- Niech grają moją biblię! Jak możesz tego nie znać?! To świętość! - wykrzykuje do kolegi za moimi plecami poirytowany fan w koszulce zespołu Siekiera. Ma nie więcej niż trzydzieści lat. Tyle, co album "Nowa Aleksandria", który na jarocińską scenę przywrócił Drivealone, poznański multiinstrumentalista, producent i kompozytor Piotr Maciejewski.
I to dla niego ogromne brawa za odwagę. Projekt "Nowsza Aleksandria" to bowiem zdaniem wielu igranie z relikwią polskiego rocka, które mogło skończyć się profanacją. Zgromadzona pod sceną publiczność była gotowa wydać bezlitosny werdykt. W pełnym napięcia oczekiwaniu na pojawienie się muzyków skandowała... "Siekiera!".
"Nowa Aleksandria" ukazała się w 1986 roku nakładem wydawnictwa Tonpress. Jedyny w swoim rodzaju nowofalowy album zyskał niepodważalne miejsce w panteonie polskiej klasyki. Dwa lata przed wydaniem płyty Siekiera z Puław zaszokowała i podbiła serca jarocińskiej publiczności. Kompozytorem i autorem wszystkich utworów jest Tomasz Adamski, dla wielu do dziś postać równie kultowa, co tajemnicza.
Siekiera - Nowa Aleksandria
Szaleństwem ze strony Drivealone i zaproszonych do projektu muzyków byłaby próba wiernego odtworzenia "Aleksandrii". Dlatego od razu założyli "reinterpretację albumu i przefiltrowanie materiału przez wrażliwość estetyczną właściwą nowemu pokoleniu". Efekt? Ocieplenie wizerunku. O ile Siekierze z niekwestionowanym powodzeniem udało się stworzyć muzyczną kwintesencię zimnej fali, o tyle Drivealone w swoje wykonania włożył o wiele więcej emocji, agresji i zupełnie nieodpowiedniej w tym przypadku pozytywnej energii. Tym, których z kultowym albumem łączy tylko muzyczny sentyment to nie przeszkadzało, w uszach ortodoksyjnych fanów mogło jednak zgrzytać.
Do udziału w projekcie Drivealone zaprosił Katarzynę Nosowską, która w wyniku wypadku nie mogła pojawić się na scenie. Zastąpiła ją Natalia Fiedorczuk (Happy Pills), która chyba w starciu z "Nową Aleksandrią" postanowiła wejść w konwencję dobrej zabawy. Z materiałem poradziła sobie dobrze, ale nie zachwycająco. Emocjom dał się ponieść Michał Wiraszko, który zupełnie niepotrzebnie pod koniec koncertu w utwór "Szewc zabija szewca" wplótł... fragmenty "Firestartera" The Prodigy.
Bardzo dobrze zabrzmiał natomiast utwór "Idziemy na skraj" w spowolnionej, ascetycznej wersji. Publiczność dała się porwać dźwiękom "Nowej Aleksandrii" i emocjonalnemu wykonaniu "Ludzi Wschodu". Świetną pracę wykonali też autorzy świetlnej i graficznej oprawy koncertu. Przejmujące wariacje na temat okładki "Nowej Aleksandrii" przeplatane archiwalnym materiałem robiły piorunujące wrażenie. Koncert został zarejestrowany i zostanie wydany w limitowanej serii.
ZOBACZ TEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?