Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jazz nad Odrą: Improwizacja z robotami

Marta Wróbel
Pat Metheny na wrocławskim koncercie. W tle "orchestrion"
Pat Metheny na wrocławskim koncercie. W tle "orchestrion" Cezary Chrzanowski
Wydawać by się mogło, że artysta jazzowy, który decyduje się zamiast z innymi muzykami, nagrać płytę z robotami, z góry skazany jest na sromotną klęskę. Nic bardziej mylnego.

Można się było o tym przekonać podczas niedzielnego koncertu amerykańskiego gitarzysty Pata Metheny'ego we wrocławskiej Hali Ludowej. Artysta wrócił do Wrocławia po 25 latach promując swój najnowszy krążek "Orchestrion".

Zaczęło się od stonowanych kompozycji zagranych na różnych gitarach. Podobne tempo dźwięków i sam Pat Metheny skupiony na instrumentach przez pierwsze kilkanaście minut koncertu mogły wskazywać na to, że tak spokojnie będzie już do końca. Jednak kiedy podczas trwania czwartego utworu zaczęła wybrzmiewać perkusja, zgromadzona w Hali Ludowej, siedząca na krzesłach, czterotysięczna publiczność zaczęła podrygiwać. Bomba wybuchła przy kolejnej kompozycji. Wtedy czerwona kotara opadła i odsłoniła "orchestrion", czyli kilkutonową machinę złożoną z kilkudziesięciu instrumentów.

Przez kolejne półtorej godziny Pat Metheny, jak mistrz ceremonii, kierował mechanizmem grając jedynie na gitarze. Wystarczyło zamknąć oczy i mogłoby się wydawać, że na scenie jest tłum "żywych" muzyków. Wybrzmiało wszystkich pięć utworów z "Orchestrionu" (w tym tytułowa suita z fantastycznie zaimprowizowanym fragmentem), a także m.in. zaaranżowany na nowo utwór "Unity Village" z debiutanckiej płyty Pata Metheny "Bright Size Life" z 1976 r. , nagranej w znakomitym składzie z basistą Jaco Pastoriusem i perkusistą Bobem Mosesem. Improwizacji podczas koncertu było sporo. Dzięki nim można było obserwować, jak poszczególne instrumenty, niczym trybiki w machinie, skonstruowanej za pomocą inżyniera Erica Singera, na siebie oddziałują i co z tego oddziaływania wynika. Dostaliśmy solidną porcję bardzo akustycznego (jak na współpracę z robotami) jazzu, przypominającego dokonania gitarzysty z jego zespołem Pat Metheny Group.

Mimo że artyście nie udało się osiągnąć tak czystego brzmienia jak na krążku "Orchestrion", był to świetnie zagrany, bardzo dobry koncert. Z bisem i owacjami na stojąco. Miejmy tylko nadzieję, że na kolejny występ Pata Metheny'ego we Wrocławiu nie będziemy musieli czekać aż 25 lat. Koncert artysty rozpoczął 46. Wrocławski Festiwal Jazz nad Odrą, który potrwa w stolicy Dolnego Śląska do 6 marca.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto