Władza jak afrodyzjak

Paweł: Przy władzy nie jestem póki co, więc nie mogłem odczuć i sprawdzić czy dodaje mężczyźnie atrakcyjności.
Piotr: Kontestator i awanturnik jest oczywiście atrakcyjniejszy od ministra, bo walczy o rząd dusz, a nie lepszą furę i więcej kasy. Cukierkowaty Krzysio Ibisz przy zadymiarzach z Naszości też może się schować.

Trudna krytyka

Piotr: U nas tworzenie polityki jest łatwiejsze od jej krytyki. Daj mi bibliotekę, internet i dwa tygodnie, a napiszę ci pozytywny program partii politycznej, pełen okrągłych słówek. Zdecydowanie trudniej jest demontować to, co zostało nam po PRL - od instytucji po ślady w ludzkich umysłach i mentalności. Dopóki nie rozwalimy tych układów, ładnie brzmiące programy nic nie pomogą.
Paweł: W dyskusji publicznej są potrzebne różne temperamenty i różne role. Jest więc miejsce na publicystów, komentatorów i za przeproszeniem happenerów.

Bohater happennigu

Paweł: Nie narzekam na brak poczucia humoru, a ponieważ to samo dotyczy mojego brata, to podejrzewam, że jeśli Naszość zorganizowałaby happening przeciwko mojej partii, nieźle bym się ubawił. Staramy się nie odnosić bezpośrednio do naszych osobistych działalności. Mój brat nie jest megafanatykiem Partii Demokratycznej, a ja nie jestem zwolennikiem dość wyraźnej prawicy.
Piotr: Nie miałbym żadnych problemów żeby przygotować happening, którego bohaterami byliby politycy z partii mojego brata. Jeden temat leży na ulicy. Towarzysz Hausner jako sekretarz partii w Krakowie wystąpił przeciwko zniesieniu zakazu sprzedaży alkoholu przed godziną 13.00 i to go absolutnie dyskwalifikuje!

Wizerunek na bilboardach

Piotr: Portret Pawła na bilboardach jest tematem wielu dowcipów moich i kolegów. Otrzymałem właśnie protest w tej sprawie od terenowej organizacji Naszości na Piątkowie. Czekają na decyzję: wysadzić w powietrze czy tymczasowo zostawić.
Paweł: Gdybym do końca nie podpisywał się pod ideą Partii Demokratycznej nie zdecydowałbym się na umieszczenie mojej twarzy - niezależnie od tego jaką się ją ma - na plakatach wyborczych demokratów.pl. Nie mam powodów do tego, by się wstydzić.

Manifest kontra program

Paweł: Nie czytałem manifestu Naszości i ich tomiku ,,Flaki z nietoperza“ i nie mam takiej potrzeby.
Piotr: Nie czytał ,,Flaków z nietoperza“? To skandal! W okolicach siedziby swojej partii ma kilka księgarń, w których można książkę dostać. Papierowe programy partii są rzeczą drugorzędną, bo mój stosunek do Partii Demokratycznej jest negatywny w szczególności ze względu na obecność w niej postkomunistów - Marka Belki czy Jerzego Hausnera.

Imprezy rodzinne

Piotr: Imieniny obchodzimy w tym samym dniu i najczęściej organizują nam je rodzice.
Paweł: Na niedzielnym obiedzie u mamy nie unikamy z bratem tematów politycznych. Zdarza się, że rozmawiamy i oczywiście zawsze ja mam rację.

Brat o bracie

Paweł: Mam świadomość, że go już nie wychowam i nie naprowadzę na dobrą drogę, ale żyjemy w wolnym kraju.
Piotr: Jak rozpieprzymy ten kuriozalny postkomunistyczny system z jego żałosną klasą polityczną bez klasy to i brat dostanie szansę by w normalniejszym kraju osiągać sukcesy jako polityk.

Oto polityk Paweł Lisiewicz

W 1998 ukończył Szkołę Młodych Liderów, a w 2002 r. międzynarodowe seminarium politologiczne na George Mason University w USA. Od lipca 2004 jest asystentem Jana Kułakowskiego. Wcześniej kierował poznańskim Ośrodkiem Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Zakładał i przewodniczył Młodzieżowej Radzie Miasta Poznania. Jest członkiem Rady Krajowej Partii Demokratycznej - demokraci.pl i szefem młodzieżowki tej partii. Był delegatem na Zgromadzenie Ogólne Międzynarodowej Federacji Młodych Liberałów IFLRY w Waszyngtonie oraz amsterdamski Kongres Europejskich Liberałów, Demokratów i Reformatorów ELDR - trzeciej co do wielkości frakcji w Parlamencie Europejskim. Kandyduje do Sejmu.

Oto antypolityk Piotr Lisiewicz

„Naszość“ postanowiła przypomnieć rocznicę Rewolucji Październikowej. Z tekturową „Aurorą“ ruszyli na Pałac Zimowy, czyli poznańskie biuro posłanki Sylwii Pusz. Lider „Naszości“ umyślnie wprowadził wówczas w błąd funkcjonariusza policji, podając, że nazywa się Włodzimierz Ilicz Lenin.
Kosmonautkę Walentynę Tierieszkową w pełnym rynsztunku wnieśli członkowie „Naszości“ do Kancelarii Premiera jako walentynkowy prezent dla Leszka Millera. Premier otrzymał także rakietę, którą mógł udać się na Czerwoną Planetę Mars. „Kosmonautka Walentyna to Millera jest dziewczyna“, „Zamiast straszyć nam kobiety, wsiadaj Miller do rakiety“ - to niektóre z haseł.
Lisiewicz i jego koledzy wystrojeni w biało-czerwone krawaty wyrażali „poparcie“ dla Samoobrony, przezwanej „Skóroobroną“ po tym, gdy jej działacze zaproponowali na szefa łódzkiego pogotowia Tomasza S. podejrzanego o organizację handlu informacjami o zmarłych pacjentach. Pod poznańską siedzibę partii „Naszość“ przytargała „trupa“ w darze dla Andrzeja Leppera.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto