Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec litości!

Leszek WALIGÓRA
Kołodko chce zlikwidować ulgi i odliczenia od podatków. Wszystkie. Czy coś chce dać nam w zamian? Minister finansów Grzegorz Kołodko, od pół roku przygotowujący się do zapowiadanej przez siebie reformy ...

Kołodko chce zlikwidować ulgi i odliczenia od podatków. Wszystkie.
Czy coś chce dać nam w zamian?

Minister finansów Grzegorz Kołodko, od pół roku przygotowujący się do zapowiadanej przez siebie reformy podatków, w końcu zaczął zdradzać jej szczegóły. Szczegóły, które mało komu się spodobały. Minister chce zlikwidować wszystkie ulgi i odliczenia od podatków. Większość specjalistów w tym właśnie upatrywała sposobu na unikanie fiskusa.

Pomysł jest więc dobry. Ale… wszyscy, którzy proponowali likwidację ulg, zakładali też równoczesne obniżenie podatków. W przeciwnym wypadku my podatnicy mielibyśmy do zapłacenia podatki de facto większe od dotychczasowych. I z tym „przeciwnym wypadkiem” możemy mieć do czynienia.

Ulgi dla bogatych

Dziś najwięcej odliczają sobie najbiedniejsi – można by stwierdzić patrząc na kwoty, jakie rocznie budżet państwa „traci” z powodu ulg i odliczeń. Ale ci najbiedniejsi, ponad 90 procent społeczeństwa, które płaci 19-procentową stawkę podatku, tak naprawdę mogą skorzystać z niewielu ulg. Największe są bowiem zarezerwowane dla najbogatszych. I to właśnie bardzo niski odsetek osób objętych najwyższą stawką podatku zajmuje drugie miejsce pod względem wielkości wykorzystanych ulg. W przeliczeniu na jedną osobę, ci z progu najbogatszych mogą korzystać z wielokrotnie wyższych kwotowo ulg. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby zarabiający średnią krajową (średnią, która dotyczy kilkunastu procent społeczeństwa, zdecydowana większość zarabia mniej), mógł skorzystać z ulg budowlanych czy na budownictwo pod wynajem. Jak osoba zarabiająca 20 tysięcy złotych rocznie ma kupować warte 100 tysięcy złotych mieszkania pod wynajem?

Minister wyzyskiwacz

Te ulgi mają więc zniknąć. Oznacza to, że najbogatsi będą płacić pełną, 40-procentową stawkę podatkową. Kołodko obiecuje, że w ramach wyrównywania strat stawki te obniży. Do 36 i 28 procent dla najbogatszych. Dla najbiedniejszych mogłaby zostać wprowadzona stawka zerowa, ale ci, którzy płacą najpopularniejszą stawkę – 19 procent, będą musieli pogodzić się z likwidacją kwoty wolnej od podatku. Innymi słowy – zarabiający najmniej będą musieli płacić rocznie podatek wyższy o około 500 złotych. I to jest obniżka podatków?

Poseł Stanisław Kalemba z PSL mówi: obciążenia z tej grupy podatkowej powinno się przenieść na grupy o największych dochodach.
Pomysł PSL-u polega na wprowadzeniu dodatkowej 50-procentowej stawki podatku dla najbogatszych. Bez ulg i odliczeń.

Nie wiadomo jeszcze, co dokładnie znajdzie się w reformie finansów i czy uda się ją wprowadzić w tym roku. Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje też czy minister Kołodko zakłada, że jego projekty wspomogą wzrost gospodarczy. Przykłady Rosji, Estonii, Irlandii, Stanów Zjednoczonych czy Tajwanu pokazują, że raczej obniżki podatków dają takie efekty. W pierwszych trzech przypadkach rozkwit gospodarki przyniosło wprowadzenie podatku liniowego lub choćby podatków zbliżonych pod względem rozwiązań.

Dlaczego nie liniowy?

– Docelowo w Polsce powinien całkowicie zniknąć podatek dochodowy – nieco ryzykowny zabieg proponuje Marcin Libicki, poznański poseł Prawa i Sprawiedliwości. Ale głosy dotyczące podatku liniowego słychać w Polsce już od dawna. Mówią o tym przedsiębiorcy, politycy, ekonomiści. Mówił nawet sam Leszek Balcerowicz, gdy jeszcze był ministrem finansów. – Wtedy zaproponowane przez niego obniżki podatków zablokował prezydent – przypomina Libicki. Podatek liniowy to bodaj jedyna kwestia, w której Andrzej Lepper, lider Samoobrony zgadza się z Balcerowiczem.
Ale ten podatek ma również przeciwników. – Podatek liniowy tak naprawdę mają już przedsiębiorstwa – wynosi on 28 procent. Ja jestem za objęciem taką jednolitą stawką wszystkich przedsiębiorców, bo to wyrównywałoby szanse. Ale liniowy podatek dochodowy to zły pomysł. Ludzie, którzy zachowają dzięki temu więcej pieniędzy nie przekształcą tego w inwestycje – zapewnia poseł Stanisław Stec z SLD.
Wielu polityków broni natomiast obecnego systemu jako „sprawiedliwego społecznie” – większe obciążenia spadają na bogatszych, mniejsze na biedniejszych. Marcin Libicki twierdzi, że to demagogia. – Łatwo demagogicznie przedstawić podatek liniowy jako gest w stronę najbogatszych. Prawda jest jednak taka, że daje on wszystkim podniesienie poziomu życia – twierdzi poseł.

Stanisław Stec
poseł SLD

Według mnie, nie powinno się likwidować wszystkich ulg. Wręcz powinno się wprowadzić nowe – takie, które pobudzałyby inwestycje i tworzenie nowych miejsc pracy. Popieram natomiast wprowadzenie zerowej stawki dla najbiedniejszych.

Marcin
Libicki
poseł PiS

Podatek dochodowy powinien zniknąć, bo z tego tytułu do budżetu trafia tylko 20 procent dochodów, natomiast straty wynikające z obniżenia aktywności gospodarczej ludzi, którzy muszą płacić podatek od zarobionych przez siebie pieniędzy, są znacznie większe. Jestem przekonany, że rezygnacja z tego podatku przyniosłaby wzrost gospodarczy, który wyrównałby ewentualne straty dla budżetu. W pierwszym etapie ten podatek powinien przybrać formę podatku liniowego. Wszystkie przykłady na świecie wskazują, że równomierny podatek liniowy wynoszący od 16 do 17 procent przynosi korzyści gospodarcze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto