Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kinga Przyborowska: "Proces trzech" był bagatelizowany

Redakcja
W przeddzień rocznicy wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956 roku rozmawiamy z Kingą Przyborowską, historyczką, autorką właśnie wydanej książki „Poznańskie procesy 1956: Proces trzech” i współautorką wystawy „Romek Strzałkowski”.

Radek Rakowski: Pani książka jest rozwinięciem pracy magisterskiej. Chciałbym w takim razie zapytać o sam początek pisania – czyli o moment wyboru tematu. Na ile była to pani własna decyzja, a może także wpływ prof. Stanisława Jankowiaka, promotora pracy?

Kinga Przyborowska: Temat był moim wyborem – interesuję się prawem, kryminalistyką i historią. Te wszystkie elementy mają swoje odbicie w „Procesie trzech”, dlatego zdecydowałam się na wybór tego tematu. Samo pisanie pracy magisterskiej wywołało u mnie pewien niedosyt. Przede wszystkim chciałam się skontaktować z tymi ludźmi, poznać ich, dowiedzieć się, jak udział w procesach odbił się na ich życiu. Niestety okazało się, że żaden z nich już nie żyje – ostatni zmarł w 1993 roku. Ale zostały rodziny, które bardzo dużo wiedziały i bardzo mi pomogły przy napisaniu tego czwartego rozdziału mojej książki – czyli dalszych losów skazanych.

W jakim stopniu książka różni się od pracy magisterskiej?

W momencie, kiedy pisałam pracę magisterską, nie wiedziałam co działo się z panem Jerzym Sroką. Dowiedziałam się tylko od sąsiadów ze wsi, w której mieszkał, że w latach 60. czy 70. wyprowadził się do Słubic i zginął w wypadku samochodowym. Na miesiąc przed oddaniem książki do druku udało mi się odnaleźć rodzinę Jerzego Sroki w Słubicach i w Niemczech. Okazało się, że to, co miałam w pracy magisterskiej było nieprawdą. Pan Jerzy Sroka wcale nie zginął w latach 70. w wypadku samochodowym – zmarł w latach 80. na atak serca. Książka jest też bogatsza o zdjęcia Jerzego Sroki – te późniejsze, nie tylko te z lat 50.

Czy trudno było przekonać rodziny do zawierzenia pani – młodej osobie, która bada niezbyt odległą historię?

Liczyłam się z tym, że mogą mnie ci ludzie nie przyjąć. Jednak byłam mile zaskoczona. Bardzo mi pomogła rodzina Józefa Fołtynowicza. Pan Przemysław woził mnie od rodziny do rodziny (pan Fołtynowicz miał bardzo dużo braci), przedstawiał mnie wszystkim. Rodzina Kazimierza Żurka kiedyś się zawiodła – w latach 90. ktoś pojawił się u nich, chciał na pisać na temat pana Kazimierza, ale zabrał dokumenty i zniknął. Tu było trochę ciężej, pani się na mnie patrzyła i nie wiedziała czy ja nie zrobię tego samego. Ale zaufała mi. Z rodziną Jerzego Sroki nie było żadnych problemów, także bardzo mi pomogli.

Czytając „Poznańskie procesy 1956: Proces trzech” widać bardzo duży wkład pracy. Bardzo dużo materiałów źródłowych, przypisów do różnych dokumentów. Jak długo pracowała pani nad książką?

Samo zbieranie dokumentów, zapoznanie się z dokumentami na temat „Procesu trzech” zajęło mi około półtora roku. Wcześniej, przyznam się szczerze, sam proces znałam tylko powierzchownie z książek dotyczących Poznańskiego Czerwca. I właśnie to, że ten temat był tak zbagatelizowany, chciałam o tym napisać. Ostatni rok to była praca nad doszlifowaniem tej książki, tak żeby miała ona jak najwięcej kompletnych informacji.

I jednocześnie praca nad otwartą dziś wystawą o Romku Strzałkowskim…

Chciałam na tej wystawie pokazać Romka Strzałkowskiego nie tylko jako najmłodszą ofiarę Poznańskiego Czerwca. Prezentujemy tu jego dzieciństwo, miłość do muzyki. Jest na wystawie także bardzo wiele wcześniej niepokazywanych dokumentów. Są listy matki Strzałkowskiej do ks. Józefa Jarzębowskiego. Możemy zobaczyć  inne niż wszystkim znane fotografie Romka - wszyscy najlepiej znamy fotografię z Pierwszej Komunii Romka, dlatego tu mamy też inne zdjęcia – jak chociażby zdjęcie Romka przy pianinie. Jest też przestrzelona koszula Romka Strzałkowskiego.

W wystawę o Romku Strzałkowski wplata się w naturalny sposób historia Poznańskiego Czerwca i innych bohaterów tych wydarzeń…

Tak, ale tych którzy byli w jakiś sposób z Romkiem Strzałkowskim związani - widzieli go tego dnia, czy też na końcu znaleźli jego zwłoki w dyspozytorni UB.

Co poznaniacy powinny wiedzieć o Romku Strzałkowskim?

Przede wszystkim to, że Romek Strzałkowski był najmłodszą ofiarą Poznańskiego czerwca. Gdy zginął miał 13 lat. A także, że nasz poznański bohater wcale nie był rodowitym poznaniakiem – urodził się bowiem  w Warszawie.

Wystawę "Romek Strzałkowski" otwarto dziś w Muzeum Poznańskiego Czerwca 1956.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto