Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaziukowe palmy na Starym Rynku

Elżbieta PODOLSKA
Dwór Jagiellonów z kronikarzem Leszkiem Długoszem na czele.
Dwór Jagiellonów z kronikarzem Leszkiem Długoszem na czele.
W samo południe z wieży ratuszowej na Starym Rynku rozległy się hejnały wileński i poznański. To był znak do rozpoczęcia kolejnych Kaziuków, czyli corocznego święta kresowiaków i ich sympatyków zamieszkałych w ...

W samo południe z wieży ratuszowej
na Starym Rynku rozległy się hejnały wileński i poznański. To był znak do rozpoczęcia kolejnych Kaziuków, czyli corocznego święta kresowiaków i ich sympatyków zamieszkałych w Poznaniu. Zjawili się tłumnie, mimo
nie najlepszej pogody.

Część Starego Rynku wyglądała jak średniowieczne gród, dookoła stragany, a w centralnym punkcie estrada otoczona wianuszkiem ludzi.

Powodzenie w następnym roku

Nagle wśród ludzi zrobiło się zamieszanie. Środkiem dumnie kroczył król Kazimierz w otoczeniu swojej świty. Pokłonili się zgromadzonym, a także arcybiskupowi Juliuszowi Paetzowi, który wszedł na estradę, by pobłogosławić kołacz wileński. Zapewni to szczęście i powodzenie na cały następny rok.

- Miałem wiele kontaktów z kresowiakami i wilnianami w mojej pierwszej parafii w Łomżyńskiem - opowiada arcybiskup Juliusz Paetz. — To są wspaniali ludzie, bardzo otwarci, dobrzy i kulturalni. Zaprzyjaźniłem się z wieloma z nich, dlatego nie mogłem dzisiaj odmówić sobie przyjemności przyjścia na Kaziuki i pobłogosławienia kołacza.

Święto zakochanych

Tłum gęstniał z każdą chwilą. Z boku estrady szykują się zespoły: ,,Solczanie’’ z Solecznik na Litwie, ,,Kresowiacy’’ z Lidy na Białorusi oraz Jastrowiacy. Niektórym łza się w oku kręci. Pamiętają, jak wyglądały takie kaziukowe kiermasze w Wilnie.

- Tam to było także święto rzemieślników, rolników i zakochanych. Każdy chłopak kupował swojej wybrance piernikowe serce z odpowiednim napisem - opowiada starsza pani. - Dzisiaj też można tutaj takie kupić, ale mają już tylko lukrowane rysunki, a ja pamiętam jak dostałam taki ze słowem: kocham. I były to oświadczyny. Dzięki poznańskim kaziukom możemy choć na chwilę wrócić do czasów młodości, beztroski, do miejsca, gdzie zostały nasze serca.

Otwarte serca

Na Kaziuki przychodzą nie tylko kresowiacy, ale także wielu rodowitych poznaniaków: - To świetna impreza. Zawsze zaopatrujemy się na niej w wielkanocne palmy - mówi Mirosław Kopczyński - Takich palm, jak w Wilnie nie robią nigdzie na świecie. Szczególnym sentymentem darzymy z żoną te, które sprzedaje pani Wala Saletis. W tym roku są szczególnie piękne. I choć nie mamy żadnych związków krwi z kresami, czujemy się z nimi, a właściwie z ludźmi stamtąd bardzo związani, nasze serca są zawsze dla nich otwarte.

Teresa Mackiewicz
Przychodzę na Kaziuki co roku. Jestem poznanianką, ale mój mąż pochodzi z tamtych stron. W tym roku z powodu pogody nie bardzo mi się podoba. Wszystko jest takie szare, zmarznięte, ludzie poubierani w długie płaszcze. Może jak przestanie padać i zrobi się nieco jaśniej, impreza też ożyje.
Ewa Trzaska
Przychodzę na Kaziuki już od kilku lat. Nie mam żadnych wileńskich korzeni. Jestem rodowitą poznanianką, ale już parę razy byłam na kresach z biurem podróży. Tą pasją zarazili mnie przyjaciele. Nawet na ostatniej wystawie fotograficznej o kresach w Zamku są moje zdjęcia z Bukowiny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto