A to bardzo ważny człowiek największej wioślarskiej osady – nazywa się Daniel Trojanowski i jest sternikiem.
– Właściwie zawsze chciałem być wioślarzem, ale przy mojej posturze wiosło ważyło więcej ode mnie. Fizycznie więc zostałem jakby stworzony do roli sternika – mówi Daniel Trojanowski.
Urodzony w 1982 roku w Brodnicy Trojanowski, wioślarską karierę rozpoczynał w Toruniu, gdzie uczył się w technikum. Potem była szkoła mistrzostwa sportowego. W wieku 16 lat został więc sternikiem i bardzo szybko okazało się, jak niezbędnym ogniwem jest dla ósemki, chociaż pływał też w dwójkach i czwórkach ze sternikiem. Obecnie jest zawodnikiem bydgoskiego Zawiszy. W 1999 roku został mistrzem świata juniorów w ósemce. I wtedy od razu trafił też do seniorskiej, największej i najbardziej prestiżowej, zwanej też królewską – reprezentacyjnej osady.
Tak jest do dzisiaj, a więc już ponad 11 lat. Ma w dorobku medale mistrzostw Europy (złoto, dwa razy srebro i brąz). Brakuje co prawda krążka z mistrzostw świata – najbliżej podium był z kolegami w 2009 roku w Poznaniu – kiedy bardzo niewiele zabrakło do podium (czwarte miejsce). Dwukrotnie też startował w igrzyskach olimpijskich (ósme miejsce w Atenach 2004 i piąta lokata w Pekinie 2008).
Podczas wyścigów na jego barkach spoczywa realizacja założonej wcześniej taktyki. Jednocześnie obserwuje dokładnie rywali, kontroluje sytuację na torze i poprawia błędy swoich kolegów. Jest praktycznie prawą ręką trenera. Podobnie jest też podczas wyczerpujących treningów.
– To jest ciężka praca, ale ja nie narzekam. Staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej potrafię. Przed każdym startem ustawiam łódkę, poprawiam zauważone błędy. Jestem takim łącznikiem między kolegami, a szkoleniowcem. Po zawodach pomagam znosić sprzęt do hangaru – mówi Daniel Trojanowski.
Podczas obozów przygotowawczych organizuje wszystkim wolny czas, ale też jest dokładnie zorientowany, jakie odżywki powinni zażywać jego koledzy. Można pokusić się o opinię, że ważący prawie po sto kilogramów mężczyźni nie zjedzą tego, czego nie poda im kolega z osady.
Sternik to dość specyficzna rola, bo przecież nie ma osobnych zawodów, podczas których można znaleźć takiego człowieka, niezbędnego w ósemce.
– Dużo nauczyłem się od trenerów, ale też od chłopaków z osady. Dlatego wszystkich znam bardzo dobrze. U sterników ważne są predyspozycje psychiczne, które pomagają w dowodzeniu osadą. To jest ośmiu chłopa, są indywidualności, różne charaktery, a ja muszę scalać tę ekipę, żeby nie było jakiś rozłamów. Czasami jest trudno to pogodzić. Ale jestem z nimi od wielu lat i to na dobre i na złe – dodaje Daniel Trojanowski.
Wielki, mały człowiek w królewskiej osadzie. I jedyny, którego tak słychać.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?