Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Muzealny zawrót głowy

natalia adamczyk
natalia adamczyk
Tegoroczna Noc Muzeów, mimo silnej konkurencji imprezowej tej soboty, cieszyła się wielkim zainteresowaniem wśród mieszkańców Poznania, a nawet okolic.

Oferta muzeów była bardzo bogata i trudno było obejrzeć wszystko. Dlatego skupiłam się na muzeach w okolicy Starego Rynku (z małym wyjątkiem, jakim był CK Zamek), odwiedzając po jednej z imprez tam organizowanych.

Z rozmów przeprowadzonych z przypadkowo spotkanymi ludźmi (zwłaszcza w komitetach kolejkowych) wynikało, że sporo osób wybierało się do muzeów bez konkretnego planu, trochę przez przypadek, jak spotkane przeze mnie w Muzeum Narodowym Kasia i Joanna, studiujące z ciekawością rozpiskę imprez. Dziewczyny przyciągnęła ciekawość - a konkretniej niecodzienny widok tłumów przed wejściem do muzeum. Kasia i Magda, spytane o dalsze plany, nie wykluczały odwiedzin innych miejsc po dokładnej analizie mapki.

Innym pomysłem na Noc Muzeów jest wersja jakościowa: celem jest wtedy jedno lub dwa muzea, zazwyczaj te oferujące wiele atrakcji, jak np. Galeria Malarstwa i Rzeźby, CK Zamek czy Muzeum Instrumentów Muzycznych lub Muzeum Archeologiczne. Dzięki takiej strategii można było w pełni wczuć się w klimat, jaki stworzyło dane miejsce. Często taką opcję wybierały całe rodziny: dzieci uczestniczyły w warsztatach plastycznych, rodzice zaś mieli czas na prelekcje czy obejrzenie ekspozycji lub pokazów multimedialnych.
 
Myślę, że najlepiej wypadało tu Muzeum Archeologiczne, które w tym dniu zaproponowało dzień afrykański, w związku z tym zrobiło się tam barwnie i muzycznie - na dziedzińcu bowiem koncertowano nieprzerwanie, a kolorów dostarczały barwne stroje i stoiska, na których prezentowały się poszczególne państwa, oraz dzieci uczestniczące w warsztatach plastycznych, na których z pomocą opiekunów mogły kolorować maski i robić koraliki. Dla starszych uczestników niewątpliwą atrakcją była shisha, której można było spróbować , siedząc na orientalnych poduszkach w części arabskiej ekspozycji.

Najwięcej prelekcji i fachowych informacji można było wysłuchać w Galerii Malarstwa i Rzeźby oraz CK Zamek. Ten ostatni oferował bardzo ciekawe warsztaty - fotograficzne oraz malarskie. Wybierając te ostatnie, mogliśmy w sali 103 poczuć się jak Vermeer czy Cezanne, malując dziewczynę z perłą czy arlekiny. W sali obok odbywały się fachowe wykłady dotyczące tajników wytwarzania farb.

Niesłychanie ciekawa była też ekspozycja wachlarzy z kolekcji Heleny Dąbczańskiej oraz wystawa "Dwa stulecia w modzie" w Muzeum Sztuk Użytkowych. Wystawa ta była niewielka, ale bardzo pouczającą - przekonać się było można, że i w tej dziedzinie wszystko już było. Podczas oglądania wachlarzy natomiast można było porozmawiać z konserwatorami konkretnych egzemplarzy, będących dopiero w trakcie renowacji. Była to okazja do zobaczenia warsztatu konserwatora. Osobiście miałam okazję przysłuchiwać się opowieściom pani Małgorzaty Malinowskiej, starszego renowatora, która podkreślała, że taki zawód wymaga nie tylko oczytania, doświadczenia i umiejętności artystycznych (w przypadku wachlarzy było to haftowanie), ale przede wszystkim intuicji.
 
Około godziny 19.00 tłok w muzeach zagęścił się jeszcze bardziej, gdyż do świadomych uczestników maratonu muzealnego dołączyli ludzie chcący się schronić przed gwałtowną burzą. Mnie owa burza złapała tuż przy Zamku, do którego tłumnie zmierzali zaskoczeni ulewą przechodnie. Tam też ujrzałam chyba największą kolejkę do wystawy - była to oczywiście wystawa World Press Photo. Spora część kolejkowiczów właśnie ją wybrała za centralny punkt swych muzealnych wojaży (ktoś złośliwy powiedział półgłosem, że poznaniacy tak licznie na nią przybyli tylko i wyłącznie z powodu wstępu wolnego - bilety na WPF normalnie są stosunkowo drogie).

Niektórzy - tak jak spotkani przeze mnie Janek i Justyna - wybrali coś znacznie bardziej egzotycznego: koncert muzyki szamańskiej prosto z Syberii, czyli spotkanie z Gendosem z Tuwy, muzykiem, szamanem i rzeźbiarzem, mistrzem śpiewu gardłowego. Pierwotnie koncert miał odbyć się o 21.30 w wirydażu Muzeum Instrumentów Muzycznych, lecz z powodu deszczu został przeniesiony do jednaj z sal, w związku z tym tłok był nadzwyczajny. W ogóle, muszę przyznać, że w kategorii: najbardziej zatłoczonego muzeum, właśnie Instumentow Muzycznych zwycięża (przełożyło się to niestety na podenerwowanie straży muzealnych, która chwilami do najgrzeczniejszych nie należała).

Jednak muzyka zrekompensowała wszystko. Koncert rozpoczął się w ciemności - do sali wkroczył Gendos, wybijając na bębnie rytm, do którego śpiewał szamańską pieśń. Później zaprezentował wybrane obrzędy, cały czas w zupełnej ciemności, podczas których zerwał się nagle ulewny deszcz, co zwiększyło jeszcze niesamowitość wystąpienia - dziewczynka siedząca obok mnie wręcz się wystraszyła. Trudno jej się dziwić - śpiew Gendosa był bardzo specyficzny, chwilami brzmiał jak dziwne pomruki zwierząt.

Po części szamańskiej zaświeciło się światło, Gendos się przywitał, zmienił czapkę z szamańskiej na tuwiańską i zaprezentował kilka melodyjnych piosenek, grając przy tym na narodowych instrumentach z Tuwy (bęben "dungur", lutnia "chadagan" czy drumla "homus"). Dostał ogromne oklaski i nawet zabisował. Po koncercie można było też porozmawiać chwilę z muzykiem i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, co też uczynił Janek, z którym rozmawiałam.

Finał Nocy Muzeów był zdecydowanie muzyczny i głównie folkowy. Dwa najciekawsze zakończenia zaoferował Zamek - koncert zespołu etno-jazzowego Lautari, oraz Muzeum Etnograficzne - tutaj wystąpił Kwartet Jorgi, który uświetnił zresztą finał w Zamku podczas Nocy Muzeów w zeszłym roku. Oba zespoły cieszą się sporą popularnością wśród poznaniaków, toteż późna godzina nie była tutaj czynnikiem pomniejszającym frekwencję. Oba zespoły dały żywiołowe koncerty, toteż o senności mowy nie było.

Czy warto decydować się raz do roku na takie muzealne szaleństwo? Podczas Nocy Muzeów może nie za bardzo jest możliwość zwiedzania w spokoju ekspozycji - tłum, liczne atrakcje i hałas nie sprzyjają raczej kontemplacji. Jednak dzięki takiemu wydarzeniu można sobie uświadomić, ile tak naprawdę muzeów mamy i przypomnieć o tych najbardziej kameralnych, jak np. bardzo ciekawe Muzeum Archidiecezjalne, czy też mieszkanie-pracownia Kazimiery Iłłakowiczówny, o którym pytani przeze mnie poznaniacy pamiętali dość mgliście, jeśli w ogóle.

Poza tym jest to okazja do odkrycia, że muzeum też może tętnić życiem i nie kojarzyć się tylko i wyłącznie z nudą, wypastowanymi podłogami i napisem NIE DOTYKAĆ.

 

**

Więcej zdjęć z Nocy Muzeów

**
 


Od redakcji:

Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto!

Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów, nadsyłania materiałów foto oraz video. Czekamy na Wasze filmiki nakręcone kamerą, cyfrowym aparatem fotograficznym bądź telefonem komórkowym.

Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto!

 

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto