Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Książka o Jacku Jaśkowiaku "Dżej Dżej": Przeczytaj fragmenty!

KQ
Książka o Jacku Jaśkowiaku "Dżej Dżej": Przeczytaj fragmenty!
Książka o Jacku Jaśkowiaku "Dżej Dżej": Przeczytaj fragmenty! materiały prasowe
Premiera książki "Dżej Dżej. Rozmowy z Jackiem Jaśkowiakiem, Prezydentem Poznania" już 25 października. Już teraz przeczytaj jej obszerne fragmenty!

O MŁODSZYM SYNU
"Jacek Jaśkowiak: Stasia poznałem, jak miał siedem lat.
Staś: No, prawie osiem, brakowało mi dwóch miesięcy.
Jacek Jaśkowiak: OK, prawie osiem. Więcej opowiem później, jak Stasiu pójdzie spać.
Teraz powiem tyle, że zaczęliśmy się poznawać pod koniec 2010 roku. W maju kupiłem Stasiowi rower i powiedzieliśmy mu z Karoliną, jego mamą, że jestem jego ojcem. Wcześniej przez kilka miesięcy znał mnie jako kolegę mamy."

CZYTAJ TEŻ:

O SWOIM DZIECIŃSTWIE, STRACIE OJCA, DOMU DZIECKA I BIEDZIE
Prezydent opowiedział o tym, jak dowiedział się o szczegółach śmierci swojego ojca. Jaśkowiak miał 6 lat, gdy go stracił.
"Już jako prezydent wręczam medale za długoletnie pożycie małżeńskie i jeden pan, któremu składam gratulacje, mówi: „Ojciec byłby z pana dumny”. Patrzę, co to za człowiek… A on: „Ja byłem tam wtedy, gdy pana ojciec zginął”. Poczułem, jakbym dostał obuchem w głowę. Po uroczystości podchodzę do niego. Próbuję wysondować. „Bo to była sobota” – zaczyna. Czyli wie. „Bo to było na podstacji”. I opowiedział mi.
Mój ojciec był w grupie, która odpowiadała za utrzymanie trakcji elektrycznej na kolei. Robiono wtedy trakcję pomiędzy Warszawą i Poznaniem. Napięcie z elektrowni wychodziło na poziomie trzydziestu sześciu tysięcy woltów i oni musieli zamienić je na sześć tysięcy.
Była sobota, fajrant o czternastej, zbierali się do domów. A w tych socjalistycznych urządzeniach czasami coś się psuło. Wezwali ich przez megafon, że mają wracać usunąć awarię. I każdy – a ich było sześciu czy siedmiu – miał oczywiście coś cholernie ważnego do zrobienia w domu. A pociąg, którym mieli wracać, odjeżdżał za chwilę. Więc ten, kto zostanie, nie wróci do domu około piętnastej, tylko trzy godziny później. I Mietek, mój ojciec, mówi: „No dobra, to ja pójdę”.
Wszedł do tej budki. Trzeba było taką wajchę drągiem przesunąć. I poraziło go. Łuk elektryczny. Ojciec doszedł jeszcze do drzwi. Gdyby nie był sam, ktoś wezwałby karetkę, może by go uratowano. A tak – znaleziono go dopiero wieczorem. Bo ojciec zdążył naprawić awarię, prąd się załączył, linia chodziła i nikt nie wiedział, że coś się stało.
Mama mówiła tylko, że ojciec wziął śrubokręt nie taki jak trzeba. Ale tak jej powiedzieli, żeby zatuszować sprawę. Żeby nie wyszło na jaw, jak to wszystko tam działało. Ten osiemdziesięcioletni człowiek, który mi to opowiedział, był potem odpowiedzialny za wprowadzanie przepisów BHP i analizował wypadki. Przede wszystkim ojciec nie powinien robić tego w pojedynkę. Gdy zginął, miał trzydzieści sześć lat."

O TYM, JAK JACEK JAŚKOWIAK CHCIAŁ ZOSTAĆ JEZUITĄ
Jacek Jaśkowiak był ministrantem w kościele Świętej Trójcy na Dębcu.
"Zostałem ministrantem, gdy szedłem do komunii i kilka lat służyłem przy ołtarzu. Chodziłem po kolędzie, kasę dostawałem – to mi się oczywiście podobało, ale byłem przy tym autentycznie wierzący.
O co modlił się prezydent?
"O dobre stopnie, o inne codzienne sprawy. Ale muszę przyznać, że najwięcej modlitw zanosiłem wtedy, gdy miałem siedemnaście lat i dziewczynę. Modliłem się, żeby nie zaszła w ciążę. O nic nie modliłem się tak żarliwie.
Gdy pojawiła się Marzena, zaczęło mi się to kłócić… Ale przedtem rzeczywiście widziałem się w zakonie jezuitów."

O WYPROWADZCE Z DOMU I ŻONIE
Jacek Jaśkowiak opowiada o tym, że wyprowadza się z domu.
"(...) łączy nas z Joanną przyjaźń. Nie jesteśmy typowym małżeństwem, mamy różne podejście do pewnych spraw, ale jednocześnie w innych obszarach dobrze się rozumiemy. To ciągle związek oparty na życzliwości, chociaż nie jesteśmy małżeństwem, które się nawzajem wspiera."
"Gdy zostałem prezydentem Poznania, to doświadczyłem najtrudniejszego momentu w życiu. Wszedłem w coś zupełnie nowego. Chciałem wykorzystać moje kompetencje biznesowe, ale nie znałem tego otoczenia. Potykałem się o media…"
"Mówi, że wszystko sama musi robić. Wezwać elektryka, faceta do strzyżenia trawnika…
…codziennie wychodziłem z domu jak na wojnę. Wracam z tej wojny, chcę powiesić karabin na haku, a w domu – druga wojna. Sobota, chcesz usiąść, odpocząć, a słyszysz: „Przenieś ten worek tam, a tutaj tę donicę…”. I tak cały dzień."

O KSIĄŻCE „DŻEJ DŻEJ”
Dlaczego prezydent zgodził się na książkę o nim?
"Uznałem, że to będzie jak wyjście do ringu, zmierzę się z czymś ciekawym. Chciałem sprawdzić, czy jako polityk będę się kreował, wymyślał siebie i zakładał maskę, czy będę miał jaja i pokażę siebie takiego, jakim jestem. Nie kalkulując, jaki to będzie miało wpływ na wybory. I na inne sprawy.
Celowo w tej rozmowie wyłączyłem hamulce, bo albo idę na całość i się odsłaniam, albo będzie to jakieś sztuczne.
Ale najważniejsze: miałem nadzieję na pytania na tyle trudne, że odpowiedzi pozwolą mi lepiej zrozumieć siebie samego. To przecież swego rodzaju spowiedź i egzamin – przychodzicie i mówicie: sprawdzam.
Wiecie, tak sobie dzisiaj myślę, że granica między byciem prezydentem a byciem takim człowiekiem w miejskim kontenerze jest bardzo cienka. Przecież ja też jako młody chłopak mogłem sięgnąć po alkohol, narkotyki. To akurat mnie nie kręciło, ale mam świadomość, że scenariusz mógł być inny."

Zobacz: Jacek Jaśkowiak o Słupsku i fenomenie Roberta Biedronia na stanowisku prezydenta

Źródło: gloswielkopolski.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto