Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech - Legia: Pojedynek Jose Bakero i Macieja Skorży. Kto wygra?

Maciej Lehmann
Jose Mari Bakero - trener Lecha Poznań i Maciej Skorża - trener Legii Warszawa.
Jose Mari Bakero - trener Lecha Poznań i Maciej Skorża - trener Legii Warszawa.
W niedzielę przy Bułgarskiej odbędzie się klasyk polskiej ligi. Lech Poznań gra z warszawską Legią. To także konfrontacja dwóch trenerskich osobowości - Jose Bakero i Macieja Skorży.

Piszemy o ich sylwetkach, porażkach i sukcesach, a także o filozofii futbolu.

Ten pierwszy był świetnym piłkarzem, kluczowym zawodnikiem słynnej Barcelony, ale jak na razie nie odnosi wielkich sukcesów jako szkoleniowiec. Z kolei trener Legii piłkarzem był słabym, ale prowadząc jako trener Amikę Wronki, Dyskobolię Grodzisk, Wisłę Kraków i ostatnio Legię może pochwalić się aż sześcioma tytułami.

Dodatkowego smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, że naprawdę niewiele brakowało, by to Skorża, a nie Bakero dziś prowadził Kolejorza. O trenerze Legii bardzo ciepło wypowiada się sam właściciel Kolejorza Jacek Rutkowski, u którego Skorża - jako szkoleniowiec Amiki - dostał szansę debiutu w ekstraklasie.

Zobacz także: Niezwykła galeria meczów Lecha z Legią!
Lech Poznań - Legia Warszawa: Porównujemy formacje obu drużyn

Skorżę odkrył Paweł Janas. Spodobały mu się metody, jakie wprowadzał świeżo wtedy upieczony absolwent warszawskiej AWF do grup młodzieżowych Legii. Drogi Skorży i Janasa krzyżowały się potem przez wiele lat. Obecny trener Legii na szersze wody wypłynął w Amice, do której przywędrował za późniejszym selekcjonerem.

Pierwszy tytuł mistrzowski zdobył z juniorami wronieckiego klubu.

- Sami dbaliśmy o to, by miał jak najlepsze warunki do pogłębiania swojej wiedzy. Inwestowaliśmy w niego, wysyłając go na zagraniczne staże - mówił nam Jacek Rutkowski.

Potem Skorża został zatrudniony w Grodzisku, gdzie z zespołem prezesa Zbigniewa Drzymały wywalczył Puchar Polski oraz mało znaczący Puchar Ekstraklasy. Największe sukcesy odniósł z Wisłą, bo dwa razy zdobył z tym klubem mistrzostwo Polski. W swoim CV może też pochwalić się awansem do fazy grupowej Pucharu UEFA oraz funkcją asystenta selekcjonera na mundialu. Sporo jak na 39-letniego szkoleniowca.

Skorża miał też jednak bolesne wpadki. Największą była Levadia, która stała się symbolem klęsk Wisły. Dlatego zatrudnienie go w poprzednim sezonie w Legii miało być wyznacznikiem jego talentu trenerskiego. Skorża był o krok od katastrofy. Nie uratowałoby go nawet zwycięstwo w majowym finale z Lechem prowadzonym przez Bakero, gdyby nie wręcz niespotykany splot szczęśliwych dla niego okoliczności. Legia bowiem nie doszła do porozumienia z żadnym z jego potencjalnych następców! A przecież działacze warszawskiego klubu byli naprawdę zdeterminowani, by się go pozbyć.

Kiedy do Warszawy przyjechał trener Władimir Weiss i czekano już tylko na złożenie podpisów pod dymisją Skorży oraz na nowym kontrakcie Słowaka, który to kontrakt - czekającemu na niechybny "wyrok" szkoleniowcowi - zaproponował Lech!

Ostatecznie jednak Weiss zakpił sobie z Legii, a właściciele klubu, nie widząc lepszego kandydata, postanowili zatrzymać Skorżę. Wtedy to Jacek Rutkowski wyznał, że Skorża i tak kiedyś będzie pracował w Lechu, bo to najlepszy polski szkoleniowiec. Ale podobnie jak działacze z Łazienkowskiej postanowił, że Bakero należy się jeszcze jedna szansa i to Hiszpan dalej będzie prowadził jego Kolejorza.

Dziś o Legii Skorży, która przecież kilka miesięcy temu biła tak wstydliwe rekordy jak największa liczba przegranych (11) w ostatnich 30 latach i uważana była za zespół bez stylu, za to z długą listą transferowych niewypałów, mówi się w samych superlatywach.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z kompletnego chaosu wyłoniła się drużyna, która gra szybko, ładnie, skutecznie i odnosi sukcesy w Lidze Europy, a także - co niedawno wydawało się nieprawdopodobne - dochowała się własnej zdolnej młodzieży.

Skorża jest chwalony nie tylko za wyniki, ale też za odkrycie talentu i umiejętne wprowadzenie do drużyny Borysiuka, Rybusa, Kucharczyka, Komorowskiego, a ostatnio też Żyro czy Wolskiego. Lech też deklaruje, że stawia na młodzież, ale fachowcy zauważają, że Możdżenia, Kamińskiego czy Drygasa wprowadzał do pierwszego zespołu już Jacek Zieliński, a Jacka Kiełba czy Vojo Ubiparipa, Hiszpanowi jednak nie udało się wkomponować do podstawowej jedenastki.

Zobacz także: Klasyk na Bułgarskiej bez dwóch poznaniaków?
Lech Poznań ma wielkie osobowości

Nie ma się więc co dziwić, że na ostatnie osiągnięcia Skorży i postęp jakościowy w grze Legii, patrzy się - nawet w Poznaniu - z dużym uznaniem.

- Teraz procentuje jego doświadczenie. Maciek umiał wyciągnąć wnioski z porażek. W Legii miał ciągle pod górkę, ale poradził sobie z presją. To świetny taktyk, przeforsował swoje pomysły, dotarł do piłkarzy, przekonał ich, że to, co robią, ma sens. On nie potrzebuje rzucać w szatni butelkami, tak jak Franz Smuda, by wstrząsnąć i zmobilizować zespół. Można powiedzieć, że w Warszawie zrobił coś z niczego - twierdzi Marek Pogorzelczyk, były dyrektor sportowy Lecha.

Bakero w Poznaniu startował zupełnie z innego pułapu. Rok temu po Jacku Zielińskim przejął zaprawiony w pucharowych bojach zespół, który zdobył kilka miesięcy wcześniej mistrzostwo Polski. Odszedł co prawda Robert Lewandowski, a potem Sławomir Peszko, ale przybyli Artiom Rudniew, Jacek Kiełb, Rafał Murawski, Hubert Wołąkiewicz i Vojo Ubiparip. Faktem jest, że poznańska ekipa przeżywała kryzys, ale kilka meczów - jak choćby pamiętne 4:1 z Wisłą czy śnieżne 1:1 z Juventusem - dawały nadzieję, że prędzej czy później ten zespół odpali.

Nie odpalił, choć Bakero imał się różnych sztuczek. Lech wyraźnie go przerastał. Chciał za dużo zmienić, w efekcie bezsensownie mieszał w składzie, wystawiał z zespołu kluczowych graczy, naszej drużynie brakowało przede wszystkim stabilizacji i wewnętrznego spokoju. Kolejorz przypominał rozchwianą na zakręcie ciuchcię, która miała moc, by na swoim terenie rozbijać słabeuszy, ale poza Poznaniem łatwo ją było zatrzymać.

Półroczne rządy Bakero zakończyły się dotkliwą porażką, a jej symbolem był właśnie przegrany mecz finałowy Pucharu Polski z Legią Skorży. Warszawski zespół był wtedy jeszcze dużo słabszy od Lecha. Mówiło się, że trener stracił kontrolę nad zespołem, pogłębił patologie, które były w Legii od lat, i jest już pogodzony z dymisją. W finale rzeczywiście wydawało się, że po pierwszej połowie poznaniacy rozniosą w pył rywali. A jednak jeden głupi błąd i kilka niewykorzystanych szans zadecydowały o porażce.

- Zrobiliśmy wszystko, by wygrać, to my graliśmy w piłkę - żalił się po meczu Bakero, ale triumf święcił Skorża, którego zespół przetrwał najtrudniejsze momenty i pokazał lepszą odporność psychiczną podczas strzelania serii rzutów karnych.

W niedzielę dojdzie więc do wielkiego rewanżu, pozycja startowa obu zespołów jest diametralnie różna niż w maju. Lech nie gra w Europie, przegrał dwa mecze z najważniejszymi konkurentami do tytułu, czyli z Wisłą i Śląskiem Wrocław, choć pocieszające jest to, iż nadal plasuje się w czołówce tabeli i mówi się, że w tej chwili jest najlepiej grającym atak pozycyjny zespołem w polskiej ekstraklasie. Kolejorz może się też pochwalić świetnymi statystykami, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Pod tym względem bije na głowę krajowych rywali.

- Tego nauczył piłkarzy Lecha Bakero - przyznaje Pogorzelczyk.

Czytaj także: Piłkarze Lecha muszą mieć zimne głowy!
Lech - Legia: Najciekawsze pojedynki na boisku

- Jednak nie zawsze przekłada się to na tworzenie sytuacji strzeleckich - zauważa Tadeusz Fajfer, były dyrektor sportowy Groclinu Dyskobolii Grodzisk i Polonii Warszawa, który - tak jak Marek Pogorzelczyk - miał przyjemność pracować zarówno ze Skorżą jak i Bakero i zna ich bardzo dobrze.

- To są trenerzy, których łączy to, że swoje racje potrafią przekazać piłkarzom rzeczowo i spokojnie, bez wybuchów złości. W szatni nie ma krzyków, choć Skorża też czasem potrafi ostro powiedzieć, co myśli. Ma jednak przewagę w tym, że nie dzieli go od piłkarzy bariera językowa. Bakero musi natomiast korzystać z pomocy tłumacza, a to nie jest to samo. Lecz ich filozofia futbolu jest zupełnie inna. Bakero większe znaczenie przykłada do defensywy, trochę mnie więc dziwi, że Lech poniósł pod jego wodzą aż tyle porażek. Skorża preferuje bardziej ofensywny styl - dodaje Fajfer,

- Legia gra szeroko, skrzydłami, cały czas szuka możliwości podania do przodu. Wydaje się, że ich piłka jest bardziej otwarta, ładniejsza dla oka. Przy tym ustawieniu, jakie preferuje Hiszpan, boki Lecha gdzieś giną. A przecież jeszcze niedawno była to najsilniejsza broń naszej drużyny - twierdzi Pogorzelczyk.

W porównaniu z majowym finałem Pucharu Polski teraz rzeczywiście w ofensywie jest Skorża. Ale i jemu zdarzają się wpadki, jak choćby porażki ze Śląskiem, Polonią czy Podbeskidziem.

- Nawet dla rozpędzonej Legii, Poznań to szalenie trudny teren. Lech to zespół o ogromnym potencjale, mający - jak na naszą ligę - wielkie indywidualności. Jeśli Rudniew, Murawski, Stilić czy Kriwiec mają swój dzień, to nie ma na nich mocnych. To są piłkarze, których można pokazać na każdym boisku w Europie - dodaje były dyrektor sportowy Lecha.

- Ten mecz może przypominać szachy, bo w grze Lecha i Legii nie ma przypadku. Obaj trenerzy do taktyki przywiązują ogromną rolę. Lech będzie posiadał inicjatywę, będzie prowadził grę, Legia się przyczai, będzie starała się szanować piłkę. Serce podpowiada, że wygra Lech, a i rozum przypomina, że nawet w czasach, gdy Kolejorz miał dużo słabszą drużynę, z Legią na Bułgarskiej przeważnie wygrywał - kończy Tadeusz Fajfer.

Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto