18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na Karaiby dopłynął łapiąc stopa [ZDJĘCIA, WIDEO]

Paulina Rezmer
Do naszej redakcji zgłosił się człowiek bez adresu i meldunku. - Dzień dobry, zwiedzam świat na stopa – powiedział. - Może to kogoś zainteresuje. Poznajcie Mateusza Andrusiaka, obieżyświata.

W kameruńskiej dżungli zapada zmrok. Przy drodze oddalonej od najbliższej wioski o kilka kilometrów Mateusz Andrusiak czeka na okazję by złapać autostop. Wraz z zagęszczaniem się ciemności narastają odgłosy dzikich, niebezpiecznych zwierząt. Zachodnia cywilizacja nie wymyśliła jeszcze antidotów nawet na połowę afrykańskich chorób, które mogą wywołać.

Kiedy w oddali rozlega się warkot silnika Mateusz podrywa się ze ścieżki i otrzepuje kameruński kurz gotów zatrzymać każdy pojazd. Po chwili zbliża się jeep z dwoma zakonnicami. Zatrzymują się i zarzucają go czystą francuszczyzną. Choć chłopak uczył się tego języka przez kilka lat, do głowy wbił niewiele więcej niż "bonjour" i "Paris". Odpowiada po angielsku, którego z kolei nie znają siostry. Za moment uszu Mateusza, który stracił już nadzieję na porozumienie dobiegają słowa "Co ten biedny chłopak robi w środku lasu?". Wypowiedziane po polsku. Autostopowicz rusza w dalszą drogę z rodaczkami.

Weź udział w autostopowej wyprawie do Wenecji.

LINGUA FRANCA
- Wtedy miałem szczęście. Ale jest język, który rozumieją ludzie na każdej szerokości geograficznej - mówi dwudziestoośmioletni podróżnik. - Wszędzie wiedzą, kiedy jesteś głodny, spragniony, chory. Na całym świecie wszyscy tak samo płaczą, uśmiechają się. I wszyscy tak samo chętnie pomagają.
Żeby zwiedzić świat Mateusz polega na ludzkiej życzliwości, ale nie chce by myślano, że tysiące kilometrów przemierza za darmo. - Wszystkim płacę swoją pracą. Rozładowuję transporty ciężarówek, czasem sprzątam, coś naprawiam, no i obsługuję jachty - wylicza.

Właśnie tak trzy razy wciągu ostatnich dziesięciu lat dostał się na Karaiby. Ostatnio Atlantyk przebył katamaranem należącym do pary Francuzów. - Moim zadaniem było pomóc w dostarczeniu jachtu na wyspy. Przez trzydzieści dziewięć dni do porozumiewania się z właścicielami służyło mi zaledwie kilka słów. Oni mieli cel: dopłynąć, ja: ulepszyć żeglarskie umiejętności nabyte w dzieciństwie.

MATEUSZ I JEGO PODRÓŻ ZA JEDEN UŚMIECH

Swoją pierwszą podróż odbył w wieku piętnastu lat. Z Polski wyruszył autostopem do Danii. Dziś jest obywatelem świata bez meldunku i adresu. - Podróżowanie uzależnia. Wyliczyłem, że jestem w drodze osiem lat bez przerwy. Mieszkałem w Wenezueli, dotarłem do Peru i na Kubę. Dostałem się do RPA, Dakaru… - opowiada Mateusz. - Brak pieniędzy nie jest przeszkodą. Zawsze można popracować na zmywaku albo czyścić sieci w porcie rybackim. Odrzucam też argument, że potrzebujesz forsy ma jedzenie. W strefie równikowej leży ono na ulicy, wystarczy schylić się po melona i masz obiad z głowy.

OBEJŚĆ SYSTEM
Kiedy u Mateusza wykryto łagodny, operacyjny nowotwór lekarz kazał mu czekać na zabieg chirurgiczny pół roku. - Nie mogę - zripostował. - W tym czasie w Afryce wieje w stronę zachodu, a ja chcę tam płynąć. Był tak wiarygodny, że na rękę poszedł mu nawet NFZ.

Są jednak problemy i dylematy, których Mateusz, mimo setek tysięcy przebytych kilometrów nie potrafi zrozumieć i wyjaśnić. - Będąc w jednym z krajów muzułmańskich w Afryce spotkałem prawosławnego duchownego. Wskazałem mu wtedy starego, gorliwie modlącego się muzułmanina i zapytałem, co się z nim stanie po śmierci. "Pójdzie do piekła" odpowiedział. Potem to samo pytanie zadałem imamowi. Pytałem o los staruszki, która ściskała różaniec. "Zostanie potępiona" odrzekł. Nie zrozumiałem tego, bo przecież twarz każdego modlącego się człowieka wygląda tak samo.

Mateusz obiecał sobie, że do trzydziestki gdzieś się osiedli, założy rodzinę. Zachodnia cywilizacja wymaga od niego, by odkładał pieniądze na emeryturę i chodził do roboty w długich spodniach. - Wróciłem na chwilę do domu rodziców, żeby nauczyć się porządnie montować filmy z moich wypraw i zrobić porządek z trzema terabajtami zdjęć, które mam na dyskach. Może komuś kiedyś przyda się taka dokumentacja - mówi. - Teraz chciałbym wybrać się do Azji, marzę o Chinach. Ale jeśli tym razem wyruszę w podróż, będę musiał wrócić do września. Wtedy mój brat bierze ślub, nie chciałbym tego przegapić.

BEZPIECZNA PRZYSTAŃ
Twierdzi, że nie każdy został stworzony do podróżowania. - Trudno jest znaleźć kogoś, kto wytrzyma tak długą rozłąkę albo zgodzi się znosić wszystkie trudy wędrówki razem z tobą. Większość ludzi chce się przywiązać do miejsca, kraju, chce przynależeć do czegoś lub kogoś - wyjaśnia podróżnik. - Ja za swoje spontaniczne wypady płacę wysoką cenę. Mam przyjaciół na całym świecie, ale kiedy wracam do rodzinnej miejscowości jestem sam.

Czasem Mateusz myśli, że może czas najwyższy rzucić podróżowanie. - Poszukałbym stałej pracy, ale wtedy miałbym tylko czternaście dni urlopu w roku. W dwa tygodnie nie zdążę dopłynąć na Karaiby.
A przecież poznawanie świata to wielki wysiłek, pochłaniający człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto