Na co politycy przeznaczą pieniądze z podwyżki? Zapytaliśmy polityków z Wielkopolski

Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka Tego typu temat powinien być na wokandzie, ale powinien być wprowadzony od następnej kadencji zarówno samorządu, jak i parlamentu. Teraz nie jest to dobry moment, ze względu na pandemię. W naszym interesie jest to, żeby ludzie pracujący w administracji, począwszy od urzędników, a skończywszy na osobach kierujących, zarabiali godziwie, po to też, by ściągać kompetentnych ludzi do administracji publicznej czy rządowej, bo jak ktoś popełni błąd, to jest to brzemienne w skutkach dla nas wszystkich. Problem z wynagrodzeniami jest, nie można tego ukrywać. To nie jest normalna sytuacja, że prezes rady ministrów zarabia mniej niż prezesi niektórych spółek skarbu państwa Powinno nastąpić stworzenie czytelnych reguł gry: porównywanie tych wynagrodzeń, tworzenie odpowiednich kalkulacji ze średnią pensją w gospodarce – gdy pensje ludzi będą rosły, państwo będzie bogatsze, wtedy też stać na wyższe wynagrodzenia osób zarządzających państwem i samorządami. Jeżeli nie rosną, gospodarka też się nie rozwija, to nie podnosimy sztucznie wynagrodzeń. Nie zamierzam brać udziału w grze politycznej PIS, po to, by naprawić błędy sprzed trzech lat, gdy wszystkim obcięto wynagrodzenia, by przykryć błędy pani premier Szydło. Nie chce rozmawiać o hipotetycznych rzeczach. Opozycja zgłosi ustawę, która ma to przenieść czasowo. Gdyby podejść do tego tematu wspólnie, ponad politycznie, uczciwie, to myślę, że wśród sił politycznych znalazłaby się grupa ludzi, która chciałaby wspólnie o tym porozmawiać, bo gdy był ten czas i moment, przed pandemią, by to ustalić, to nie potrafiono tego załatwić, wręcz posuwano się do demagogicznych ruchów, jak obniżanie wynagrodzeń.