Najsłabsze ogniwo

Po dwóch zmianach biegu sztafetowego polscy biathloniści zajmowali doskonałe trzecie miejsce i zanosiło się na sensację. Skończyło się jednak tak jak zwykle, czyli na trzynastej pozycji.

Polacy, w przeciwieństwie do większości ekip, na pierwszych dwóch zmianach sztafety 4x7,5 km wystawili swoich asów, czyli Wiesława Ziemianina i Tomasza Sikorę. – Oni mieli zrobić wynik dla młodszych – tłumaczył później trener Roman Bondaruk.
I zrobili, bo Ziemianin po pierwszej zmianie był piąty, a Sikora zdołał awansować na trzecie miejsce, za Niemcami i Włochami. – Jestem bardzo zadowolony z mojego biegu. Wytrzymałościowo jest coraz lepiej i to rokuje dobrze przed biegiem masowym. Strzelanie też mi dzisiaj wychodziło. Świetny start zaliczył też Wiesiek, który pobiegł tylko trochę wolniej ode mnie i tak jak ja tylko raz dobierał naboje – powiedział po starcie Sikora.
Zgodnie z założeniami Bondaruka Michał Piecha i Krzysztof Pływaczyk mieli nieco roztrwonić dorobek starszych kolegów, ale nie na tyle, aby uplasować się poza czołową ósemką. Na pierwszym strzelaniu Piecha dobierał dwa naboje i spadł na czwarte miejsce, z minimalną stratą do zawodnika francuskiego. Jednak na drugim strzelaniu zawiódł zupełnie – mimo dobieranych trzech nabojów miał dwa pudła. Dwie rundy karne spowodowały, że polska spadła aż na 13 pozycję i nawet czysty bieg Pływaczyka nie był w stanie tego zmienić.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Może zabrakło koncentracji, może na drugim kółku byłem już za bardzo zmęczony... Byłem dzisiaj najsłabszym ogniwem w zespole. Przeze mnie wylecieliśmy poza ósemkę – mówił słabym głosem zawodnik. Trener Bondaruk nawet nie krył swojej złości. – Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, żeby Michał spudłował cztery z pięciu strzałów. To mu się w tym sezonie nie zdarzyło ani razu. Chłopcy będą na niego źli i bardzo dobrze. Ja też jestem rozczarowany. Brakuje nam do sztafety jednego silnego chłopaka. Tylko gdzie go znaleźć? W Polsce brakuje zaplecza.... – stwierdził szkoleniowiec.