Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak umierała Maria Stuart w Teatrze Nowym?

Lilia Łada
Lilia Łada
Czy można powiedzieć jeszcze coś nowego o życiu Marii, królowej Szkotów? Poświęcono jej filmy, poematy, operę i mnóstwo książek, ale autorów najnowszej premiery Teatru Nowego, przyciągnęło nie życie, ale śmierć szkockiej królowej.

W spektaklu oglądamy ostatnie godziny życia pokonanej królowej. Maria szykuje się na śmierć przez ścięcie, bo taki wyrok wydała jej kuzynka i najbardziej zajadły wróg - Elżbieta I, królowa Anglii. Ta kochająca życie i jego przyjemności kobieta musi przygotować się na śmierć. Jak jej się to udaje?

Cóż, nie ma tu nic specjalnie odkrywczego: Maria, wzorem wielu innych osób, którym nie zostało wiele życia, a które mają co wspominać - zagłębia się we wspomnienia. Nie wyłania się z nich najsympatyczniejsza osoba mimo powtarzanych jak mantra słów, że zawsze była czysta, niewinna, nie zgrzeszyła ani przeciw Bogu, ani przeciw ludziom. Ale czy to nie normalne, że stając przed nieznanym i czując odwieczny lęk, usiłujemy się wybielać?

Widzimy więc w tym spektaklu Marię w wielu odsłonach: odchodzącą od zmysłów ze strachu przed śmiercią, uciekającą we wspomnienia z młodości, by odgonić strach. Widzimy zaniedbaną starą kobietę, która cierpi na wszystkie choroby świata łącznie z demencją starczą, a za chwilę nieoczekiwanie objawia nam się pełna godności i charyzmy prawdziwa władczyni i wtedy, w tej jednej chwili można zrozumieć, co miała w sobie takiego, że wszczynano dla niej wojny i zabijano się nawzajem.

"Mary Stuart" to jednak tragikomedia i komicznych akcentów w niej nie brakuje - jednym z nich są wspaniałe dialogi Marii z... własnym katem. Królowa spotyka go, gdy przygotowuje się do jej egzekucji, a zderzenia sposobów postrzegania świata królowej i katowskiego mistrza dają fantastyczny efekt komiczny.

Wspaniałą i niezwykle wyrazistą postacią jest także królewski lekarz, Raul - a zwłaszcza jego krótkie, celne i nieodparcie śmieszne komentarze, zazwyczaj mające na celu sprowadzenie egzaltowanej królowej na ziemię.

"Mary Stuart" to studium szaleństwa - nie wiadomo tylko, czy to szaleństwo wynika ze strachu przed śmiercią, czy też po prostu Maria zawsze taka była, ale można to powiedzieć dopiero teraz, gdy odarta z królewskiej godności i większości ziemskich dóbr przez tych, którzy twierdzili, że ją kochają, czeka na śmierć.

Być może nie ma w tym nic nowego, nic odkrywczego. Czekanie na śmierć wielkich ludzi, którzy wcześniej utracili już wszystko inne, rozważanie, co wtedy myśleli i jak oceniali swoją przeszłość, skoro o przyszłości marzyć już nie mogli - jest tematem wielu dzieł. Jednak jest to przejmujące do głębi studium kobiety, która miała wszystko: urodę, inteligencję, miłość, bogactwo i władzę, a która to wszystko utraciła. Piekło ostatnich i tak strasznie samotnych godzin jej życia nie staje się łatwiejsze do zniesienia tylko dlatego, że ktoś kiedyś już o czymś podobnym napisał. To wszystko Wolfgang Hildesheimer oddał z wyjątkową wyrazistością - a aktorzy poznańskiego Teatru Nowego, na czele z rewelacyjną Bożeną Borowską-Kropielnicką w roli Mary Stuart -  perfekcyjnie to zagrali.

Wolfgang Hildesheimer "Mary Stuart"
Barbara Witek-Swinarska

Obsada:
Bożena Borowska-Kropielnicka,
Maria Rybarczyk
Ewelina Dubczyk
Mirosław Kropielnicki
Zbigniew Grochal
Cezary Łukaszewicz
Janusz Andrzejewski
Grzegorz Gołaszewski
Michał Grudziński
Wojciech Ziemiański
Mikołaj Osiński
Tadeusz Drzewiecki
Irena Dudzińska

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto