Napad, którego nie było

Na początku stycznia do jednego z komisariatów przyszedł 28-letni mężczyzna, który zgłosił, że został napadnięty przez dwóch sprawców. Z jego relacji wynikało, że do incydentu doszło w samo południe przy ul. Półwiejskiej. Pokrzywdzony zeznał, że napastnicy ukradli mu portfel z dokumentami, karty bankomatowe i pieniądze w kwocie 1200 złotych.

Policjanci przystąpili do wyjaśniania sprawy. Zgodnie z przyjętą praktyką zamierzali zweryfikować wszystkie podane informacje o napadzie, ustalić dokładny przebieg zdarzeń i oczywiście zatrzymać sprawców napadu.

Ponieważ do napadu miało dojść na ul. Półwiejskiej, funkcjonariusze rozpoczęli od zabezpieczenia nagrań miejskiego monitoringu. Po analizie zapisu kamer okazało się jednak, że żadnego napadu na nagraniu nie widać.

- W sprawie pojawiło się także wiele innych wątpliwych wątków i w konsekwencji kryminalni ustalili, że rozboju w ogóle nie było – relacjonuje przebieg dochodzenia Joanna Śmierzchalska z zespołu prasowego wielkopolskiej policji. - Funkcjonariusze podjęli próbę skontaktowania się z rzekomym pokrzywdzonym. Sytuacja była trudna, gdyż mężczyzna zaczął unikać policji, nie odbierał telefonu, a w ostateczności zmienił adres zamieszkania.

Policjanci ostatecznie zdołali jednak dotrzeć do rzekomego pokrzywdzonego. Po ponownym przepytaniu przez śledczych, Dawid U. nie mając już innego wyjścia z sytuacji, opowiedział jak było naprawdę.

- Okazało się, że rozboju faktycznie nie było, a mężczyzna miał do spłacenia dług. W związku z tym, że nie miał pieniędzy, wymyślił całą historię, by mieć wiarygodne potwierdzenie, w jakich okolicznościach stracił rzekomą gotówkę – wyjaśnia Śmierzchalska.

Poznaniak odpowie za złożenie fałszywych zeznań. Może mu za to grozić nawet do kilku lat pozbawienia wolności.