Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań stoi w miejscu. Dlaczego Kolejorzowi brakuje pary?

Karol Maćkowiak, SZKI
Piłkarze Lecha Poznań po ostatnich meczach nie mają powodów do optymizmu
Piłkarze Lecha Poznań po ostatnich meczach nie mają powodów do optymizmu Grzegorz Dembiński
Lech Poznań w ostatnich dwóch ligowych meczach stracił aż cztery punkty. W ten sposób nie da się dogonić Legii Warszawa. Zastanawiamy się, dlaczego Kolejorz dostał zadyszki.

Minął ponad miesiąc, kiedy Lech Poznań pokonał w prestiżowym starciu na własnym boisku Legię Warszawa 2:1. Po tym meczu wydawało się, że Kolejorz ma wszystkie atuty w ręku oraz przewagę psychologiczną nad najgroźniejszym rywalem w walce o tytuł i lada chwila zasiądzie na fotelu lidera T-Mobile Ekstraklasy. Okazji było kilka, jednak podopieczni Macieja Skorży jej nie wykorzystali. Ostatnio zremisowali spotkania z Koroną Kielce oraz Górnikiem Łęczna i przewaga Legii nad Lechem zwiększyła się do czterech punktów.

Mecz w Łęcznej po raz kolejny obnażył braki lechitów. Mimo, że Kolejorz miał piłkę przez ponad 60 procent czasu gry, nie potrafił zrobić z niej użytku. Niestety, większość zawodników wiosną snuje się po boisku, a bezradność obrazują długie wymiany piłki między stoperami. Tak nie przystoi grać drużynie walczącej o mistrzowski tytuł. Lech jest jednostajny i monotonny. Dlaczego tak się dzieje?

- Moim zdaniem tej drużynie po prostu brakuje pary - twierdzi Marek Rzepka, były znakomity obrońca Lecha. Faktem jest, że w poznańskiej ekipie nie ma dziś zawodnika, który minąłby zwodem jednego, drugiego przeciwnika. Ta sztuka zanika. Zdaniem naszego eksperta taki stan rzeczy spowodowany jest właśnie brakiem szybkości.

ZOBACZ TAKŻE:

- Nasi piłkarze nie próbują dryblingu, co kiedyś przecież robili dosyć często. Hamalainen, Lovrencsics, Pawłowski jesienią potrafili wygrać pojedynek jeden na jednego. Dzisiaj każdy z nich oddaje piłkę koledze, bo po dłuższym sprincie musiałby odpoczywać kilka chwil. Tak samo dzieje się choćby z Tomkiem Kędziorą. To bardzo ambitny chłopak, jednak wiosną wygląda o wiele gorzej niż jesienią, w ogóle nie wchodzi w pole karne przeciwnika. Gdy tylko ma okazję, to dośrodkowuje piłkę w szesnastkę, podobnie jak inni, nie próbuje minąć rywala - uważa Rzepka, który problemów Lecha upatruje w zimowych przygotowaniach. Pod wodzą Skorży Lech radził sobie najlepiej w grudniu, kiedy regularnie punktował. Teraz brakuje szybkości i szaleństwa.

- Jesienią, kiedy drużynę przejął Skorża, było widać waleczność, zadziorność, była w tym wszystkim jakaś myśl. Teraz po zimowym okresie przygotowawczym brakuje tych cech. Nie jestem tak blisko pierwszej drużyny, by jednoznacznie określić, co się dzieje, ale dziś wygląda to bardzo źle. Kiedy oglądam mecze Lecha, to przecieram oczy ze zdumienia. Nieraz, żeby już się nie denerwować, przełączam na tenis... - martwi się były defensor Kolejorza.

Lechici mają też ogromne problemy przy stałych fragmentach gry. Wiosną stracili w ten sposób już siedem goli. Tak samo było w Łęcznej, kiedy Macieja Gostomskiego pokonał Filipp Rudik.

- To boli, że znowu straciliśmy gola w ten sposób - mówił po meczu Marcin Kamiński. - Wydawało się, że już to wyczyściliśmy, że nie ma prawa stać nam się nic złego. Tymczasem zawodnik drużyny rywala uderzył piłkę i nikt nie potrafił jej zablokować, chociać było nas kilku w polu karnym - analizował stoper Poznańskiej Lokomotywy.

CZYTAJ TAKŻE:

Wiosną Lechowi ze stojącej piłki niemal każdy potrafi strzelić gola. Udało się to choćby ostatniemu w tabeli Zawiszy Bydgoszcz, czy drugoligowemu zespołowi Błękitnych Stargard Szczeciński w Pucharze Polski. Jaka może być przyczyna tego, że lechici panikują przy stałych fragmentach gry?

Otóż trener Skorża zdecydował, że jego zespół będzie bronił strefą, co chyba nie było najlepszym pomysłem, gdyż poznaniacy się po prostu gubią. Nie sposób zauważyć, że odpowiedzialność za stracone gole się rozmywa, o czym nie może być mowy przy kryciu indywidualnym, gdy każdy odpowiada za swojego piłkarza.

- Nie jesteśmy tak zdyscyplinowanym zespołem jak choćby drużyny niemieckie i stąd te problemy - zauważa były znakomity piłkarz Kolejorza, Ryszard Rybak. On od początku rundy zwracał uwagę na zachowanie lechitów przy dośrodkowaniach ze stojącej piłki. - Strefą kryje wiele czołowych klubów w Europie, aczkolwiek jest to bardzo ryzykowne - dodał.

Niestety, Lech nie potrafił wyeliminować błędów, jakie popełniał. Nie wyciąga wniosków i ciągle tak samo traci gole. W Łęcznej zapłacił za to wysoką cenę. A remis może sprawić, że Kolejorz nie wyprzedzi Legii na finiszu rundy zasadniczej.

Zajrzyj na BUŁGARSKĄ.PL: Serwis kibiców Lecha Poznań!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lech Poznań stoi w miejscu. Dlaczego Kolejorzowi brakuje pary? - Poznań Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto