Na obronę mistrzostwa Polski poznaniacy nie mają już szans, ale dzięki triumfie w Bydgoszczy mogą zrealizować swój plan minimum, czyli awans do Ligi Europy. Takie same nastroje panują w ekipie Legii, która też w tym sezonie zawodzi na całej linii. Lekką przewagę psychologiczną ma Lech. Poznaniacy dwa tygodnie temu pokonali w rozgrywkach ligowych warszawski zespół 1:0. I świetnie sobie radzą w finałowych rozgrywkach. Oprócz porażki w pierwszym swoim finale w 1980 roku, Lech rozstrzygnął na swoją korzyść kolejnych pięć starć o Puchar Polski.
Zobacz też: Droga Kolejorza do finału Pucharu Polski
Świetna seria rozpoczęła się w 1982 roku. Dwa lata później Lech zagrał w finale w glorii mistrza Polski. Decydujące spotkanie z Wisłą rozegrane zostało na stadionie przy Łazienkowskiej i zakończyło się gładką wygraną 3:0. W kolejnych dwóch finałach z udziałem Kolejorza rywalem naszej drużyny była Legia. Na stadionie Widzewa po 120 minutach był remis 1:1 i decydowały rzuty karne. Bohaterem był bramkarz Ryszard Jankowski, który obronił decydującą jedenastkę strzelaną przez Iwanickiego.
Na następny triumf w tych rozgrywkach czekaliśmy 16 lat. Kolejorzowi prowadzonemu przez Czesława Michniewicza udało się w Poznaniu pokonać Legię 2:0 po dwóch golach Piotra Reissa, a w rewanżu utrzymać zaliczkę. Warszawski zespół zdołał strzelić tylko jedną bramkę i 2 czerwca 2004 na Starym Rynku odbyła się wielka feta.
Czytaj także: Bajor: Lech musi zagrać ofensywnie
Dwa lata temu w Chorzowie 10 tysięcy kibiców Kolejorza świętowało piąte finałowe zwycięstwo. Fety w Poznaniu jednak nie było, bo w lidze Lech zawiódł, ostatni mecz tylko zremisował, spadł na trzecie miejsce w tabeli i "wesoły autobus" został na parkingu przed stadionem przy Bułgarskiej.
Teraz ani Lech, ani Legia nie mogą być pewne, że do rozgrywek europejskich awansują przez wysokie miejsce w lidze, więc obie drużyny zagrają z "nożem na gardle". O swoje posady walczyć będą też trenerzy. Pod wodzą Skorży Legia w ekstraklasie przegrała już 11 meczów, co jest niechlubnym rekordem klubu z Łazienkowskiej od 36 lat. Lech pod wodzą Bakero spadł w tabeli na 10. miejsce, a w piątek kolejny raz rozczarował przegrywając w Lubinie z Zagłębiem 0:1.
- Jestem spokojny o wynik. Lech w najważniejszych meczach potrafi wspinać się na wyżyny swoich umiejętności - mówił kilka dni temu trener Bakero. Po tym, co jego podopieczni zaprezentowali na Dialog Arena dużo powodów do optymizmu jednak nie ma.
Czytaj także: Wołąkiewicz: Jak będzie trzeba, pójdziemy z Legią na noże
Choć Legia pokonała w piątek 1:0 Widzew, na szczęście też niewiele więcej pozytywnego da się o jej grze napisać. Trzy - tyle celnych strzałów na bramkę oddali w tym pojedynku gospodarze. Warto jednak zaznaczyć, że w Legii brakowało kontuzjowanych Ivicy Vrdoljaka i Jakuba Rzeźniczaka. Ich występ w Bydgoszczy stoi pod znakiem zapytania, podobnie jak Dicksona Choto, który naderwał mięsień dwugłowy.
- Mecz na pewno będzie trudny, bardzo zacięty, ale zrobimy wszystko, by był szczęśliwy dla Lecha - zapowiada bramkarz Krzysztof Kotorowski.
Transmisję z wtorkowego finału przeprowadzi TVP Sport oraz TVN Turbo. Początek meczu w Bydgoszczy o godz. 18.30.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?