Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

JAROCIN - Irokez z gumy, nie na cukier

Izabela Dachtera
Zdjęcia SŁAWOMIR SEIDLER
Zdjęcia SŁAWOMIR SEIDLER
Mawiają, że z festiwalem w Jarocinie jest jak z coca colą. Po tylu latach ani jednego, ani drugiego nie trzeba już reklamować. I że jest jak diabłem... Wcale nie taki straszny.

Mawiają, że z festiwalem w Jarocinie jest jak z coca colą. Po tylu latach ani jednego, ani drugiego nie trzeba już reklamować. I że jest jak diabłem... Wcale nie taki straszny. Już nawet ksiądz przestał pomstować z ambony.

Lata osiemdziesiąte. Środek lata. Zakład fryzjerski w centrum Jarocina. Wpada zdyszana dziewczyna prosząc o zrobienie irokeza, bo na festiwalu nie wypada pokazać się inaczej. Fryzjer nie odmawia, zastrzega jednak: wie pani, to kosztuje, bo z cukrem teraz krucho... Tyle historii z komiksu wydanego w tym roku z okazji 750-lecia miasta (jego fragmenty poczytać można na wiatach przystanków). Dwadzieścia lat później, pani Wioletta <!-> tym razem z krwi i kości <!-> z niesmakiem mówi o cukrze. <!-> Cukier to przeżytek. Nietrwały, drogi, nieestetyczny, robactwo się zlatuje. Ale irokezy u nas ciągle w modzie. Tyle że wzięłam się na sposób i korzystam z gumy fryzjerskiej. Ile kosztuje taki czub? Zależy, czy poprawiam, czy stawiam od podstaw. Jak do poprawy, to machnę ręką.

Chleb, najlepiej pokrojony

Kilkadziesiąt godzin muzyki, 10 tysięcy ludzi, których trzeba przenocować, napoić i nakarmić. To tak jakby miastu przybyła na weekend trzecia część mieszkańców. Dwa dni potrzeba na złożenie sceny, która mieści się w przyczepie ciężarówki (dla porównania Rolling Stonesi podobnych ciężarówek potrzebują kilka). Niecały dzień zajmuje ustawienie kilkudziesięciu przenośnych toalet, ogrodzenie pola namiotowego i podniesienie płotu, żeby niektórzy nie brali udziału w festiwalu na gapę.
Dwa dni przed festiwalem Jarocin nie przypomina polskiej stolicy rocka. Puste ulice, mieszkańcy w domach chowają się przed słońcem, nawet w ogródkach piwnych stojących na rynku trudno znaleźć amatorów złotego trunku. Ale to tylko pozory.
<!-> O festiwalu to myślimy już wcześniej. Chleba nie upiecze się tak nagle. Z godziny na godzinę. No i trzeba go jeszcze pokroić, a krojony schodzi w pierwszej kolejności. Młodzież nie może mieć przy sobie nic ostrego, więc jak już kupią bochenek, to i tak zaraz proszą o pokrojenie. Więc kroję <!-> bo mili są <!-> mówi Izabela Sobolewska z marketu Społem, działającego najbliżej pola festiwalu. <!-> Poza chlebem zamawiamy też więcej wody, mleka i mamy ludzi pod telefonami, gdyby się okazało, że towaru ciągle jest za mało.
Piwo prosto z ogródka
Marketingowe podejście <!-> mówią w Jarocinie. Bo festiwal to także ten jedyny weekend w roku, kiedy można dorobić do pensji lub emerytury. Najlepiej wiedzą o tym mieszkańcy posesji sąsiadujących z polem festiwalowym. Wynajmują pokoje, w prywatnych ogrodach urządzają ogródki piwne, użyczają toalet, pryszniców, a i pralkę automatyczną się włączy. <!-> A czego tu żałować. Żałowałem dwadzieścia lat temu. Jak się budowałem, a płotu nie było, to potem cegieł szukałem po drugiej stronie ulicy. Padało, było mokro, to brali po dwie cegły pod pachę, aby suchą nogą sobie stać, a do tego lepiej scenę widzieć. Śmieję się teraz, że w domu z rockowym przytupem mieszkam <!-> mówi pan Wojciech i każe zajrzeć do sąsiada, który już namiot piwny postawił. <!-> U mnie jest płot, solidny, wysoki i nie ma problemów, że jakiś zabłąkany muzyk przenocuje mi w marchewce <!-> kontynuuje. <!-> Zresztą teraz młodzież już nie taka narwana. Jak mieszkaliśmy w bloku, to na klatkach schodowych nocowali, chlebem kruszyli, mleko rozlewali, butelki bili. Ale takie też to były czasy. Żadnych przenośnych toalet, krojonego pieczywa, mleka w kartonikach. Za to jak pogo tańczyli, to robiliśmy zakłady, czy kurz nad topole pójdzie.
Po części też przez samych mieszkańców nie sprawdziła się ubiegłoroczna prohibicja. Alkoholu nie można było sprzedawać w sklepach (pani Izabela sprzątnęła nawet całe stoiska w myśl zasady <!-> czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal), z kolei okolicznym mieszkańcom wydawane były jednorazowe pozwolenia na handel napojami wyskokowymi. <!-> W tym roku odeszliśmy od tego, bo pomysł nie sprawdził się. Dlaczego? Bo zakazany owoc smakuje lepiej <!-> wyjaśnia przekornie Robert Kaźmierczak, zastępca burmistrza Jarocina, od lat zadeklarowany uczestnik festiwalu, zaangażowany w jego reaktywację.
Klej na glany
Dariusz Furmaniak po raz kolejny obserwować będzie festiwal z okien wystawowych sklepu z artykułami budowlanymi, w którym pracuje. Pokazuje ubiegłoroczne fotografie. A to pokotem na trawniku leży chłopak, a to dziewczyna pokazuje gołe pośladki, a to służby celne przeszukują samochody, w poszukiwaniu narkotyków.
<!-> Wchodzi chłopak, pokazuje na buty i pyta: a butapren na podklejenie glanów by się u pana znalazł? Więc daję mu małą puszkę, bo po co za większą ma płacić. <!-> A większych nie macie? <!-> pyta szybko klient. Więc mnie olśniło, po co ten klej <!-> opowiada Dariusz Furmaniak. <!-> Pamiętam też dziewczynę, irokez, glany, kolczyki. Niby punkówa, niebieski ptak, wyluzowana. Patrzę i mówię po cichu do chłopaków: tylko zobaczcie, jakie ona ma paznokcie. A miała wypielęgnowane jak modelka. A potem się okazało, że studiuje prawo, mama lekarz, ojciec prawnik. Ciekawe jak na uczelni się nosi.
Starsi mieszkańcy mówią, że to już nie ten Jarocin. Lepszy czy gorszy? Inny <!-> odpowiadają. A to kapele mniej mocne, a to skinów brak i punków prawdziwych, że młodzież grzeczna. <!-> Nie piją, nie biją. Kiedyś to były oryginały, że człowiek się bał na miasto wyjść, ale też młodzi mieli się przeciwko czemu buntować. Teraz jakby się uspokoili, widać czasy spokojniejsze, a że któryś za dużo wypije? Odsapnie w nocy i grzecznie wraca do domu. Sam chciałbym mieć te lata <!-> mówi Zenon Bartkowiak, emeryt. - A zresztą, gdyby nie festiwal, kto by tam słyszał o Jarocinie.
A czego tu się bać?
Do legendy przeszła wizyta w mieście jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Przyjechali i szukali dziury w całym, czy mieszkańcy nie boją się powrotu festiwalu. Odnaleźli dom, w którym przed laty wybito szyby. Zastali gospodynię w ogródku. I pytają: Nie boi się pani? <!-> A czego? <!-> No, festiwalu. <!-> A dlaczego mam się bać? <!-> Bo okna przecież pani wybyli? <!-> No, wybili, ale wprawiliśmy nowe. <!-> I nie denerwuje to panią? <!-> A skąd, przecież nic się nie stało.
Materiał, na który czekało miasto, nigdy się nie ukazał.
Nie potwierdził się także rzekomy strach jarocińskich działkowiczów przed plądrowaniem ogródków działkowych. Ponoć młodzież festiwalowa, niczym szarańcza zjadać miała nocą w okolicznych ogródkach, co tylko napotkała. Henryk Kniat i Ryszard Janiuk, tylko się uśmiechają. <!-> Słyszeliśmy, że "ponoć" tak u nas bywa. Na szczęście tylko "ponoć". Prawda jest taka, że my te jabłka to nawet zbieramy do worka i wystawiamy za płot, niech ludzie zjedzą, po co mają się zmarnować.
Martyna, Marta i Ewa mają po 15-16 lat. Na festiwalu będą drugi raz. <!-> Dopiero drugi <!-> podkreślają. Zapewniają, że o tym, iż cały rok czekają na Jarocin wiedzą, i rodzice, i nauczyciele. <!-> Pisałam egzamin komisyjny z chemii i nauczycielka mówi do mnie. Ty Martyna pisz, bo jak nie zdasz, to festiwal koło nosa ci przejdzie. Więc się wzięłam i napisałam najlepiej ze wszystkich <!-> opowiada Martyna. Marta ma inny powód do tego, aby się pochwalić. <!-> Na festiwal chodzili też moi rodzice. Raz nawet ze mną, jeszcze w brzuchu. Więc Jarocin mam we krwi <!-> śmieje się.
U2 nad jeziorem Roszkowie
Dwa lata temu, w niedzielne przedpołudnie na festiwalu grała Armia. Jedni szli na koncert, inni do kościoła. Ksiądz nauczał z ambony, że szatan w mieście się szerzy i biada tym, którzy zboczyli z jedynej słusznej drogi. W ubiegłym roku księża odpuścili. W tym roku <!-> jak na razie <!-> również.
<!-> Pozytywnie zaskoczyli mnie mieszkańcy. Do urzędu nie wpłynęła żadna skarga. Nawet ludzie mieszkający na posesjach, przy których po raz pierwszy stanie pole namiotowe, zgodzili się na nie bez większych oporów. Prosili tylko, aby je opłotować, co by goście festiwalowi za potrzebą byle gdzie nie biegali <!-> wyjaśnia R. Kaźmierczak .
Co festiwal daje miastu? <!-> Jarocin to marka. Rozpoznawana w Polsce, coraz częściej w Europie. Kiedy pytam o radę agencje public relations, mówią, a co pan chce jeszcze promować, przecież macie festiwal. Wystarczy.
W budżecie władze miasta zarezerwowały na pokrycie kosztów związanych z organizacją imprezy 150 tysięcy złotych. Choć mają nadzieję, że finansowo wyjdą na zero.
<!-> Do Jarocina niepotrzebnie przylgnęła łatka festiwalu punkowego. Mogliśmy budować skansen lub szukać nowych pomysłów. Budujemy więc Jarocin na nowo. Stąd występ Myslovitz, dzień z reggae.
Praca nad kolejnym festiwalem rozpocznie się niemal tuż po zakończeniu tegorocznego.
<!-> Trzeba tak wcześnie zaczynać, jak się myśli o takich gwiazdach jak Radiohead lub U2 <!-> wyjaśnia z uśmiechem zastępca burmistrza. <!-> Dla Bono mam już nawet idealny teren na wielki koncert plenerowy. Na terenie gminy Jarocin, nad jeziorem w Roszkowie. Kiedyś znajomi dali mi nawet koszulkę z napisem "Living in Roszkow-Poland". No, ładne historie ja tu pani opowiadam. Ale pomarzyć można.


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto