Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Narzeczeństwo czy wspólne mieszkanie przed ślubem?

Natalia D.
Natalia D.
Czy wspólne mieszkanie przed ślubem to wersja "demo" małżeństwa? A może inaczej nie można poznać drugiego człowieka? O tym dyskutowali w środę wieczorem studenci.

Zamieszkiwanie razem przed ślubem wydaje się już dzisiaj nikogo nie dziwić, zyskuje wręcz status normy. Nad tym, czy jest to rzeczywiście jedyna metoda wzajemnego poznania się i przepis na szczęśliwe małżeństwo, zastanawiali się uczestnicy debaty "Małżeństwo to nie prawko, wspólne mieszkanie to nie kurs jazdy".

Debatę, która odbyła się w środę wieczorem w Centrum Wykładowym Politechniki Poznańskiej, zorganizowało Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Poznańskiej wraz z Kołami Akademickimi KSM przy Politechnice Poznańskiej oraz Uniwersytecie Medycznym. W dyskusji - oprócz studentów - wzięli udział eksperci z różnych dziedzin: Barbara Koralewska - psycholog, dr Iwona Przybył - socjolog rodziny, Tadeusz Kieliszewski - radca prawny oraz ks. dr Paweł Pacholak, duszpasterz małżenstw i rodzin. Spotkanie prowadził Andrzej Błaszczak z Radia Emaus.

Z badań dr Iwony Przybył wynika, że obecnie 40 proc. ślubów poprzedza wspólne mieszkanie, naukowo zwane kohabitacją.
- To zjawisko wyparło tradycyjne narzeczeństwo - mówi dr Przybył. - Mieszkanie razem przed ślubem jest dla części osób atrakcyjne dlatego, że tam nie ma daleko idących zobowiązań, bardzo łatwo z takiego związku wyjść. Połowa związków kohabitacyjnych trwa maksymalnie 6 miesięcy.

Jednak badania, do których dotarła Barbara Koralewska, jednoznacznie mówią, że małżeństwa ludzi, którzy wcześniej razem mieszkali, są gorszej jakości i częściej dochodzi w nich do rozwodów. Co więcej, im dłużej mieszkało się razem, tym większe prawdopodobieństwo, że do tego rozwodu dojdzie.
- Dużą rolę odgrywa tutaj przyzwyczajenie. Czasem to ono jest powodem podjęcia decyzji o ślubie - wyjaśnia Barbara Koralewska.

Według ks. dr Paweła Pacholaka wspólne mieszkanie przed ślubem to pod wieloma względami udawanie małżeństwa: współżycie, podejmowanie różnych decyzji. A to wszystko bez przyjmowania konsekwencji, jakie niesie ze sobą małżeństwo. Tadeusz Kieliszewski podkreśla, że osoby żyjące w związkach nieformalnych są pozbawione przywilejów zarezerwowanych dla małżonków:
- Gdyby jeden z partnerów nieprzytomny trafił do szpitala, to druga osoba nie miałaby prawa uzyskać informacji o jego stanie zdrowia - tłumaczy Tadeusz Kieliszewski. - A jeżeli ten człowiek by zmarł, najbliższa mu osoba nie ma podstaw do dziedziczenia, chyba że został sporządzony testament.

A co o tym wszystkim myślą studenci?

Miażdżącą większość uczestników debaty stanowili przeciwnicy mieszkania razem przed ślubem. Głośno broniły go zaledwie dwie spośród wszystkich obecnych na sali osób. Podkreślały one, że ślub niepoprzedzony wspólnym mieszkaniem to kupowanie kota w worku.
- Drugiego człowieka można poznać tylko obserwując go w jego naturalnym środowisku, czyli w domu - mówi jedna z uczestniczek debaty.
- Uważam, że lepiej najpierw się dopasować, żeby decyzja o zawarciu małżeństwa była w pełni przemyślana - dodaje drugi ze zwolenników kohabitacji.

Jej przeciwnicy sądzą natomiast, że mieszkające ze sobą osoby mogą po ślubie zachowywać się zupełnie inaczej niż przed nim:
- Mieszkanie razem przed ślubem to taka wersja demo - to jeden z argumentów w dyskusji. - Dopóki jest się sprawdzanym, żyje się na ciągłym wdechu, bojąc się, że ta druga osoba zrezygnuje. Bardzo długo można się nie odkrywać, nawet mieszkając razem, bo bardzo chce się zdać test.

Wielu uczestników spotkania twierdzi jednak, że nigdy nie dowiemy się o partnerze wszystkiego.
- Człowieka można poznać tylko na chwilę obecną. Nigdy nie mamy pewności, jaki ktoś będzie za 10 czy 20 lat - wyjaśnia Barbara Koralewska.

- To normalne, że po ślubie para będzie borykała się z różnymi problemami. Ale Pan Bóg im błogosławi i pomoże, jak będzie ciężko - dodaje jeden z uczestników debaty.

Dla przeciwników wspólnego mieszkania najważniejsza jest właśnie kwestia wiary:
- Kocham Boga i mieszkanie z kimś przed ślubem byłoby niezgodne z moim sumieniem - mówi jeden z członków KSM.

Inna uczestniczka debaty dodaje, że chce żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i nie traktować swojej wiary wybiórczo i dlatego chce się stosować do wszystkich przykazań. Jeden ze studentów podkreśla, że z pewnymi rzeczami warto poczekać.
- Nienaturalną sytuacją jest dla mnie przed ślubem jedzenie rano w piżamach parówek czy krępowanie się widokiem przebierającej się dziewczyny - wyjaśnia swoje zdanie student.
- Dopiero po ślubie, kiedy zyskam pewność, że będę z kimś do końca życia, odkryję się przed nim w całości - wtóruje mu koleżanka.

Ks. dr Paweł Pacholak przestrzega: - Podejmując decyzję o wspólnym zamieszkaniu przed ślubem, dwoje ludzi mówi Panu Bogu: mnie nie interesują przykazania, mnie nie interesuje dobre i zło. To jest bardzo podobne do definicji piekła.

Ksiądz Pacholak podkreśla jednak: - To prywatna decyzja dwojga ludzi, jak żyją. Żaden ksiądz nie ma prawa z nią dyskutować.

A jakie jest Wasze zdanie na temat wspólnego mieszkania przed ślubem? Czy sformalizowane ma dla Was jeszcze jakieś inne znczenie niz tylko wynikające z niego skutki prawne? Zapraszamy do dyskusji!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto