Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie będzie odkomarzania w Poznaniu

Lilia Łada
Lilia Łada
Niezbyt przyjemny zapach, komary i błoto - to wszystko zostawiła nam mijająca powódź. Ale wielkiego sprzątania i odkażania w mieście nie będzie.

Mieszkańcy Starołęki i Dębca, zwłaszcza okolic Dębiny, skarżą się na komary.
- No raczej spaceru nad rzekę nie polecam - śmieje się licealista Marcin, mieszkający na Dębcu.- Ścieżki już wyschły, więc przejść można, ale po zrobieniu dwóch, trzech kroków w las każdego opadają dosłownie setki komarów. Nie tylko gryzą, ale nawet trudno iść, bo jest ich tyle, że zza nich nic nie widać...

Ale władze miasta nie zamierzają walczyć z komarami, ponieważ ich zdaniem problem w samym Poznaniu nie jest zbyt dotkliwy.
- W Luboniu, Puszczykowie czy Rogalinku, gdzie woda utworzyła duże rozlewiska, komary są problemem - tłumaczy Piotr Szczepanowski, wicedyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Poznania. - Ale w Poznaniu żadnych rozlewisk nie było. Myśmy się głównie przyglądali płynącej wodzie...

Komarów po powodzi  jest wprawdzie więcej - ale nie o tyle, by stosowanie środków chemicznych było konieczne. Zwłaszcza że takie metody zazwyczaj są bronią obosieczną.

- Przy takich akcjach giną nie tylko komary, giną też inne stworzenia, i to te pożyteczne - wyjaśnia dyrektor. - A to niekorzystnie wpływa na równowagę środowiska naturalnego. Gdyby komarów było tyle, co na przykład w Wilkowie, to oczywiście można by było takie działania przeprowadzić, ale tu u nas lepiej to pozostawić czynnikom naturalnym. Po prostu przez jakiś czas nie spacerujmy po zmierzchu przy lasach czy zbiornikach wody.

Jednak pani Dorota mieszkająca przy Wspólnej nie musi wychodzić na spacer, by mieć problem z komarami - walczy z nimi we własnym domu. Jej argumenty dyrektora nie przekonują.
- Jest ich mnóstwo, nigdy tyle nie było. Musimy mieć szczelnie zamknięte okna, a i tak ciągle biegam z packą, całe ściany mam już brudne od komarów - mówi. - No i cali jesteśmy pogryzieni, mąż i ja, nie możemy też spać, bo ciągle coś bzyczy.  Sąsiedzi mają tak samo, a im bliżej Dębiny tym gorzej. Uważam, że miasto powinno zastosować jakieś opryski czy odkażanie. Jeśli ktoś uważa, że to nie jest duży problem, to zapraszam, niech sobie tu pomieszka...

Komary to tylko jeden z wielu nieprzyjemnych skutków powodzi. Kolejnym jest zapach: czy nie jest on przypadkiem oznaką tego, że pod warstwą mułu kryją się na przykład resztki domowego szamba albo padłych zwierząt, które, jako potencjalna wylęgarnia niebezpiecznych bakterii, mogą być niebezpieczne?

Dyrektor Szczepanowski uspokaja, że nie ma się czego bać.

- Sprawdzamy na bieżąco, padłych zwierząt jak na razie nie ma, więc nie ma zagrożenia - wyjaśnia dyrektor. - Bakterie naniesione przez wodę też nie są groźne, ponieważ gdy wyschnie muł one szybko zginą. Sprzątanie mułu też mija się z celem, bo on jest bardzo żyzny, więc możemy się tylko cieszyć, że woda go naniosła, bo dzięki niemu roślinność w dolinie Warty rozrośnie się jeszcze bujniej. Jak po wylewach w starożytnym Egipcie. Gdyby zalało studnie z wodą pitną, zwłaszcza takie przydomowe, otwarte w starym stylu, to oczywiście wtedy trzeba by je było odkażać i zbadać, zanim się pozwoli na ich ponowne użytkowanie. Ale w Poznaniu takiej sytuacji nie było.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto