18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mąka z Lodem: Architekci szydzą ze sztuki nowoczesnej [ROZMOWA]

Błażej Dąbkowski
Mąka z Lodem w Zachęcie
Mąka z Lodem w Zachęcie Mąka z Lodem
Architekci i dizajnerzy Janek Mońka z Warszawy oraz Miłosz A. Lodowski z Krakowa pod koniec ubiegłego roku założyli bloga "Mąka z Lodem”. Opowiedzieli nam, dlaczego kpią na nim ze sztuki współczesnej i jak to jest, że dziś nawet rozłożony karton traktuje się jak... dzieło. Na blogu wyśmiali także wystawę "Prowizorka", którą można było zobaczyć w poznańskim Arsenale.

- Dwóch architektów i dizajnerów tworzy bloga o sztuce nowoczesnej. Na pierwszy rzut oka brzmi to całkiem modnie. Ale wy chyba modni nie jesteście, skoro nad sztuką nowoczesną pastwicie się bezlitośnie…

Janek "Mąka” Mońka: Jest dużo fajnej i niedocenianej sztuki nowoczesnej, ale ona zwykle występuje w galerii Google Grafika. Trudno powiedzieć czy czuję się modny, staram się raczej działać spontanicznie z wewnętrznej potrzeby, a wewnętrzna potrzeba powiedziała - idź i pokaż, gdzie jest ich miejsce.

Miłosz A. "Lodu” Lodowski: Stwierdziliśmy, że już czas na nową awangardę w sztuce i faktyczne pokazywanie nowych kierunków - zwłaszcza w sztuce nowoczesnej, a nie małpowanie zachodu i ich trendów.

- Więc gdzie Waszym zdaniem jest miejsce instalacji takich jak bezładnie rozłożone kartony, które górnolotnie nazywa się sztuką? Takie dzieło można było zobaczyć w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Mąka: Miejsce kupy jest w ubikacji, a nieużywanych kartonów w skupie makulatury albo piecu. Ktoś zauważył w komentarzach, że teraz sztuką nie jest instalacja a jej opis. A ja uważam, że sztuka zwykle powinna się bronić sama, może być odbierana wieloznacznie, ale jest to jakiś odbiór.

Lodu: Artyści promowani zazwyczaj korzystają z uroków klucza towarzyskiego, tego czy jakaś tam krytyka aktualnie rajcuje się - też dziwacznie warunkowanymi - trendami. Na takiej trywialności jadą kuratorzy, przez co następuje całkowity rozdźwięk nie tylko z ulicą czyli gustem konsumentów, co zwykła obraza dla pojęć takich jak warsztat, umiejętności, środki wyrazu. Wreszcie brak temu świeżości, kontrowersje mają tanie podstawy. My jako aktywnie tworzący często czujemy żenadę oglądając niektóre dzieła, ktoś musiał powiedzieć „stop” i wbrew solidarności środowiskowej w końcu zauważyć „król jest nagi” - no i staramy się przedstawiać to na blogu.

- Co was najbardziej denerwuje w sztuce nowoczesnej? Przerost formy nad treścią?

Mąka: Kiedyś sztuka była często anonimowa albo jej autor rzadko kiedy miał za życia swoje 5 minut sławy - broniły się dzieła i pozostawały w pamięci wielu kolejnych pokoleń. Teraz dzieła są bez nazwy - a najważniejsze często jest nazwisko autora, tylko że za 5 minut już nikt o nich nie pamięta.

Lodu: Denerwuje mnie to papugowanie trendów, brak promowania rodzimego języka sztuki, styl międzynarodowy bywa bardzo trywialny. Za to jest wiele przykładów pokazujących, że dobre ubranie kultury rodzimej potrafi być bardzo ekspansywne. Bo na kulturze można zarabiać. Dużo zarabiać - wiedzą o tym Amerykanie.Pół Europy i świata cieszy się Banksym, ok jest świetny - ale takich Banksych to w Polsce są setki, nikt nie słyszy o dzieciakach, które malują ciekawe murale, żyją sztuką. Nikt nie słyszy bo żyjemy dalej w świecie żywcem wyjętym z "Janka Muzykanta” - rodzimi kuratorzy rajcują się tym o czym ktoś na zachodzie napisze "Och i Ach” a nie chce im się spojrzeć za winkiel i zainteresować młodym, krótko ostrzyżonym który coś tam sobie pędzlem wymachuje.

- Mąka, wspomniałeś o kuratorach i artystach, ale pod stałym ostrzałem znajdują się na blogu także galerie, takie jak Zachęta czy Centrum Sztuki Współczesnej. W jakim stopniu są one odpowiedzialne za promowanie tandety?

Lodu: Mamy mało prywatnych galerii, które zarządzają rynkiem sztuki, a rolę mainstreamu w promocji biorą na siebie publiczne placówki. A tam gust jest pochodną gustu urzędnika przyznającego pieniądze na działalność placówki, a do tego kasy z grantów, która leci na wystawy z przyczyn ideologicznych. Ale nie zawsze jest źle. Pamiętam świetną- po prostu zaparła mi dech - wystawę zrobioną przy udziale Norway Grants w Muzeum Narodowym w Krakowie - „Na drogach duszy...”. Coś absolutnie, skończenie pięknego. Świetnie zaaranżowana, ze smakiem oświetlona, ze znakomitym wyborem rzeźb... Coś po prostu znakomitego, potem pamiętam kilka znakomitych wystaw monograficznych w warszawskim „Skwerze” czyli filii Fabryki Trzciny... No jest co oglądać, ale ludzie po prostu są zderzani z takim zalewem chłamu, że trzeba apelować, wymagać od naszych dyrektorów publicznych muzeów i galerii sumiennego przykładania się do obowiązków i egzekwowania jakości tego działania. Bo w publicznych placówkach rodzi się całe zło i patologia dzisiejszego obrazu sztuki nowoczesnej.

Mąka: Galerie, które wymieniłeś są jedynymi z najważniejszych galerii ze sztuką nowoczesną w Polsce, powinny trzymać wysoki poziom, gdyż są pewnym wyznacznikiem dla tego co aktualnie się wystawia. Gdy poszliśmy do Zachęty trwały trzy wystawy, jedna była do bani, druga nierówna a trzecia ciekawa, bilansując - połowa była cienka. A do CSW lepiej chodzić o pustym żołądku.

- By nie zwymiotować?

Mąka: Mogłoby się tak zdarzyć, niektóre działania są niesamowicie obrzydliwe w odbiorze.

- Kontrowersyjna "Adoracja Chrystusa” była dla wielu wyjątkowa niesmaczna. Ale popracujmy na konkretnym przykładzie. Chodzi piramidę z ziemniaków, którą można było zobaczyć w 2012 r. galerii Arsenał w Poznaniu na wystawie "Prowizorka”. Przychodzi do niej statystyczny Jaś Kowalski, widzi przed sobą górę warzyw i zastanawia się czy placówki kulturalnej nie pomylił z targowiskiem. A Wy, architekci i dizajnerzy możecie piramidę inaczej zinterpretować?

Mąka: "Adoracji Chrystusa” nie widziałem i nie chcę się odnosić do filmu, którego mogę przeczytać tylko recenzję oburzonych, którzy nie widzieli a uwierzyli. Natomiast piramidę możemy zinterpretować na mnóstwo sposobów, ale właśnie nie o to chodzi, żeby do czegoś dopisywać eseje. Prawda jest taka, że jest to po prostu sterta pyrów, kartofli, zimnioków albo halucynacje z niedożywienia artysty. Mi się ta piramida skojarzyła od razu z bazarami w krajach południowych gdzie wszystkie owoce i warzywa są tak ładnie poukładane kolorkami, w rządki, kupki, piramidki.

Lodu: O piramidzie ziemniaków w galerii czy o "Adoracji Chrystusa" można pisać eseje. Dla mnie totalną żenadą jest to, że można się na tych opisach doktoryzować. Innymi słowy nie ma prostego przepływu między twórcą, a odbiorcą, ale trzeba za każdym razem tłumaczyć co artysta miał na myśli, przypominają mi się tradycyjne na poziomie średniej edukacji analizy poezji...

Czy można zatem powiedzieć, że sztuka nowoczesna kompletnie oderwała się od "sztuki”, która spełnia swoje podstawowe funkcje – dydaktyczne, estetyczne czy społeczne?

Mąka: Ta, która jest promowana i prezentowana w dużej mierze albo jest oderwana, albo pełni te funkcje wedle właściwych na ten moment wytycznych, brakuje różnorodności nurtów i poglądów, mam wrażenie, że często artyści boją się dopieprzyć i pokazać, co tak na prawdę sądzą.

Lodu: No właśnie, ja twierdzę, że to nie jest sztuka nowoczesna - tylko jakiś zakręt sztuki, który opisuje się wielkimi kwantyfikatorami. Tymczasem uczelnie artystyczne kończą w Polsce tysiące młodych, zdolnych, mających ciekawe i świeże pomysły, którymi nikt się nie interesuje. Poza tym jest też problem z ideami, kształtującymi umysły młodych na uczelniach właśnie... „Kim się inspirowałeś, kto cię kręci?”, to są najczęstsze pytania na wydziałach w czasie procesu projektowego, a gdzie pytanie o własne przemyślenia? Formatujemy kolejne pokolenia w braku samodzielności. Gdy tymczasem sztukę tworzy się nie tylko przez pryzmat obserwacji czy analizy, ale także przez eksperyment.

Z jednej strony, tak jak Mąka mówisz, boją się, ale z drugiej strony w Polsce nie brakuje wystaw, na których można zobaczyć rzeźbę rozmodlonego Hitlera czy papieża przygniecionego meteorytem. Wiele osób powie, że to mocne, bezkompromisowe…

Lodu: Ta skłonność do koniunkturalizmu, wyczuwania "kierunków" kreacji, "robienie” sztuki nastawionej na konkretnych kuratorów i ich cele. To najbardziej żenuje... A jednocześnie mamy do czynienia z zupełnie nieodpowiedzialną polityką personalną przy tworzeniu układów zarządzających placówkami sztuki. Ale to temat na esej krytyczny pt. "Dlaczego głównym mecenatem sztuki jest obecnie państwo i dlaczego tak być nie powinno?”

Mąka: E tam, wielka mi kontrowersja. Hitler jest tematem oklepanym, a Kościół krytykować i obrażać jest w modzie. Przecież większość, tych "mocnych" dzieł bazuje na obrażaniu jakiejś grupy, zamiast prowokować do myślenia czy dyskusji.

No tak, a jaką funkcję według Was spełniała słynna tęcza na Placu Zbawiciela w Warszawie? Jej także, mimo spalenia nie oszczędziliście na blogu.

Lodu: Wkur… mnie to, że dla niezrozumiałych dla mnie celów utrzymuje się takie rzeczy w przestrzeni publicznej z podatniczych pieniędzy. Z jednej strony mamy restrykcyjne przepisy dotyczące np. urbanistyki miejskiej i ingerencji w nią, a z drugiej dla celów ewidentnie ideologicznych, nagle okazuje się, że instalacja czasowa może mieć charakter trwały i pełzający... Z jednej strony jako architekt przebijasz się przez masy obostrzeń administracyjnych w czasie projektowania, z przepisami ppoż. masz koszmarne problemy, a z drugiej strony w środku stolicy stawia się przy niesamowitej arogancji obiekt ewidentnie łatwopalny. Do tego atakuje się rangę i znaczenie symbolu w przestrzeni miejskiej, a także metaforykę genius loci... Takie rzeczy są absolutnie kuriozalne. Na organizację tego placu powinien być rozpisany przy takiej ingerencji publiczny konkurs i wtedy można się tak bawić... Tylko tyle i aż tyle. Albo żyjemy w świecie kuriozalnych formalizmów, ale nie ma od nich odstępstw, albo redukujemy tę sferę i wtedy róbta co chceta... Ale i tu i tu troska o wydawanie podatniczych pieniędzy winna być zasadą naczelną.

Mąka: Ja z tęczą mam problem nie tyle ideologiczny, co estetyczny. Bo na potrzeby chwili jest to albo symbol przymierza Boga z człowiekiem, albo ruchu LGBT, albo jeszcze jakiś nowy. Zwróć uwagę natomiast na dwie kwestie. Po pierwsze miała to być instalacja tymczasowa, ponieważ Pl. Zbawiciela jest jako układ urbanistyczny pod ochroną konserwatora zabytków. Tymczasową powinna pozostać niezależnie od wszelkich związanych z nią interakcji. Po drugie, ona jest po prostu brzydka. Kupa żelastwa obwieszona sztucznymi kwiatkami, a sztuczne kwiatki to mi się kojarzą raczej z tandetą polskich cmentarzy.

Ale gdyby nie ta tandeta nie mielibyśmy o czym czytać na blogu. Gdzie poza internetem, Waszym zdaniem Polacy mogą szukać sztuki odważnej i skłaniającej do uruchomienia szarych komórek?

Mąka: No cóż... Paradoksalnie na wystawach, często w tych samych miejscach gdzie pojawia się tandeta, lub w działaniach niezależnych, takich jak akcja z pomnikiem gwałcącego żołnierza radzieckiego. W tych samych miejscach znajdujemy ciekawe przypadki, ale jest ich zdecydowanie za mało w zestawieniu z tymi bezsensownymi słabiznami. Ekspozycja stała Muzeum Sztuki Nowoczesnej zawiera kilka, kilkanaście ciekawych tworów, np. spodobały nam się zestawy lego z obozami koncentracyjnymi, ale zawiera też masę gniotów. Na przykład ktoś sobie wystawił swój album rodzinny. No kurde, to ja mam sobie wyrobić nazwisko i wtedy wystawię album jako sztukę, a jak nazwiska nie mam to jest to album? Obśmiewając "sztukę" mamy nadzieję, że uda się te proporcje zmienić, że w galeriach będzie wysoki poziom, a tandeta wyląduje w koszu.

Lodu: Na początek to Polacy muszą chcieć sztukę na nowo zauważać w swoim bezpośrednim otoczeniu. Doceniać wzornictwo, wykwintny funkcjonalizm, czasem muszą chcieć wstać z fotela ustawionego przed telewizorem i poczytać dobrą książkę z miłą okładką. Wyjść czasem na ulice własnego miasta i krytycznie pooglądać architekturę, a ich próg aspiracji winien sięgać ciut dalej niźli dom gotowy. Muszą chcieć wydać troszeczkę więcej na rzeczy im się podobające, ale by to nastąpiło - sami muszą mieć więcej wolnych środków płatniczych. Czyli - bogaćmy się, dlatego, że zwiększamy swoją świadomość i efektywność, a potem doceniamy to, co piękne i koło się zamyka. Bo dobra sztuka jest bardzo blisko, ale czasem jesteśmy tak onieśmieleni jej prostotą, że mijamy ją bez wrażenia. Czyli znajdźmy dla siebie trochę chwil wolnych poza iluzją medialno-idelogicznego matrixa, który tworzony jest przez sferę komercyjno-sprzedażową dookoła nas i wtedy pełnym powietrzem oddychając - odnajdziemy Sztukę. Bo będziemy mieć na nią czas!

Wiem, że niedługo planujecie odwiedzić także Poznań. Co więc chcecie zobaczyć i wyśmiać w stolicy Wielkopolski?

Lodu: Jako, że z przyczyn towarzyskich bywam w Poznaniu dość często, to strefę aktywnego śmiechu zaczynam już na Waszym Dworcu. Znam projekt i jego założenia, pamiętam jak wyglądała realizacja... No chyba, że wykończeniówka mnie zaskoczy. Tradycyjnie nawiedzę okolice Rynku i pewnie skończę w Starym Browarze, by zobaczyć co tam panie w sztuce piszczy u wielkich tego świata.

Mąka: Ja na pewno zahaczę o Arsenał, i jak Miłosz, Stary Browar . Podobno warto odwiedzić SPOT. A czy wyśmieję, to nie zależy ode mnie, byłoby miło ujrzeć wysoki poziom i wreszcie więcej chwalić niż wyśmiewać.

POLUB MĄKĘ Z LODEM

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mąka z Lodem: Architekci szydzą ze sztuki nowoczesnej [ROZMOWA] - Poznań Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto