Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Sokołowska: "Wymagania, konkurencja, wyścig z czasem. Świat jest stresujący"

Redakcja MM Poznań
Redakcja MM Poznań
Z Katarzyną Sokołowską rozmawiamy o jej pierwszym pokazie, ...
Z Katarzyną Sokołowską rozmawiamy o jej pierwszym pokazie, ... TVN / Robert Wolański​
Z Katarzyną Sokołowską rozmawiamy o jej pierwszym pokazie, przyjaźni z projektantami i barierach programu "Top Model".

Katarzyna Sokołowska - reżyserka pokazów mody, jurorka programu "Top Model" w TVN. Od 20 lat współpracuje ze znanymi polskimi projektantami, organizując pokazy mody.


Mela Koteluk: Nie jestem ani popularna, ani alternatywna [rozmowa MM]



Czym się pani zajmowała, zanim zajęła się organizowaniem pokazów mody?

- Reżyserią pokazów mody zajmuję się od 20 lat. Oczywiście w tamtych czasach nie był to prosty wybór. Po pierwsze dlatego, że wyrosłam w środowisku muzycznym i przez 15 lat koncertowałam w Polsce i na świecie, z muzyką poważną i dawną.

Słyszałam, że grała pani na interesujących instrumentach?

- Tak, np. na krumhornie (z niem. zakrzywiony róg - przyp. red). Wtedy ukształtowała się moja wyobraźnia i potrzeby artystyczne. Na początku studiów reżyserskich byłam związana z teatrem, ale kiedy zrobiłam pierwszy pokaz mody, odkryłam, że taka formuła spełnia wszystkie moje potrzeby. Zarówno do reżyserowania, ustawiania choreografii, jak i realizacji fascynacji muzycznych. Odkryłam, że to kręci mnie najbardziej na świecie i byłby to mój wymarzony zawód.

Dobrze ocenia pani swój wybór po tych 20 latach?

- Tak, z pełną świadomością mogę powiedzieć, że to był dobry wybór, choć droga była bardzo długa.

Była to droga przez mękę?

- Czasami przez mękę, ale trzymały mnie te wszystkie momenty satysfakcji. Pokazy mody to są olbrzymie emocje. Stojąc w reżyserce i "zawiadując" pokazem, czuję coś wyjątkowego, obserwuję też ludzi na widowni, ich reakcje, emocje. Myślę wtedy sobie: "jestem na swoim miejscu, tam, gdzie zawsze chciałam być i to był dobry wybór". Proszę pamiętać, że to jest zawód drugiego planu i dopiero telewizja spowodowała, że mówi się o tym głośno.

Czyli pani rola była raczej drugoplanowa.

- Tak, ale to jest naturalne i nie miałam z tego powodu żalu ani do siebie, ani do innych. To zawód, który łączy w sobie z jednej strony rolę artystyczną, a z drugiej usługową, jest pełnym wsparciem dla projektanta. A popularność jest konsekwencją mojej pracy, a nie na odwrót.

Pokazała pani też na czym polega zawód reżysera pokazów mody, co dla wielu osób było czarną magią.

- Premiery projektantów i pokazy mody to niezwykłe wydarzenia, na których bywa kilkaset osób, często nie są one dostępne dla szerszej publiczności. Trudno sobie wyobrazić, jak powstają. To przez telewizję i takie formaty jak np. "Top Model" okazało się nagle, że wokół projektantów są też reżyserzy, styliści, realizatorzy muzyki, scenografii, obsługa backstage'u. A w końcu ci, którzy pomagają im te ubrania sprzedać.

Skoro jesteśmy przy programie "Top Model". W tej edycji po raz pierwszy biorą udział mężczyźni. Jak sobie radzą? Czy wymaga się od nich więcej niż od dziewczyn?

- To jest taki sam zawód jak zawód modelki. Nie odczuwam żadnych różnic, jedyną jest to, że faceci nie muszą chodzić na obcasach (śmiech). Dziewczyny też trochę wcześniej zaczynają, ale faceci z kolei mogą w tym zawodzie pracować dłużej. Wciąż mało jest u nas dojrzałych modeli, którzy świetnie wyglądają. Jeśli chodzi natomiast o warsztat, emocje i stres, to ta praca wygląda dokładnie tak samo.

Może pani swoim okiem ocenić zdjęcie męsko – męskie w "Top Model" (Mateusz Jarzębiak i Mateusz Maga)?

- Oni w krótkim czasie poddawani są pewnym zadaniom, które oczywiście zdarzają się w modowym świecie, ale na pewno nie w tak ekstremalnej formule. W pigułce przeżywają te wszystkie rzeczy, które mogą ich spotkać. Z jednej strony oceniamy zdjęcie, ale z drugiej istotna jest dla nas ich gotowość, umiejętności i współpraca. Ja nie oceniam tu samego zdjęcia, ale ludzi i to, co się z nimi dzieje w trakcie programu. Suma tych zadań i to, jak sobie z nimi radzą, wpływa na ich rozwój zawodowy i progres.

Czy uważa pani, że sesje "Top Model", np. eksponujące nagość, nie są zbyt odważne dla początkujących modelek?

- Myślę, że tu w ogóle nie o nagość chodzi, ale o presję związaną ze stresem, z młodym wiekiem, brakiem doświadczenia. Świat wokół nas jest stresujący: wysokie wymagania, konkurencja, wyścig z czasem… I czy ktoś podejmuje wyzwanie w modelingu, sporcie czy wyzwania związane np. z muzyką, musi się liczyć ze wszystkim, czego to dotyczy.


Dawid Podsiadło: Fani mojego wizerunku z X-Factora mogą być rozczarowani


Uczestnicy programu muszą przekraczać swoje bariery, żeby przejść do kolejnego etapu.

- Oni się na to godzą. Chcą się sprawdzać akurat w tym świecie, nie w muzyce, sporcie czy nauce. Dla mnie to jest tego samego rodzaju proces. Jeśli zdecydowali się być w takim programie, w takim formacie i świecie modelingu, to konsekwencją tego jest też gotowość na takie zadania. To znaczy, że będą się z tym mierzyć na co dzień. Jeśli zmierzą się z tym tutaj, to będą potrafili zmierzyć się z tym później.

Pani mierzy się na co dzień z pracą reżysera. Od czego zaczyna pani realizację pokazu? Jak wygląda proces twórczy?

- Tak, to jest proces. Z niektórymi projektantami spotykam się już bardzo długo i mamy oparty na zaufaniu system pracy. Często dzień po pokazie dostaję telefon z pomysłem na kolejne wydarzenie. Proces zaczyna się od rozmowy z projektantem o kolekcji, o tym, co chce przekazać, co miał na myśli projektując, jak wyobrażał sobie pokaz.

Kto decyduje o ostatecznym charakterze pokazu?

- Za każdym razem i z innym projektantem wygląda to nieco inaczej. Jeden skupia się na ogólnej koncepcji, inny tylko na kolekcji. Projektanci to artyści i często mają jasno określone wizje. Ale od wizji do realizacji jest bardzo daleka droga. Jesteśmy ograniczeni budżetem, miejscem, sprawami technicznymi. Oprócz miękkiej sfery materii artystycznej jest też twarda rzeczywistość biznesowa, czyli finanse, czas, ludzie, ograniczenia, negocjacje.


Reżyseruje pani pokazy od wielu lat, jak zmienił się rynek modowy w Polsce?

- Bardzo się zmienił. Od takiego wolnego ruszenia, kiedy wszyscy robili wszystko, a projektant często sam zajmował się kolekcją, pokazem, sprzedażą. To teraz bardzo wyspecjalizowana branża, skupiająca wielu utalentowanych ludzi z różnych dziedzin.

Czyli pani odciąża projektantów i pozwala im na tę radosną twórczość, do której są stworzeni.

- (Śmiech) … W jakiejś części tak. Po uzgodnieniu koncepcji z projektantem, następują kolejne etapy, w których projektanci nie muszą uczestniczyć, np. uzgadnianie całej masy szczegółów technicznych czy logistycznych. Mogą wtedy skupić się na kolekcji. Nasza współpraca oparta jest na dużym zaufaniu, to bardzo ważny element tej współpracy.

Czy w tym środowisku jest możliwa przyjaźń?

- Jest możliwa, oczywiście. Jeśli jest się lojalnym i robi się swoje, jeśli umie się uszanować pracę projektantów i dobrze poruszać w różnych konwencjach. Pokaz mody to pokaz mody, to formuła, która jest przede wszystkim prezentacją kolekcji. Ale proszę zobaczyć, że te pokazy jednak się różnią, emocjami, dynamiką, oprawą, przekazem. Każdy projektant inaczej myśli. Rolą reżysera jest zgoda na pewne pomysły, ale też odwaga, aby powiedzieć swoje zdanie.

Mogłaby pani opowiedzieć o swoim pierwszym pokazie? Jak wyglądał, jak go pani przeżywała?

- To był pokaz dyplomowy studentów projektowania ubioru. Od pierwszego momentu kierowałam się intuicją i swobodą poruszania w pewnego rodzaju małej formie scenicznej, wyniesionej z moich koncertów. Pamiętam na pewno jedną emocję, myśl, że to jest właśnie to, co chcę robić. Ale potem była jeszcze długa droga.

Czy jest różnica w organizowaniu pokazów dla polskich i zagranicznych projektantów?

- Nie, praktycznie wygląda to tak samo. Największe domy mody to są też ogromne finanse. Ale nie wszystko jest kwestią pieniędzy i rozmiar pokazu, nie stanowi o jego wadze. Liczy się wyobraźnia, umiejętność poruszania w konwencji, jakość. Pokaz musi być modowym wydarzeniem.

Brakuje pani czasem weny?

- Wybierając taką drogę, żyjemy cały czas w pewnym pobudzeniu. Nie wychodzimy z pracy o godz. 15. Całe moje życie, wyobraźnia, spotkania, wybory, powodują, że człowiek żyje w pewnego rodzaju artystycznej gotowości. Zwykle jestem przed produkcją pokazu, w jej trakcie lub po... . Czasem pomysł wydaje się genialny, a w trakcie pracy musimy się z niego sami wycofać i brutalnie sobie powiedzieć, że coś jest nie do zrealizowania. To też jest kwestia doświadczenia, uczciwości, wiedzy. Kiedy odpuścić, a kiedy walczyć o określony efekt.

Można powiedzieć, że z jednej strony jest pani artystką, a z drugiej twardą bizneswoman.

- To złożony zawód. Obejmujący trzy kluczowe sfery. Artystyczną, gdzie jest nasza wyobraźnia, estetyka, moda. Druga sfera to budżet, biznes i negocjacje. Trzecia sfera to praca z ludźmi, umiejętność komunikacji, delegowania zadań, brania odpowiedzialności. Ten zawód jest dla mnie wciąż fascynujący. Czy robię duży autorski pokaz projektanta czy mały kameralny pokaz dla 100 osób, fashion week, pokaz w centrum handlowym czy małą prezentację – walczę o tę samą jakość.
Zmieniają się tylko warunki.

Bardzo żałuję, że muszę kończyć rozmowę, mogłabym rozmawiać z panią cały dzień.

- Cóż, praca to moja pasja (śmiech).

Rozmawiała Magdalena Gintowt-Dziewałtowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto