Pomimo deszczu przeplatającego się ze śniegiem i chłodnym wiatrem, na placu przed Dzwonem Pokoju zebrał się całkiem spory tłum, głównie młodych ludzi, i to nie tylko z Poznania. Do ojców salezjanów przyjechała m.in. grupa z Wrocławia.
Oprócz wrażeń wizualnych i dźwiękowych, uczestnicy misterium mogli podczas sceny ostatniej wieczerzy przełamać się chlebem, przekazanym organizatorom w podziękowaniu przez warszawskich piekarzy.
Opinie, co do powodzenia misterium są podzielone, zarówno wśród młodszych, jak i starszych uczestników, miejscowych i przyjezdnych.
- Na misterium jestem piąty raz i uważam, że dzisiejszy występ troszeczkę nie wypalił, szczególnie zakończenie - mówi 16-letnia Ola. - Ogólnie mi się podobało, ale czuję niedosyt - na końcu zablokował się obraz Jezusa i promienie, które były nad nim, miały wychodzić z jego serca.
- Zniesmaczył mnie sam początek i tak naprawdę zepsuł całe późniejsze wrażenie - zaznacza Iga, studentka. - Przyszłam na misterium, żeby zobaczyć kawał dobrej sztuki teatralnej, a przy okazji połączyć to z przeżywaniem świąt wielkanocnych. Niestety, rozpoczęcie takiego wydarzenia od rozmowy o pieniądzach, ewentualnych datkach i polityce miasta totalnie psuło podniosłą atmosferę. Moim zdaniem takie postępowanie wręcz odrzuca od kościoła, szczególnie młodych ludzi. Spektakl sam w sobie bardzo mi się podobał, zobaczyłam go po raz pierwszy, ale po takim rozpoczęciu niesmak pozostaje, chociaż rozumiem, że pieniądze są potrzebne.
- Przyjechaliśmy specjalnie z Turku - radośnie mówi 43-letni pan Irek, który na misterium przybył z całą rodziną. - Było bardzo realistycznie, pięknie, po prostu świetnie. W ubiegłym roku byliśmy w Warszawie, w tym roku w Poznaniu i za rok na pewno przyjedziemy. Nie ma problemu z dojazdem, wszędzie dotrzemy. Wrażenia artystyczne są wspaniałe, telewizja nigdy nie odda rzeczywistości. Widowisko jest niesamowite i na najwyższym poziomie.
Sami aktorzy odnosili wrażenie nie do końca zadowolonych z efektu końcowego.
- Nie wszystko się udało, przynajmniej trzy rzeczy – mówią zgodnie Dawid i Łukasz, grający Zelotów. - Zimno dało się wytrzymać, chociaż zdecydowanie przyszło mniej ludzi niż w poprzednich latach. Teraz idziemy na ciepły posiłek do ojców salezjanów.
Mimo niesprzyjającej aury, plac pod Dzwonem Pokoju znacznie się zapełnił. Ludzie przychodzili z różnych powodów, zwykle jednak była to kwestia wiary czy zamiłowania do teatru.
- Przyjście na misterium pomaga mi przeżyć Święta Wielkiej Nocy. Jest to kwestia wiary, ale i sztuki. Uważam, że poziom artystyczny jest naprawdę wysoki. Pogoda nie miała żadnego wpływu na decyzję o przyjściu tutaj. W poprzednich latach padało i wiało, więc przetrwałam najtrudniejsze warunki. Nie mogłam tutaj nie przyjść - z uśmiechem podsumowuje misterium poznanianka Ola.
- Myśleliśmy, że przez pogodę misterium się nie odbędzie, ale śledziliśmy wpisy na stronie, gdzie zapewniano, że pogoda nie ma znaczenia, więc my też ubraliśmy się w rękawiczki, czapki i wyruszyliśmy - śmieje się pan Irek. - Kiedy tutaj przyjeżdżamy kieruje nami zarówno wiara, jak i wrażenia artystyczne, chociaż oczywiście wiara przewyższa wszystko. Być tutaj i nawet zmarznąć jest przyjemnie.
Z pewnością było to niebywałe i zrobione z dużym rozmachem przedstawienie. Spektakl światło-dźwięk z rozbrzmiewającym głosem polskiego papieża jest niepowtarzalnym epizodem, którego Cytadela dawno nie gościła.
Niezbyt łaskawa pogoda - chociaż na czas misterium przestało padać - i problemy techniczne nie zniechęciły organizatorów, jak i uczestników, którzy w zdecydowanej większości planują zobaczyć poznańską pasję za rok.
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?