MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Koszykówka zawsze sprawiała mi radość

Rozmawiał Grzegorz SZKIŁĄDŹ
Rozmowa z Tomaszem Jankowskim, byłym zawodnikiem Lecha Poznań, Nobilesu (Anwilu) Włocławek, Bobrów Bytom i Prokomu-Trefl Sopot, który z powodu kontuzji musiał zakończyć karierę.

Rozmowa z Tomaszem Jankowskim, byłym zawodnikiem Lecha Poznań, Nobilesu (Anwilu) Włocławek,
Bobrów Bytom i Prokomu-Trefl Sopot, który z powodu kontuzji musiał zakończyć karierę.

Czy jest nadzieja, że zobaczymy pana jeszcze kiedyś na koszykarskich parkietach?

- Niestety kontuzja stawów biodrowych okazała się na tyle poważna, że o powrocie na boisko nie ma mowy. Po kilku konsultacjach z lekarzami w Niemczech, Austrii i Polsce byłem zmuszony zakończyć karierę.

Pamięta pan swój pierwszy kontakt z koszykówką?

- Wszystko zaczęło się w Szkole Podstawowej nr 18 w Poznaniu. Byłem w trzeciej klasie, kiedy przyszedł do nas trener Waldemar Piechowiak, który robił nabór do drużyny kadetów Lecha Poznań. On był moim pierwszym szkoleniowcem i u niego uczyłem się podstaw gry w koszykówkę.

Jak pan wspomina okres kilkunastu lat gry w Lechu Poznań?

- Wspominam ten okres bardzo miło z wielu względów. Po pierwsze jako junior mogłem grać w Lechu, który był w Polsce koszykarską potęgą, a miał również udane występy w Pucharze Europy. Było dla mnie wielką frajdą wchodzić do drużyny-legendy. Po drugie grałem w rodzinnym Poznaniu, gdzie czułem się świetnie.

Po okresie gry w Lechu przeniósł się pan do Anwilu
Włocławek. Co zdecydowało o przeprowadzce?

- Niestety w Poznaniu nastały trudne czasy dla koszykówki, brakowało pieniędzy i zainteresowania drużyną. Swoje mecze rozgrywaliśmy w Swarzędzu. Zespół zaczynał się rozpadać. Dopisało mi szczęście i dostałem konkretną propozycję z Anwilu Włocławek. Trenerem włocławian był dobrze mi znany z Lecha Wojciech Krajewski, finanse mnie zadowalały, a poza tym było blisko do rodzinnego Poznania, więc nie zastanawiałem się długo.

Gdy odchodził pan z Anwilu do Prokomu-Trefl Sopot głośno było o konflikcie z trenerem włocławian, Danielem Jusupem.
O co dokładnie chodziło?

- Faktycznie nie był to ciekawy okres w mojej karierze, jednak nie chcę już do tego wracać. Wszystkie te nieprzyjemne chwile wyrzuciłem już z pamięci.

Choć aż sześć razy pańskie drużyny grały w finałach, ani razu nie udało się zdobyć mistrzostwa Polski. Dlaczego?

- Grając we Włocławku zawsze na drodze do tytułu stawał nam Śląsk Wrocław, który był wtedy najlepszy w Polsce. Nam zawsze czegoś brakowało. Z Prokomem graliśmy w finałach dwa razy i chyba najbliżej tytułu byliśmy dwa lata temu. O porażce również ze Śląskiem Wrocław decydowały pojedyncze akcje, jakiś niecelny rzut, czy niepotrzebny faul. Jednak strasznie nad tym nie boleję, ponieważ koszykówka zawsze sprawiała mi radość. Zawsze grałem w najlepszych klubach i z najlepszymi zawodnikami. To rekompensowało brak tytułu.

Przez wiele lat był pan podporą polskiej reprezentacji. Jak pan wspomina grę w kadrze?

- Zdecydowanie największym sukcesem było siódme miejsce na mistrzostwach Europy w Barcelonie w 1997 roku. Tworzyliśmy wtedy bardzo zgraną ekipę i ten wynik nie oddawał w pełni naszych możliwości. Pamiętam mecz z Grecją, który przegraliśmy, ponieważ nie wszyscy zawodnicy do końca wierzyli w swoje umiejętności.

Jak ocenia pan obecną kadrę?

- Teraz zespół zupełnie się zmienił. Trener Andrzej Kowalczyk próbuje nowych, młodych zawodników. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Co pan robi po zakończeniu kariery, chyba o zupełnym rozbracie z koszykówką nie ma mowy?

- Absolutnie nie mam zamiaru rozstawać się z koszykówką. Kiedy jeszcze mieszkałem w Poznaniu, rozpocząłem studia na AWF, potem musiałem je przerwać. Teraz z przyjemnością wróciłem do nauki i robię kurs trenerski. Uzyskałem już tytuł instruktora koszykówki. Bardzo chciałbym pracować z młodzieżą, a może nawet kiedyś uda mi się zostać trenerem drużyny ligowej. Dostałem również propozycję pracy menedżera w Prokomie Ostatnio stawiam również pierwsze kroki jako komentator sportowy. Miałem przyjemność komentować mecze Prokomu w Pucharze ULEB i muszę przyznać, że jest to bardzo fajne doświadczenie. Nie chcę stracić kontaktu z dyscypliną, którą uprawiałem przez dwadzieścia lat. Złapałem przez ten czas mnóstwo kontaktów i mam zamiar to wykorzystać.

Co nowego w życiu prywatnym?

- Wiosną mamy zamiar z kolegami otworzyć w Gdańsku dużą restaurację.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia.eu Pożegnanie Pawła Paczkowskiego z Industrii Kielce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto