Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" zachwyca w Polskim!

Redakcja
O poważny sprawach można mówić lekko i humorem. I nie oznacza ...
O poważny sprawach można mówić lekko i humorem. I nie oznacza ... Monika Lisiecka / Teatr Polski
O poważny sprawach można mówić lekko i humorem. I nie oznacza to, że tracą one na swojej wadze.

O tym, że Kuba Kowalski obdarzony jest wielkim talentem do tworzenia atrakcyjnych dla widza teatralnych wizji przekonać się mogli widzowie ubiegłorocznego konkursu „Metafory rzeczywistości”, kiedy to sprawował opiekę reżyserską nad scenicznym czytaniem Miss Julia Pastrana. Nie zdziwiła zatem decyzja Pawła Szkotaka o powierzeniu mu reżyserii Kotki na rozpalonym blaszanym dachu Tennessee Williamsa. Pochodzący sprzed ponad połowy wieku tekst wymagał nowego, świeżego spojrzenia i dostosowania do sposobu odbioru współczesnego widza. I Kuba Kowalski nie zawiódł.

Kotka na rozpalonym blaszanym dachu w Teatrze Polskim z oryginalnego tekstu Williamsa ma tak naprawdę jedynie zachowaną strukturę opowieści i główne postacie. Całą reszta została stworzona praktycznie na nowo. Oczywiście – dalej główne skrzypce gra para bohaterów – Brick i Margaret, bezdzietne małżeństwo z problemami. Mieszkające w domu razem z rodzicami Bricka oraz jego bratem, bratową i piątką ich dzieci. Wszyscy dybią na spadek po Tatulku, który lada moment ma zakończyć swój żywot zostawiając majątek w postaci ogromnych połaci żyznej ziemi i 10 milionów dolarów. Wszyscy, poza Brickiem, który zbyt skupiony jest na piciu whisky, by zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak pieniądze.

Brick w alkoholu topi swoją nieokreśloną tożsamość seksualną. Czy przyjaźń z drugim mężczyzną, pełna jednocześnie różnych gestów oznacza miłość i pożądanie? Czy jest gejem czy tylko padł ofiarą miłości innego faceta? A jeśli jest, to czy powinien się do tego przyznać? Chociażby przed sobą samym? A może warto żyć w zakłamaniu tłumiąc własne sumienie hektolitrami alkoholu?

Bo o fałszu w życiu jest w rzeczywistości Kotka na rozpalonym blaszanym dachu. O tym, kiedy drobne kłamstwa i kompromisy stają się przeszkodami w realizacji samego siebie. Z takimi problemami zmagają się bowiem wszyscy bohaterowie przedstawienia. Każdy z nich kieruje się jakimiś mniej lub bardziej ukrytymi motywami. Oczywiście dominuje chciwość, chociaż w tej bogatej rodzinie można doszukać się prawie wszystkich grzechów głównych.

"Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" Tennessee Williamsa w reż. Kuby Kowalskiego; fot. Monika Lisiecka

Kotka na rozpalonym blaszanym dachu Kuby Kowalskiego nie stara się wskazywać dróg właściwego postępowania. To metaforyczny obraz rodziny, która jest nią głównie z nazwy. Staje się uniwersalną opowieścią o ludzkich żądzach i pragnieniach. Co ważniejsze, historią, która do współczesnego widza przemawia i trafia. Kuba Kowalski z pomocą dramaturżki Julii Holewińskiej uwspółcześnili język jakim posługują się bohaterowie. Chociaż stroje (wielkie brawa za kostiumy dla Katarzyny Stochalskiej) umiejscawiają nam akcję w latach 50. ubiegłego stulecia, to postacie w nich występujące są na wskroś współczesne, silnie umocowane w realiach XXI wieku. I co najważniejsze – nie ma w tym żadnego dysonansu! Nic się nie gryzie, nie ma w tym żadnych sprzeczności!

Kuba Kowalski każe swoim aktorom śpiewać zaaranżowane na nowo polskie piosenki popularne w latach 70. i 80. minionego wieku. To świetne posunięcie zastępujące monologi mówiące o rozterkach wewnętrznych i dylematach moralnych. Jedynie jedno rozwiązanie wprowadzone przez realizatorów poznańskiej adaptacji Kotki na rozpalonym blaszanym dachu wydaje się być zbędne i nieco drażniące. To postać księdza, pojawiającego się między poszczególnymi scenami. I chociaż Andrzej Szubski stara się jak tylko może, to ksiądz wygłaszający łopatologiczne monologi o prawdzie i jej znaczeniu, zaprawione mało śmiesznymi dowcipami rodem z Falimiady i pseudofilozoficzną farsą – przeszkadza i drażni. Zamiast księdza wystarczyłoby ściemnienie.

Kotka na rozpalonym blaszanym dachu
, mimo zdolności Kuby Kowalskiego, nie robiłaby tak świetnego wrażenia, gdyby nie rewelacyjna obsada aktorska. Teresa Kwiatkowska jako Mamuśka, Ewa Szumska jako Margaret i Barbara Prokopowicz jako Mae tworzą świetne kobiece trio – każda z nich jest kobietą z krwi i kości, obdarzoną silnym charakterem, zdecydowaną i mocną. Wojciech Kalwat jest rewelacyjny jako Tatulek, jednak najważniejszą rolę do odegrania ma Michał Kaleta jako Brick. Obecny prawie cały czas na scenie, pogrążony a alkoholowym letargu, zataczający się, odzywający się tylko wtedy, gdy już musi – ma tak naprawdę do odegrania najwięcej i jego rola jest zdecydowanie najtrudniejsza. I Michał Kaleta z tego zadania wywiązuje się doskonale.

W tym miesiącu Kotkę na rozpalonym blaszanym dachu będzie można jeszcze zobaczyć w Malarni o godz. 19.30 w sobotę, 12 listopada i niedzielę, 13 listopada.

Kotka na rozpalonym blaszanym dachu
Tennessee Williams

Premiera: 10.11.2011
Scena: Malarnia

Reżyseria: Kuba Kowalski
Przekład: Kazimierz Piotrowski
Dramaturgia: Julia Holewińska
Scenografia i kostiumy: Katarzyna Stochalska
Reżyseria świateł: Damian Pawella
Muzyka: Piotr Maciejewski
Asystent reżysera: Andrzej Szubski
Inspicjent: Elżbieta Bednarczyk

Obsada:
Wojciech Kalwat - Tatulek
Teresa Kwiatkowska - Mamuśka
Ewa Szumska - Margaret
Michał Kaleta - Brick
Barbara Prokopowicz - Mae
Jakub Papuga - Gooper
Andrzej Szubski - Ksiądz





od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto