Lech walczy do końca

W tym sezonie, by marzyć o zwycięstwie z Lechem, trzeba strzelić więcej niż dwa gole. Przekonała się o tym dwa tygodnie temu Wisła Płock, a w sobotę Korona Kielce. Kolejorz udowadnia, że jest zespołem z charakterem.

Kiedy oba zespoły schodziły do szatni na przerwę, jedyną dobrą wiadomością dla fanów Lecha była porażka Legii. Miejscowi, którym poznaniacy na początku meczu napędzili trochę strachu, wyraźnie rozluźnieni, zacierali ręce i przebąkiwali już o pogromie. Skoro bowiem Kolejorz wpakował sobie praktycznie dwa samobójcze gole, to co będzie się działo po przerwie, gdy grający już na luzie gospodarze, mający tak komfortową przewagę, rozwiną skrzydła?
Pewni siebie musieli być też piłkarze Korony. A jak czuli się lechici?
– Byliśmy źli na siebie. Wiedzieliśmy, że popełniliśmy dwa katastrofalne błędy. Ale to wszystko zamieniło się w sportową złość. Trener nas mobilizował, sami siebie mobilizowaliśmy, parę razy powtórzyliśmy, że jeszcze nie wszystko stracone, a w meczu z Wisłą Płock byliśmy w jeszcze gorszej sytuacji. Widać było, że z szatni wyszedł zupełnie inny zespół Lecha.
I rozpoczął się prawdziwy mecz – mówił Marcin Wasilewski.

Więcej w dzisiejszym wydaniu [

](http://www.gp.pl) lub [

](http://www.prasa24.pl)