Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Martin Kaczmarski: Chciałem się zmierzyć z legendarnym wyzwaniem [Rozmowa MM]

Redakcja MM
Redakcja MM
Jacek Bonecki / Lotto Team
23-letni Martin Kaczmarski ukończył Rajd Dakar 2014 na dziewiątej pozycji. Był to jego debiut w tym wyścigu. Rozmawialiśmy z nim o jego ambicjach i strachu na trasie.

Zobacz też:

inne rozmowy MM

Rozmawialiśmy z Martinem o morderczym Dakarze, jego mistrzu - Krzysztofie Hołowczycu i najtrudniejszych momentach na trasie.

W niedawno zakończonym rajdzie Dakar zająłeś bardzo dobre, dziewiąte miejsce. To było dla ciebie zaskoczenie?

- To było zaskoczenie dla wszystkich, a chyba najbardziej dla mnie. Przed rajdem w ciemno brałbym pozycję w pierwszej dwudziestce. Tak naprawdę marzyłem tylko o ukończeniu Dakaru, nie zakładałem walki o konkretne pozycje. Teraz czuję ogromną satysfakcję i radość, tym bardziej, że w trakcie rajdu nie brakowało trudnych momentów.

Zobacz też: Testujemy: Abarth 500 - adrenalina w pigułce (WIDEO, ZDJĘCIA)

Miałeś kryzys? Myślałeś o wycofaniu się z rajdu?

- Rzeczywiście, miała miejsce taka sytuacja. Podczas blisko 600-kilometrowego, niezwykle trudnego i wyczerpującego odcinka specjalnego, spojrzałem na czerwony guzik bezpieczeństwa. Ale to wynikało raczej z gniewu czy sportowej złości, że ktoś tak bezsensownie ułożył ten trudny i dziurawy odcinek, gdzie nie ma mowy o rywalizacji, tylko raczej o rozwaleniu auta i wybiciu wszystkich kręgów. Na szczęście szybko mi przeszło.

Krzysztof Hołowczyc przyznał, że tegoroczny Dakar był jednym z najtrudniejszych w jego karierze. Duży wpływ miała na to trasa. Zgadzasz się z tą opinią?

- Organizator, przygotowując rajd, decyduje o tym, jak będą przebiegać odcinki. Im trudniejszy wybiera teren, tym przed zawodnikami trudniejsze wyzwanie. Do tego później dochodzą wysokie temperatury albo np. ulewy czy zmieniające w grząskie błoto trasy. O tym, że była to jedna z najtrudniejszych edycji, mówili wszyscy kierowcy. Świadczy o tym fakt, że już w połowie Dakaru w stawce zostało mniej zawodników, niż ukończyło ten rajd w ubiegłym roku.

Dakar to morderczy wyścig. W przeszłości zdarzało się, że kierowcy ginęli na trasie. Czułeś strach przed startem?

- Strach oraz świadomość zagrożenia zawsze są gdzieś z tyłu głowy. Byłbym głupcem, gdybym nic nie czuł. Niemniej takie myśli chodziły mi po głowie wyłącznie przed rajdem. W trakcie, pozostaje już tylko zadanie do wykonania. Oczywiście bezpieczeństwo jest zawsze priorytetem, ale właśnie rozwaga na odcinku jest w pewnym sensie efektem tych moich przedrajdowych przemyśleń i obaw.

Poza tym chciałem się zmierzyć z tym legendarnym wyzwaniem, poznać swoje słabości i granice wytrzymałości. Chciałem też wiedzieć, w którym miejscu światowej stawki jestem. No i się dowiedziałem.

Jeszcze przed Dakarem uznawano cię za nadzieję sportów motorowych w Polsce i Europie. Teraz pewnie pojawi się jeszcze większa presja…

- W ostatnich miesiącach często zadawano mi to pytanie przy okazji dynamicznych zmian wokół mojego teamu – dołączyłem do X-Raidu, najlepszej ekipy rajdowej na świecie. Przesiadłem się również do Mini, topowej rajdowej terenówki. W tej sytuacji presja na wynik wydaje się być czymś oczywistym. Jednak kompletnie o tym nie myślę. Kiedy zaczynam rajd, skupiam się wyłącznie na zadaniu, które zawsze jest takie samo – szybko i bezpiecznie dojechać na metę. Jestem jeszcze na etapie, w którym zdobywam doświadczenie. Dobry wynik nie jest moim „być albo nie być”, a to naprawdę potrafi nieźle namieszać w głowie i skusić do błędnych decyzji na trasie.

Jak długo przygotowywałeś się do Dakaru?

- Przygotowania zaczęły się podczas poprzedniego Dakaru, na którym pojawiłem się w roli obserwatora. Później przejechałem wszystkie rajdy Pucharu Świata Cross Country, dzięki czemu zdobyłem doświadczenie i przygotowałem się do tego najtrudniejszego wyzwania. Cały czas pracowałem też nad kondycją – codziennie siłownia, mecz squasha, odpowiednia dieta. Tak naprawdę całe moje życie podporządkowałem tym przygotowaniom. Można powiedzieć, że szykowałem się przez cały rok.

W takim razie, jaka powinna być dieta podczas Dakaru?

- Najważniejsza dieta to… woda. Trzeba pamięć o tym, by nie odwodnić organizmu. W tak ekstremalnych warunkach wiązałoby się to z przerwaniem rajdu.

Trenowałeś pod okiem Hołowczyca. Jakim nauczycielem jest najbardziej znany polski rajdowiec?

- Jest najlepszym nauczycielem. Jego pomoc jako człowieka i kierowcy jest nie do przecenienia. Zwłaszcza dla takiego młodziaka jak ja. Krzysiek jest świetnym i doświadczonym rajdowcem, dlatego wszystkie jego rady oraz uwagi przyjmuję i staram się wdrażać w życie. Jego pomoc wcale nie kończy się na rajdowych tematach. Hołek czuje się jak ryba w wodzie we wszystkich sytuacjach związanych z mediami i sponsorami, a te są w dzisiejszych czasach nieodłącznym elementem nie tylko rajdów, ale chyba każdej dyscypliny sportowej.

Twoim pilotem był niezwykle doświadczony Filipe Palmeiro.

- To był jego ósmy Dakar, więc jego pomoc i doświadczenie były naprawdę pomocne. Wiedział, gdzie i czego można się spodziewać. Logistyka czy topografia rajdu nie były dla niego czymś zaskakującym. Poza tym, w odróżnieniu ode mnie, wiedział, czego się obawiać w kwestii wytężonego wysiłku i spadków kondycyjnych. Przygotował mnie i wspierał w trudnych momentach.

Ciebie i Palmeiro na szczęście ominęły większe problemy techniczne.

- Złapaliśmy kilka kapci, zakopaliśmy się na wydmie, raz pogubiliśmy się w terenie i delikatnie wjechał w nas inny zawodnik. Ale to naprawdę nic w porównaniu z awariami i wypadkami, które mieli inni. Płonęły przecież samochody i motory, wywracały się ciężarówki. Niektórzy po nocach reanimowali swoje samochody na odcinkach specjalnych. W tak ekstremalnych momentach ważna jest psychika i kondycja, kiedy po całonocnych naprawach gdzieś na odcinku wracasz do bazy zmęczony do granic, a za pół godziny musisz wyjechać na następny morderczy etap. Widziałem takie przypadki.

Masz w planach kolejny Dakar?

- Oczywiście, ten rajd jest uzależniający. Jednak najpierw w rozpoczynającym się właśnie sezonie będę chciał powalczyć o jak najlepsze wyniki, może uda się włączyć do walki o Puchar Świata. Zobaczymy. Już 14 lutego w Rosji startuje pierwszy z rajdów.

Biorąc pod uwagę liczbę imprez i turniejów nie masz chyba zbyt wiele wolnego czasu?

- Przez ostatni rok wszystko podporządkowałem rajdom. Każdą wolną chwilę spędziłem na odcinkach specjalnych, treningach, w warsztacie albo na siłowni. Przez chwile marzył mi się odpoczynek po Dakarze, ale już żyję przygotowaniami do lutowego rajdu w Rosji.

Pamiętasz swój pierwszy rajd?

- Już jako dzieciak obserwowałem rajdy, gdy kibicowałem tacie na odcinkach specjalnych. Po raz pierwszy za rajdowym kółkiem siedziałem jako nastolatek, zaczynałem od jazdy szayowozem, czyli samochodem do terenowego crossu z silnikiem malucha, zamontowanym w klatce z rur. Później był jeep wrangler i rajdy przeprawowe, a kilka lat temu, po powrocie ze studiów w Berlinie, zacząłem startować w rajdach cross country – najpierw bowlerem nemesis, później toyotą hilux. W 2012 roku zdobyłem tytuł drugiego wicemistrza kraju w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych 2012 roku.

Jeśli nie rajdy, to co mógłbyś robić w życiu?

- Nie mam pojęcia. Może zostałbym zawodowym golfistą? Tak naprawdę przez rajdy odłożyłem w czasie swoje plany biznesowe, więc prawdopodobnie, gdyby nie rajdy, zacząłbym je wcześniej realizować.



Rozmawiał Piotr Bera



Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto