Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:0. Dwa gole Stilicia. Filmy

Grzegorz Szkiłądź, Maciej Lehmann
Semir Stilić: bohater meczu z Jagiellonią
Semir Stilić: bohater meczu z Jagiellonią G. Dembiński
Piłkarze Kolejorza wywalczyli kolejne ligowe punkty. Na Bułgarskiej wygrali z Jagiellonią Białystok 2:0 (0:0). Poznańska Lokomotywa znów znalazła się na zwycięskim torze za sprawą dwóch trafień Semira Stilicia.

Bośniak otworzył wynik w 61. min. spotkania. Artjoms Rudnevs zagrał w pole karne prawie spod linii końcowej. Pierwszy strzał Stilicia został zablokowany. Poprawka była już jednak skuteczna i piłka zatrzepotała w siatce. Gracz Kolejorza zachował zimną krew i uderzył technicznie, a nie na siłę.

Stilić ustalił wynik spotkania w doliczonym czasie gry. Najpierw strzelał Siergiej Kriwiec, piłka odbiła się od jednego z obrońców Jagi i spadła pod nogi Stilicia. Pomocnik Kolejorza prawie z zerowego kąta uderzył w krótki róg bramki Grzegorza Sandomierskiego.

Zobacz film: Lech pokonał na Bułgarskiej Jagiellonię

Kolejnym bohaterem w ekipie mistrza Polski był Krzysztof Kotorowski, który dwa razy kapitalnie powstrzymał rywali. Najpierw wygrał pojedynek sam na sam z Tomaszem Frankowskim, a potem fenomenalnie obronił strzał głową Thiago Cionka.

Kolejorz odniósł trzecie zwycięstwo wiosną w lidze. Jagiellonia, Legia Warszawa i Lechia Gdańsk już czują na plecach oddech podopiecznych Jose Bakero. I tylko szkoda straconych punktów przed tygodniem w Krakowie...

Cieszy zwycięstwo Kolejorza, martwi styl, a właściwie jego brak. - W Krakowie zagraliśmy nasze najlepsze spotkanie, a przegraliśmy. Wolę więc grać brzydko i wygrywać - komentował to, co zdarzyło się na klepisku przy Bułgarskiej, skrzydłowy Lecha Bartosz Ślusarski.

Zobacz także: Lech lepszy od Jagiellonii. Galeria zdjęć

Trener Jose Maria Bakero znów namieszał w wyjściowym składzie i kolejny razy nietypowe ustawienie bardziej zaskoczyło jego zespół niż przeciwników. Hiszpan postanowił wzmocnić środkową strefę i wystawił trzech defensywnych pomocników Ivana Djurdjevica, Dimitrija Injaca oraz Rafała Murawskiego. Mieli uzyskać przewagę, odbierać rywalowi piłki i organizować ataki. Niestety skończyło się na dobrych chęciach.

To agresywniej grający pomocnicy Jagiellonii opanowali środek boiska i zaczęli wyprowadzać groźne akcje. Lechici przez prawie pół godziny nie radzili sobie z pressingiem gości. Dość powiedzieć, że wymiana dwóch, trzech celnych podań była sztuką, której opanowanie przekraczało możliwości naszych piłkarzy.

Nie zawodził tylko Krzysztof Kotorowski. To jemu lechici mogą podziękować, że nie musieli "gonić" wyniku. Bramkarza mistrzów Polski rozgrzał strzałem z dystansu Hermes. Potem Kotorowski wygrał pojedynek sam na sam z Tomaszem Frankowskim, odważnie rzucając się pod nogi snajpera Jagiellonii. Lech w tej części meczu zagroził gościom w zasadzie tylko raz. Po lekkim strzale głową Artjomsa Rudnevsa, piłkę złapał Grzegorz Sandomierski.

- Byliśmy dobrze zorganizowani - mówił po meczu trener Bakero, ale dość wyraźnie mijał się z prawdą. Vuk Sotirović i Tomasz Frankowski siali sporo zamieszania pod bramką Lecha. Wspierał ich dynamiczny Kupisz. Widać było, że Jagiellonii bardzo zależy na przełamaniu złej passy. W pięciu tegorocznych spotkaniach rewelacja rundy jesiennej ani razu nie wygrała.

- Zabrakło nam tylko i wyłącznie skuteczności. Jeżeli mamy trzy-cztery sytuacje na boisku mistrza Polski to bez względu na stan murawy trzeba choć jedną wykorzystać. Gdybym był dzisiaj skuteczniejszy, to my byśmy się cieszyli ze zdobycia trzech punktów. Wydaje mi się, że w kolejnych spotkaniach wystarczy poprawić niewiele, żeby było dobrze - mówił wyraźnie podłamany Frankowski.

Długo powodów do radości nie miał też Artjoms Rudnevs, który z "Frankiem" rywalizuje o tytuł króla strzelców ekstraklasy. W 32. minucie Łotysz stojąc 8 metrów od bramki, za długo zwlekał z oddaniem strzału i w efekcie obrońcy zdołali zablokować jego uderzenie.

Zobacz film: Kibice na meczu Lech - Jagiellonia

Od tego momentu lechici zaczęli spisywać się nieco lepiej. Było to też wynikiem tego, że piłkarze Jagiellonii po dobrym początku nieco opadli z sił.
Po przerwie zniecierpliwienie kibiców rosło wraz z upływającymi minutami. Bardzo długo jedynym pomysłem na rozegranie akcji przez Lecha był daleki wykop Krzysztofa Kotorowskiego, po którym zwykle kotłowało się w środku boiska. - Na takim boisku nie chcieliśmy ryzykować rozgrywania piłki od własnej połowy - tłumaczył po meczu Jose Bakero, ale mimo wszystko mistrzowie Polski powinni mieć też jakiś inny wariant na przeniesienie piłki pod pole karne rywali.

W tak wyrównanych meczach o zwycięstwie bądź porażce decydują indywidualności. Lech miał w swoich szeregach Semira Stilicia i to właśnie była różnica, dzięki której zdobył trzy punkty.

Gol, który dał prowadzenie gospodarzom został zdobyty po najładniejszej akcji meczu. Pod polem karnym Jagiellonii piłkę wywalczył Ślusarski, podał piętą do Rudnevsa, który przedarł się lewym skrzydłem i podał dokładnie do Semira Stilicia. Pierwszy strzał Bośniaka został zablokowany, ale Stilić przewidział, w jaki sposób odbije się piłka i drugi raz przymierzył prawą nogą tym razem już precyzyjnie.

Czytaj także: Bakero po meczu z Jagą: Jestem zadowolony

Jagiellonia nie zamierzała składać broni, ale jak przyznał Thiago Cionek gol Stilicia podciął białostocczanom skrzydła. - Do momentu, w którym straciliśmy bramkę, byliśmy lepszym zespołem i mieliśmy przeświadczenie, że możemy wygrać ten mecz. Tymczasem przyszło nam odrabiać straty, a Lech widząc, że na tym boisku łatwiej się bronić zacieśnił defensywę i wypracowanie sobie sytuacji było znacznie trudniejsze - mówił Brazylijczyk.

Cionek jednak w 79. min miał wręcz wymarzoną okazję strzelecką. Po dośrodkowaniu z lewej strony uderzył głową w samo okienko, ale Kotorowski popisał się doskonałą interwencją, odbił piłkę i uratował Lecha przed utratą bramki.

Czytaj także: Oceniamy lechitów z Jagą: Kotor numerem jeden

W końcówce błyszczał Stilić. Bośniak najpierw świetnie zagrał do Rudnevsa, ale Łotysz nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Sandomierskim.
W trzeciej minucie doliczonego czasu gry pomocnik Kolejorza postawił kropkę nad i. Asystę przy tym golu trzeba zapisać Siergiejowi Kriwcowi. Strzał Białorusina obrońcy zdołali zablokować, ale piłka trafiła do Stilicia, który sprytnym strzałem niemal z zerowego kąta zaskoczył bramkarza Jagi.

- To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Wygrane są teraz bezcenne, bo cały czas gramy z "nożem na gardle". Musimy wygrywać i to się dziś udało. Jagiellonia była trudnym przeciwnikiem. Boisko też bardziej nadawało się do walki niż do gry w piłkę. My tę walkę dzisiaj podjęliśmy i wyszliśmy z niej zwycięsko - podsumował mecz Marcin Kikut.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:0 (0:0)
Bramki: Semir Stilić (61, 90+4).
Lech: Kotorowski - Kikut, Arboleda, Bosacki, Henriquez - Djurdjević (85. Wołąkiewicz), Injac (65. Kriwiec), Murawski, Stilic, Ślusarski (65. Mikołajczak) - Rudnevs.
Jagiellonia: Sandomierski - Skerla, Pejović (85. Seratlić), Thiago Cionek, Norambuena (90. Essomba) - Kupisz, Hermes, Kascelan, Lato - Frankowski (75. Pawłowski), Sotirović.
Żółte kartki: Injac, Kikut - Hermes, Cionek, Norambuena.
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).
Widzów: 25 000.

LECH POZNAŃ - JAGIELLONIA BIAŁYSTOK: TAK RELACJONOWALIŚMY NA ŻYWO. KLIKNIJ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto