Wygrana, ale w marnym stylu z Górnikiem Zabrze oraz przede wszystkim porażka i odpadnięcie z Pucharu Polski po spotkaniu z Miedzią Legnica sprawiły, że atmosfera wokół Lecha zrobiła się bardzo nerwowa.
- Mój komunikat dla drużyny jest jasny: chcecie mieć za sobą trybuny, to musicie od pierwszych minut zdominować przeciwnika – zapowiadał przed meczem Mariusz Rumak.
Wydawało się zatem, że mecz rozpocznie się od zdecydowanych ataków lechitów, a tymczasem już w 6. minucie prowadzenie powinien objąć Ruch. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka minęła Macieja Gostomskiego. Piotr Stawarczyk miał przed sobą pustą bramkę, ale uderzył prosto we wstającego z ziemi bramkarza Kolejorza.
Dwie minuty później po dość przypadkowym rozegraniu piłki Kasper Hamalainen znalazł się z piłką przed wybiegającym z bramki Michałem Buchalikiem, ale zamiast strzelać, przytomnie podał do stojącego samotnie przed pustą bramką Łukasza Teodorczyka. Ten nie uderzył piłki najlepiej, ale ta na szczęście odbiła się od słupka i wturlała do bramki – Lech prowadził 1:0. ‘
Pięć minut później mogło być 2:0, ale po strzale z woleja Marcina Kamińskiego piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. W 25. minucie po nie najlepszym wybiciu piłki z pola karnego Huberta Wołąkiewicza przed szansą na wyrównanie stanął Łukasz Surma, ale jego strzał okazał się słaby i niecelny.
Po pięciu minutach w przeciągu 60 sekund dwukrotnie szansę na podwyższenie wyniku strzałami zza pola karnego miał Kolejorz. Najpierw spudłował Mateusz Możdżeń, a po chwili minimalnie pomylił się Hamalainen.
W kolejnych minutach do głosu doszli goście, którzy przewagę udokumentowali golem w 37. minucie. Jakub Smektała świetnie dośrodkował z prawego skrzydła, Grzegorz Kuświk uciekł Kebbie Ceesayowi i uderzył piłkę głową. Strzał zdołał odbić rękami Gostomski, ale futbolówka i tak wpadła do bramki tuż przy słupku.
W przerwie Wołąkiewicza zmienił Daylon Claasen. Nie była to jednak typowa zmiana mająca zwiększyć siłę ofensywną Kolejorza – po prostu Wołąkiewicz w pierwszej połowie mocno ucierpiał po jednym ze starć z rywalem i nie był w pełni gotowy na walkę do ostatniej minuty.
Druga połowa rozpoczęła się obiecująco – po dośrodkowaniu Możdżenia główkował Teodorczyk, ale trafił w słupek. Niestety, chorzowianie podobnie jak poznaniacy nie zamierzali zadowalać się remisem. W 59. minucie Surma zagrał do niepilnowanego na prawym skrzydle Smektały, ten podał idealnie do Kuświka, który tylko dostawił nogę i Ruch objął prowadzenie.
Piłkarze Kolejorza rzucili się do odrabiania strat – zaczęli dominować w środku pola, ale nawet gdy udawało im się oddać jakiś strzał, okazywał się on niecelny lub za słaby, aby zaskoczyć Buchalika.
Bliżej gola było pod bramką Lecha w 69. minucie, kiedy Kuświk znalazł się w niemal identycznej sytuacji jak 10 minut wcześniej. Tym razem jednak nie trafił w idealnie zagraną piłkę.
Nic nie wskazywało, aby w sobotę Lech miał zdobyć trzy punkty, ale w 78. minucie świetne podanie od Hamalainena otrzymał Teodorczyk, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i uderzył prosto w niego. Na szczęście piłka trafiła do Rafała Murawskiego, który posłał piłkę do pustej bramki.
Wyrównujący gol dodał skrzydeł gospodarzom – co chwilę na bramkę Ruchu szła akcja za akcją, ale i Ruch wyczekiwał swoich szans w kontrach – w 81. minucie groźnie uderzał Łukasz Janoszka, ale na szczęście Gostomski był na posterunku. Po chwili Teodorczyk wpadł w pole karne, mijając kilku obrońców, ale za daleko wypuścił sobie piłkę, którą zgarnął Buchalik.
W 83. minucie znowu kapitalnym zagraniem popisał się Hamalainen, który podał do stojącego na 16. metrze Gergo Lovrencsicsa, ten wbiegł w pole karne i pięknym strzałem w samo okienko podwyższył na 3:2, wywołując prawdziwą ekstazę na trybunach.
W ostatniej minucie Niebieskich mógł dobić Bartosz Ślusarski. Po otrzymaniu piłki od Lovrencsicsa odwrócił się z piłką i mając przed sobą tylko Buchalika, trafił tylko w słupek. Szansę na dobitkę miał jeszcze Możdżeń, ale uderzył za słabo.
Czwarta bramka wisiała w powietrzu i faktycznie po chwili Ślusarski znów znalazł się w sytuacji sam na sam, ale zamiast strzelać, wolał podać do Claasena, który spokojnie dobił piłkę do pustej bramki. Lech wygrał 4;2, zdecydowanie poprawiając humory swoim kibicom.
- Można powiedzieć, że dzisiaj przebyliśmy drogę z piekła do nieba. W krótkim odstępie czasu zdobyliśmy bramki i wygraliśmy to spotkanie, w czym bardzo pomogli nam kibice, którzy mimo niekorzystnego rezultatu byli z nami - powiedział po meczu Mariusz Rumak.
Lech Poznań - Ruch Chorzów 4:2 (1:1)
Bramki: 8. Teodorczyk, 78. Murawski, 83. Lovrencsics, 90. Claasen – 37., 59. Kuświk.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Żółta kartka: Tymiński.
Widzów: 24 436.
Lech: Gostomski - Wołąkiewicz (46. Claasen), Ceesay, Kamiński, Douglas - Injac (57. Murawski), Trałka - Możdżeń, Hamalainen, Lovrencsics - Teodorczyk (82. Ślusarski).
Ruch: Buchalik - Szyndrowski, Malinowski, Stawarczyk, Dziwniel - Surma, Tymiński (74. Mrowiec) - Smektała, Starzyński, Janoszka - Kuświk (77. Jankowski).
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?