Gospodarzami jazzowego grania byli doskonale znani już dylematowej publiczności Robert Antkowiak - piano, Lechu Ranz - bass i Marek Jakubowski - perkusja. I jak zwykle oczarowali publiczność maestrią i wyczuciem klimatów jazzowych standardów granych z niesamowitą lekkością i finezją. Była tam i odrobina humoru, gdy było trzeba - i perfekcyjnie oddana nutka melancholii w "Karnawałowym poranku".
Jednym ze słuchaczy koncertu była sama Hanna Banaszak, choć nie wszyscy od razu zauważyli jej obecność - siedziała w zacisznym kącie, tuż przy ścianie. Wszystko wydało się, gdy muzycy zadedykowali jej jeden ze swoich utworów. Wtedy było już tylko kwestią czasu, gdy publiczność zacznie prosić artystkę, w końcu przecież wokalistkę jazzową, by też zaśpiewała.
I zaśpiewała! Słuchacze aż powstawali od stolików i ustawili się w półkolu przed sceną, by nie tylko słyszeć, ale i widzieć wokalistkę, oklaskując ją gorąco. Hanna Banaszak brawurowo zaśpiewała dwa utwory i pożegnała wszystkich fanów jazzu, zachwyconych tym nieoczekiwanym i doskonałym bonusem koncertu.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?