Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mówią o nich mafia

Karolina GRUSZKA
– Od kiedy zatrudniłem agencję ochrony z Poznania, mam spokój – mówi właściciel jednego z lokali. Fot. K. Gruszka
– Od kiedy zatrudniłem agencję ochrony z Poznania, mam spokój – mówi właściciel jednego z lokali. Fot. K. Gruszka
W mieście mówią o nich ,,konińska mafia’’. Działalność na szeroką skalę rozpoczęli pod koniec lat 90. Haracze, pobicia, sprzedaż narkotyków. Właściciele lokali mogli albo współpracować z nimi, albo walczyć.

W mieście mówią o nich ,,konińska mafia’’. Działalność na szeroką skalę rozpoczęli pod koniec lat 90. Haracze, pobicia, sprzedaż narkotyków. Właściciele lokali mogli albo współpracować z nimi, albo walczyć. Kto się postawił – miał zostać zniszczony. We wszystkich rozmowach z poszkodowanymi pojawiają się te same nazwiska.

Są mściwi

– Stali u mnie na bramce. Kiedy zorientowałem się, że handlują narkotykami, wyrzuciłem ich i wtedy zaczęli się mścić – opowiada Jan G.

Jego historia to gotowy scenariusz sensacyjnego filmu. Przyjechali do niego sześcioma samochodami, weszli do dyskoteki, ochrona uciekła. Połamali mu żebra, obili głowę, miał wstrząśnienie mózgu. Wychodząc, zabrali 4 tys. zł.
Niedługo potem zdemolowali jego dom. Jan G. był wtedy w swoim lokalu. Weszli w nocy i przykuli kajdankami do zlewu jego siostrzenicę oraz dziadka dziewczynki. Staruszka pobili. Splądrowali dom, ukradli kilka tys. zł. Jan G. postanowił, że się nie podda. Dlatego podpalili jego dyskotekę i podłożyli bombę, która okazała się, atrapą. Sprawą zainteresowała się policja i prokuratura w Turku, ale nic nikomu nie udowodniono i postępowanie umorzono. Jan G. zatrudnił ochroniarzy z Poznania i, jak mówi, ,,na razie’’ ma spokój.

Po haracze do Kalisza

Jego przypadkiem zainteresowała się Prokuratura Okręgowa w Kaliszu. Dopiero praca jednego z prokuratorów doprowadziła do zamknięcia kilku członków ,,konińskiej ośmiornicy”. Przedstawiciel organów ścigania mówi, że wcześniej nie wszystko zostało zrobione.

– Sprawa ta wyszła w toku prowadzenia innej, dotyczącej wymuszania haraczy w Kaliszu. Mieszkańcy Konina podejrzani są o handel narkotykami i pobicia. Sprawdzamy również inne dyskoteki – informuje prowadzący sprawę prokurator.

Ogień, gaz i nóż

Podobną do sprawy Jana G. historię opowiada właściciel innego lokalu. W ciągu dwóch miesięcy trzy razy podpalono mu dyskotekę, w trakcie imprezy wpuszczono gaz, a na koniec skatowano. Tomasz M. jest przerażony bezradnością policji.

– Lokal kupiłem razem z bramkarzami. Nie znałem ich. Kiedy
zorientowałem się, że praca u mnie służy im do załatwiania brudnych interesów, zwolniłem ich. Obiecali, że mnie zniszczą i realizują swój plan na oczach ludzi przychodzących do klubu. Bezczynność policji utwierdza ich w przekonaniu, że mogą to robić bezkarnie – opowiada M.
,,Oni’’ trzy razy podpalili mu lokal, raz oblali benzyną. Tymczasem policja prowadziła postępowanie nie w sprawie podpalenia, a... uszkodzenia mienia. Postępowanie umorzono. W sierpniu, w trakcie dyskoteki wpuścili do lokalu gaz. Kilkanaście osób trafiło do szpitala.

– Podjeżdżali pod klub i grozili nożami. Po tym jak mi podpalili lokal, zatrudniłem ochroniarzy z Poznania. Sprawdzali każdą osobę wchodzącą do środka. Facet z gazem im umknął. Bawiło się wtedy 400 osób, wybuchła panika. Wszyscy wiedzą kto to zrobił, policja go zatrzymała i wypuściła. Twierdzi, że on nie przyznaje się, a świadkowie nie chcą mówić. To nieprawda. Zlekceważyli zeznania moich pracowników. Nawet policjant powiedział, że muszę się liczyć z tym, że oni doprowadzą do zamknięcia lokalu – mówi właściciel dyskoteki.

Chcieli go zabić

Na kolejne ostrzeżenie od ,,mafii’’ nie czekał długo. Miesiąc temu, 24 września napadło na niego dwóch osobników. Połamali mu nogi, zadali nożem sześć ciosów w udo. Nie wiadomo jakby się to dla niego skończyło, ale ktoś napastników spłoszył. Jednego ze sprawców M. rozpoznał. Był to 16-letni Piotr G., dobrze znany policji.

– Cały czas krzyczał ,,Spuść mu farbę!’’. Kłucie po udach to jego znak – mówi Tomasz M.

Dochodzenie bez śladów

Policja przesłuchała Piotra G. ,,już’’ trzy tygodnie po napadzie. Jak twierdzą funkcjonariusze, nie mogli tego zrobić wcześniej, bo nastolatek leżał w szpitalu.

– Kolejna bzdura. Chodził po mieście, wszyscy to widzieli – oburza się Tomasz M.

Piotr G. nie przyznaje się do niczego. Alibi daje mu matka, która twierdzi, że feralnego wieczoru oglądali razem telewizję. On sam uważa, że policja uwzięła się na niego. Akta jego sprawy trafiły do sądu do spraw nieletnich. Zawierają zeznania ofiary i wyjaśnienia napastnika, nic więcej. Tomasz M. wytyka, że policjanci prawie nic w tej sprawie nie zrobili.

– Nie zebrali żadnych dodatkowych śladów. Nie obejrzeli zakrwawionych spodni, nie zdjęli śladów z samochodu, nie zrobili portretu pamięciowego drugiego sprawcy. A do tego napad ten zakwalifikowali jako pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia. To jakaś paranoja! Przecież oni chcieli mnie zabić! – wylicza M.

Ubogie dowody

Sędzia konińskiego sądu do spraw nieletnich przyznaje, że materiał zgromadzony w tej sprawie jest ubogi. Dlatego zostanie wszczęte postępowanie wyjaśniające. A co na to policja?

Arkadiusz Mielcarek, rzecznik prasowy KMP w Koninie mówi: – W tej sprawie toczy się jeszcze postępowanie. Na tym etapie nie możemy ujawnić wszystkiego, co wiemy. Dlatego nie można kierować pod adresem policji zarzutów, że czegoś nie zrobiła.

Tam gdzie tłumy

Więcej szczęścia, o ile można to tak nazwać, w kontaktach z ,,konińską mafią” miał właściciel kolejnego lokalu. Kilka razy mu grozili, zrobili pokazową demolkę, mówili, że podpalą. Zaproponowali ochronę. Na groźbach się skończyło. Nasz rozmówca nie wie, czemu dali mu spokój. Mówi, że może się tylko domyślać.

– Interesują ich miejsca, gdzie przychodzą tłumy. U mnie tego nie ma – wyjaśnia.

Konin zalany narkotykami

W tym roku ,,oni’’ napadli również na kilku innych właścicieli lokali. Wystraszeni zlikwidowali interes. Podobno teraz opanowali miejscowe puby. W każdym mają ,,swojego człowieka’’ od sprzedaży narkotyków.

– Konin jest zalany narkotykami. Możliwe, że w pobliżu działa fabryka amfetaminy – mówią nasi rozmówcy. – W Poznaniu czy w Warszawie tabletka kosztuje 15 zł, a w Koninie – 5 zł.

Bezkarni?

Właściciele dyskotek, pubów i restauracji, z którymi rozmawialiśmy obawiają się, że jeśli dalej w Koninie ,,mafia” będzie działała bezkarnie, nikt nie zdecyduje się na prowadzenie tu interesu.

– Jeszcze trzy miesiące temu przychodziło do mnie 300, 400 osób, a teraz 30. Ludzie boją się bawić w Koninie i wyjeżdżają do innych miast – mówi Tomasz M. – Ja chyba też to zrobię, ale na stałe. Przez nich ledwo chodzę, w nodze mam 7 śrub, czeka mnie kilka skomplikowanych operacji, a oni chodzą po mieście i się śmieją.
Zdaniem właścicieli lokali, konińscy policjanci boją się ,,mafii’’ i dlatego niewiele robią. – Policja nie potrafi zebrać wszystkiego do kupy. Karze ich za drobne rzeczy, a najważniejsze im umyka – mówią.
Policja twierdzi, że w Koninie nie ma zorganizowanej grupy przestępczej.

– Jeśli właściciele lokali czują się zagrożeni, to niech się zgłoszą do nas i wystąpią w charakterze świadka – zaznacza rzecznik policji.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprawę bada Centralne Biuro Śledcze.

Imiona i inicjały nazwisk osób występujących w materiale na ich wyraźną prośbę zostały zmienione.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto