Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MIESZKANIA SOCJALNE - Pomoc możliwa od niedawna

Beata Marcińczyk
Kinga i Sandra Budzisz ze stertą papierów zebranych przez 12 lat starań  o mieszkanie
Kinga i Sandra Budzisz ze stertą papierów zebranych przez 12 lat starań o mieszkanie Beata Marcińczyk
Być może już niedługo skończą się problemy rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem. Budziszowie nie chcą wiele, tylko małego, funkcjonalnego mieszkania. Prośbę do władz miasta ponawiają od dwunastu lat. Czy 2010 rok okaże się tym szczęśliwym, kiedy będą mogli wyprowadzić się ze starej zniszczonej kamienicy? Kinga Budzisz pierwszy wniosek o lokal złożyła niemal zaraz po tym, jak wyszła za mąż. W mieszkaniu przy ul. Grudzie-niec, którego powierzchnia to 35 metrów kwadratowych, zaczęło robić się ciasno.

– Trzy lata później urodziła się nasza córeczka Sandra. Jest niepełnosprawna, nie ma palców u prawej dłoni – mówi Kinga Budzisz. Razem z mężem, Jackiem, zaczęła pisać kolejne wnioski. Odpowiadała na każde pismo z urzędu, donosiła niezbędne, coraz to nowe dokumenty. W 1999 roku miała nadzieję, że za 3 – 4 lata (tyle miała czekać, zgodnie z pismem, które do niej skierowano) będzie lepiej, bo przestronniej. W 2000 roku, gdy tylko powstał Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych dostała informację, że jej wniosek trafia do kolejnej kolejki oczekujących na mieszkanie.

– Najgorsza niespodzianka spotkała mnie w 2003 roku, kiedy dostałam informację, że z dokumentów wynika, że od 1 października 1999 r. legitymuję się tytułem prawnym do zajmowanego lokalu, w związku z tym nie spełniam kryterium braku zaspokojonych potrzeb mieszkaniowych! – denerwuje się pani Kinga.
– W naszych teczkach w urzędzie były dokumenty innych ludzi. Przypuszczaliśmy, że to oni zamiast nas dostali mieszkanie – dodaje Jacek Budzisz. Minęło dwanaście lat a oni wciąż nie przestają walczyć o mieszkanie.

– Teraz jest nam najbardziej potrzebne. Córka nosi specjalny aparat służący do wydłużania paluszków. Należy go podkręcać co cztery, sześć godzin. Już jakiś czas temu zrezygnowałam z pracy, by zająć się Sandrą. Dochody mamy niskie. Nie jesteśmy w stanie wiele sami zrobić, choć jakieś tam remonty wykonaliśmy – mówi Kinga Budzisz. – Jednak, gdyby lekarz widział w jakie warunki wraca Sandra, mógłby jej do domu ze szpitala nie wypuścić.
Jeśli wydłużanie paluszków Sandry nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, czeka ją przeszczep z kości biodrowej.

– Zimą, gdy wracałyśmy ze szpitala było tu najwyżej 13 stopni Celsjusza. Przymarzały okna – dodaje przez łzy pani Kinga.
Sprawa tej rodziny jest dobrze znana Aleksandrze Koniecznej, zastępcy dyrektora wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. – Państwo Budziszowie długo czekają na lokal socjalny, ale być może już w tym roku ich problemy się skończą. Proszę uwierzyć, że zamiana dokumentów w teczkach była zwykłą omyłką urzędniczą – tłumaczy Konieczna.

Teraz jednak, dzięki uchwale Rady Miasta z marca ubiegłego roku, dotyczącej przyznawania lokali osobom znajdującym się w szczególnie trudnej sytuacji zdrowotnej i życiowej, mogą starać się o wymarzone mieszkanie. A Budziszowie nie chcą nic nadto, co im ktoś obiecał w 1999 roku.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto