Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto znał Małgorzatę z pola róż? (zdjęcia, wideo)

Redakcja
14 lat temu w polu róż pod miejscowością Lottum dwóch urzędników znalazło ciało zgwałconej i zamordowanej młodej kobiety.

Nazwano ją Rozenmeisje - Różana Dziewczyna - i codziennie na jej grobie mieszkańcy kładą świeżą różę. Dziś wiemy, że jest Polką. Wiemy też (to wiadomość z dziś), że jest z Poznania.

Lottum to okołodwutysięczna miejscowość na wschodzie Holandii w Limburgii, tuż przy niemieckiej granicy.

Słynie z róż. Stamtąd bowiem pochodzi 70 procent produkcji sadzonek tych kwiatów w Holandii. I od 14 lat, codziennie, jedna z tych róż trafia na grób nieznanej młodej kobiety nazwanej Rozenmeisje, czyli Różana Dziewczyna.

Jej historia się zaczęła, a może właśnie skończyła, 4 czerwca 1996 roku, kiedy to dwóch urzędników z Lottum dokonywało inspekcji czy na polach i w lasach wokół ich miejscowości nie są nielegalnie składowane śmieci.

W lasku otoczonym różanymi polami znaleźli zwłoki młodej dziewczyny.

Pogrzeb w różach

Dziewczynę pochowano w Grubbenvorst, ponieważ jej ciało formalnie znaleziono na terenie tej gminy. Burmistrz Joke Kersten sam wszystko zorganizował, zapłacił za grób, przygotował mowę pogrzebową i zamówił kwiaty. Róże.

Ale nie był to skromny, samotny pogrzeb. W przygotowania i w samą uroczystość włączyli się mieszkańcy zarówno Grubbenvorst jak i Lottum. Na pogrzeb przyszło kilkaset osób. Różaną dziewczynę pochowano pod wielkim białym krzyżem.

- Chowając tę dziewczynę jak każdego innego człowieka, zwracamy jej godność - powiedział podczas pogrzebu pastor Jan Peeters z Grubbenvorst.

Czternaście lat temu grób Różanej Dziewczyny był wyraźnie odosobniony. Trochę z dala od pozostałych. Ale to się szybko zmieniło. Mieszkańcy wioski celowo chcieli grzebać swoich zmarłych wokół grobu Różanej Dziewczyny. W ten sposób pokazując, że i ona ma swoje miejsce w ich sercach.

I nie było chyba dnia, kiedy by na grobie nieznanej dziewczyny nie leżała świeża róża. Choć minęło 14 lat od jej śmierci, to nadal okoliczni mieszkańcy odwiedzają tę mogiłę, kładąc na niej kwiaty, zapalając znicze.

Obejrzyj film na temat Małgorzaty z pola róż przygotowany przez holenderską telewizję (z polskim tłumaczeniem)

Lata mijają, a ona w pamięci mieszkańców jest nadal młodą nieznaną kobietą, którą brutalnie zgwałcono, zamordowano i porzucono pod ich domami. Kobietą, której tożsamość chcieliby poznać.

To myśl, która przychodzi natychmiast na widok kamiennnego nagrobka, na którym nie wyryto żadnego imienia. Nie wyryto, bo do czasu pochówku nie udało się ustalić, kim była kobieta, która tak brutalnie zakończyła swoje życie.

I nie udało to się przez kolejne 14 lat. Aż do teraz.

Wykopali z Archiwum X

Cofnijmy się jeszcze na moment do roku 2007. Wtedy to policjanci z ekipy zajmującej się "zimnymi sprawami", w Polsce określający się jako "Archiwum X", postanowili jeszcze raz przyjrzeć się wydarzeniom z 1996 roku.

Nie wybrali tej sprawy z żadnego konkretnego powodu. Po prostu była kolejną, której warto było się przyjrzeć ponownie teraz, kiedy istnieje już baza danych DNA i techniki pozwalające skuteczniej zidentyfikować kogoś po kodzie genetycznym.

Najpierw próbki sprawdzono w laboratorium w Hadze. Bez rezultatu. A że Holandia i Niemcy współpracują i przekazują sobie dane dotyczące zebranego DNA, to Holendrzy wysłali próbki materiału genetycznego dziewczyny i inne znalezione przy niej do Niemiec, do laboratorium DNA w Wiesbaden.

I po trzech latach od wznowienia sprawy, w czerwcu tego roku, Niemcy dopasowali znalezione przy Różanej Dziewczynie DNA do tego, które pobrano od Ericha Kurta Lange, wcześniej już karanego za przestępstwa na tle seksualnym.

Czemu trwało to tak długo? Oficjalnie - dlatego, że nierozwiązanych spraw jest dużo, a do tego protokół wymiany materiału genetycznego między agencjami jest czasochłonny.

Najważniejsze jednak, że po 14 latach od morderstwa, dochodzenie zrobiło krok naprzód.

Miłość za działkę kokainy

29 czerwca 2010 roku niemiecka policja weszła do mieszkania 56-letniego bezrobotnego Ericha Kurta Lange w kolońskiej dzielnicy Mülheim.

Mężczyzna zaprzecza zbrodni. Niemniej jednak tydzień później aresztowano znajomego Lange - Georga K. - który przyznał, że brał udział w przestępstwie, ale nie zabił dziewczyny. W sprawę uwikłana jest jeszcze podejrzana kobieta, której tożsamości ani powiązania ze sprawą policja nie chce zdradzać.

Rozwikłaniem morderstwa sprzed 14 lat teraz zajmuje się policja w Kolonii i tam też Lange będzie odpowiadać przed sądem.

Niemieckie organy ścigania nadal nie znają tożsamości dziewczyny, pomimo że złapano osoby uwikłane w jej zabójstwo i publikowano jej zdjęcie w Holandii oraz Niemczech.

Ustalono jedynie, że kobieta była Polką o imieniu - najprawdopodobniej - Małgorzata.
Rozmawialiśmy ze znajomymi Ericha Kurta Lange w Kolonii. Jak sugerują, mężczyzna miał wokół Kolonii mnóstwo dziewcząt z Polski i Ukrainy, które z nim sypiały w zamian za działkę kokainy. Przypuszczają też, że prawdopodobnie w taki sposób poznał Gosię.

Z rozmów z ludźmi, którzy z Gosią się zetknęli, policja wnioskuje, że pracowała w nocnym klubie w Bergisch Gladbach, w pobliżu Kolonii, jeszcze kilka tygodni przed swoją śmiercią.

W czasie, kiedy Różana Małgorzata tam pracowała, jak ustaliliśmy dzięki pomocy reporterów z Bergische Landeszeitung, poza kilkoma kawiarniami, w Bergisch Gladbach istniały tylko dwa kluby, w których mogła pracować. Były to Nightclub Penelope i Club Cherry. Wtedy jednak miały inne nazwy.

Odwiedziliśmy oba. Właścicielka Club Cherry przy ul. Hauptstrasse powiedziała, że nigdy Gosi nie widziała.

Pani Laine Weber, właścicielka Penelope Nightclub, przy tej samej ulicy, wspomniała, że tak wiele dziewcząt ze wschodniej Europy, szczególnie Polek i Ukrainek, pracowało dla niej w ciągu 14 lat, że po prostu nie zapamiętała, by Gosia pracowała u niej.

- W tej branży dziewczęta odchodzą tak szybko, jak tu przybywają - konkludowała.

Kimkolwiek by Małgosia przed śmiercią nie była i jakkolwiek powikłane i tragiczne były jej losy, to mieszkańcy Lottum i Grubbenvorst chcą je znać. Może przynajmniej po to, by w końcu na nagrobnym kamieniu wyryć jej imię i nazwisko.

W końcu, jak powiedział pastor Jan Peeters nad jej trumną 14 lat temu, grzebiąc ją pod białym krzyżem, to oni zwrócili jej godność.

Ktokolwiek zna

Według rzecznika policji Wolfganga Baldes z Nadrenii Północnej-Westfalii po przesłuchaniu podejrzanych w tej sprawie okazało się, że Małgosia pochodziła z Poznania.

Dziś mieszkańcy Limburgii, za pośrednictwem naszej gazety, szukają kogokolwiek, kto ją znał w Polsce. Jej rodziny i bliskich. Im też stała się bliska przez te lata.

Szukamy wraz z dziennikarzem Dagblad de Limburger Holandia i mieszkańcami Lottum ludzi, ktorzy ją znali, którzy 14 lat temu przestali dostawać od Małgosi listy. Może wtedy przestała do kogoś telefonować.

Jeśli ktokolwiek wie coś o niej, prosimy o kontakt

To była szczupła 18-25-letnia kobieta wzrostu 160 cm. Miała ciemne włosy zawiązane w koński ogon. Na czole miała widoczne blizny. Podobne - na lewej nodze i na obu biodrach. Sugerowały, że na początku lat 90. miała wypadek, a złamane udo umocniono metalowymi śrubami, które usunięto chirurgicznie dwa lata przed jej śmiercią.

Miała przy sobie dwa pierścionki - jeden wykonany z 14-karatowego żółtego złota z syntetycznym rubinem i małą cyrkonią. Drugi to obrączka bez grawerowania z 8-karatowego złota. Ten ostatni, jak ustalono, był produkowany i sprzedawany w Pforzheim w Niemczech w latach 1986-1996 tylko w 17 sklepach.

Paul van Gageldonk
Dagblad de Limburger Holandia

Agata Kozicka
Gazeta Pomorska

Bydgoszcz
[email protected]
tel. 52 32 63 183

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto