Współcześni maturzyści do ściągania na egzaminie dojrzałości używają mikrosłuchawek, nadajników, kamerek ukrytych w oprawkach okularów czy wszytych do krawatów. Jedyny dylemat, jaki mają do rozstrzygnięcia, to to, ile wydać na naprawdę drogi sprzęt. Koszty sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych!
- Te rozterki szybko im mijają - przyznaje Piotr Marciniak, sprzedawca w sklepie szpiegowskim, w którym testowaliśmy gadżety, wykorzystywane na egzaminach. Wystarczy, że wypróbują, jak działa mikrosłuchawka czy kamera w okularach, a potem już nie chcą się z nimi rozstać. Ale też płacą jak za zboże.
- Jeśli raz skorzystają z elektroniki, do konwencjonalnych metod ściągania już nie wrócą - dodaje Marciniak.
By wszystko działało jak należy, trzeba zainwestować w nadajnik i odbiornik - dwie małe czarne skrzynki, dzięki którym będziemy mogli przesyłać sygnał - obraz lub dźwięk - osobie, która rozwiązuje zadania. Kosztują od 800 zł wzwyż. Jedną z nich trzeba mieć przy sobie. Konieczna jest też karta TV, którą musimy podłączyć do laptopa naszego "podpowiadacza" - cena od 79 do 160 zł. Dalej zaczyna się dowolność. Za słuchawkę, którą wkładamy do ucha, zapłacimy minimum 999 zł. Sam krawat z ukrytą kamerą kosztuje 830 zł, a okulary, które nagrywają i przekazują dalej obraz - 530 zł. Miniaturowy sprzęt można ukryć bez problemu. Dziewczyny mają schowki na wysokości biustu - tam nikt raczej nie sprawdza. Chłopaki wykorzystują tajne kieszenie.
Kłopot w tym, że kiedy starsze pokolenia przepisywały notatki z zeszytów na małe karteczki, coś z tej wiedzy zawsze im w głowach zostawało. "Nowoczesne" sposoby ściągania takiej możliwości uczniom już nie dają. No i jeszcze pytanie zasadnicze - czy warto wydawać krocie na ściąganie, a więc na oszukiwanie, skoro praktyczniej i uczciwiej jest się po prostu nauczyć. Dla dobra własnego intelektu. I dla dobra portfela rodziców.
Trzeba motywować do działania, a nie straszyć
Rozmowa z dr. Pawłem Jędrzejko, amerykanistą
Wiadomo, że nie wolno, mimo to ściągamy. Do nieuczciwych zachowań w szkole - m.in. do ściągania - przyznaje się aż połowa licealistów.
Nie doceniamy mocy instynktów. Kiedy uczeń słyszy, że musi zdać egzamin, bo konsekwencje klęski są poważne - zaczyna się bać. Wtedy włączają się proste mechanizmy obronne - "zrobię wszystko, żeby nie oblać". Często nawet ci najlepsi sięgają po ściągi: od tego zależy "przetrwanie" w szkole.
To jak uniknąć ściągania?
Ważna jest formuła egzaminu, która wykluczy lęk, a jednocześnie unaoczni wszystkim, że sprawdzian nie jest karą. W tym roku moi studenci tworzą na zaliczenie hasła poświęcone pisarzom amerykańskim dla Wikipedii - to taka forma projektowa zaliczenia. Mogą korzystać ze wszystkich dostępnych źródeł i rad ekspertów. Egzamin staje się przygodą: student to "odkrywca", a efekty jego pracy są namacalne. Na nieuczciwość nie ma miejsca.
Wykładał Pan na Grinnell College w USA. Jak tam traktuje się ściąganie?
Po pierwsze, projektowa formuła egzaminacyjna jest w Stanach na porządku dziennym. Po drugie - działa także, przestrzegana niemal religijnie, reguła nieuniknioności kary powiązana z brakiem społecznego przyzwolenia na oszustwo. Złamanie zasady uczciwości powoduje, że jeżeli ktoś zostanie przyłapany na ściąganiu, automatycznie zostaje usunięty ze studiów i musi się liczyć ze społecznym potępieniem. Ukończenie tak prestiżowej szkoły jak Grinnell College gwarantuje dobrą pracę - studenci nie ryzykują. Wolą otrzymać dwóję i powtórzyć egzamin. W Polsce nie jesteśmy w tym względzie konsekwentni.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?