Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Nie miałam wyjścia - musiałam mówić". Jak Ukraińcy odnajdują się w polskiej rzeczywistości?

Marta Jarmuszczak
Marta Jarmuszczak
-Wyeliminowałam mój język ojczysty i przebywałam w środowisku polskim. Tak chłonęłam ten język. Wcześniej używałam też tłumacza, poprawiali mnie też znajomi - szczególnie w konkretnych odmianach słów. - mówi Eliza. - Na początku wstydziłam się mówić po polsku, jednak tym językiem posługiwali się znajomi, ludzie w pracy, klienci. Nie miałam wyjścia - musiałam mówić - wyjaśnia.
-Wyeliminowałam mój język ojczysty i przebywałam w środowisku polskim. Tak chłonęłam ten język. Wcześniej używałam też tłumacza, poprawiali mnie też znajomi - szczególnie w konkretnych odmianach słów. - mówi Eliza. - Na początku wstydziłam się mówić po polsku, jednak tym językiem posługiwali się znajomi, ludzie w pracy, klienci. Nie miałam wyjścia - musiałam mówić - wyjaśnia. Malwina Chmist
Strach przed wojną, ucieczka, ratowanie siebie i bliskich czy pokolenie entuzjastów, które wyemigrowało dobrowolnie. Łączy ich jedno – musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości obcego kraju. Jak się im to udało?

24 lutego 2022 roku w nocy rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. Wielu Ukraińców zdecydowało się wówczas na powrót do kraju, a inni pozostali w Polsce lub wyemigrowali do niej. Pan Andrii, pani Tatiana, Eliza i Anastasiia są obywatelami Ukrainy. Każdy z nich przyjechał do Polski, jednak w innym czasie i z innymi motywacjami. Łączy ich natomiast to, że wszyscy musieli odnaleźć się w nowej – polskiej rzeczywistości.

Gest Solidarności

- Myślę, że my, Polacy, mamy prawo być dumni z tego, jak przyjęliśmy Ukraińców w Polsce. Jako społeczeństwo zrobiliśmy gest solidarności

- mówi Ryszard Kupidura, ukrainista, ze Stowarzyszenia Polska-Ukraina.

Geneza powstania Stowarzyszenia Polska-Ukraina sięga 2007 roku. Organizacja już wtedy działała na rzecz współpracy narodów. Jednym z flagowych projektów stowarzyszenia jest festiwal Ukraińska Wiosna, którego już 16. edycja odbędzie się w tym roku.

Z panem Ryszardem porozmawialiśmy też o problemach z aklimatyzacją. Podkreślił on, że sytuacja osób, które wyjechały przed wojną, i tych, które uciekły po inwazji rosyjskiej jest inna.

- Niektórzy przyjechali do Polski na długo przed 2022 rokiem. To byli ludzie, którzy z własnej woli podejmowali decyzję o emigracji. To pierwsze pokolenie emigrantów często nazywane jest pokoleniem entuzjastów. To znaczy, że to jest ich decyzja, są zmobilizowani i zazwyczaj pozytywnie nastawieni do kraju, do którego wyjeżdżają. W pewnym stopniu są to uogólnienia, ale zdecydowana większość to są osoby, które przyjeżdżają tutaj, żeby znaleźć pracę, dobrze zarabiać czy ustatkować się

- tłumaczy Kupidura.

Przełamywanie barier

- Osoby, które przybyły do Polski po 24 lutego, pojawiły się tutaj wbrew własnej woli i stąd też wiele z nich na przykład nie było w stanie przekroczyć bariery np. językowej albo nie miało motywacji, żeby zaaklimatyzować się w nowym kraju. Oni po prostu uciekli przed wojną. Wiele osób wróciło też do Ukrainy, a część podjęła pracę czy naukę w Polsce

- mówi Kupidura.

Dla siebie i dzieci...

Pani Tatiana, która z zawodu jest pielęgniarką, nie posiadając dokumentów, przyjechała do Polski z Irpiena zaraz po wybuchu wojny. Z Ukrainy wyjechała wraz z córkami w wieku 8 i 13 lat. Rozmówczyni “Głosu Wielkopolskiego”, która spotkała panią Tatianę, zrelacjonowała, że kobieta zaczepiła ją na ulicy, prosząc o pomoc w znalezieniu mieszkania. Pani Tatiana nie znała wówczas języka polskiego i musiała posługiwać się tłumaczem w aplikacji komórkowej. Trudna sytuacja jednak nie dobiła jej i kobieta postanowiła zawalczyć o dobre warunki życia dla siebie i swoich dzieci. Znalazła pracę w innym zawodzie – gastronomi i zajęła się kosmetologią, a jej córki bardzo dobrze odnalazły się w szkole i spotkały się z miłym przyjęciem. Coraz mniej problemu sprawia im też posługiwanie się językiem polskim, którego umieją używać na co dzień. Jak opowiada rozmówczyni “Głosu Wielkopolskiego” - pani Tatiana wraz z córkami mieszkają w jednym pokoju, jednak nie narzekają i czują się szczęśliwe. Niedawno kobieta wyjechała do ojczyzny, aby odwiedzić cierpiących na choroby zwyrodnieniowe stawów rodziców. Niebawem ma jednak wrócić do Polski. Historia ta, choć trudna na początku, pokazuje, że determinacja i walka o dobre życie dla siebie i najbliższych przynosi rezultaty.

Wojna toczy się cały czas i pomoc potrzebna jest nadal

Andrii Datsko pierwszy raz przyjechał do Polski w 2012 roku, a od 2015 roku, kiedy to w wieku 22 lat rozpoczął studia na Politechnice Poznańskiej (kierunek elektronika i telekomunikacja), przebywa w Poznaniu na stałe. Oprócz Politechniki w Poznaniu, Andrii Datsko odbywał wcześniej studia we Lwowie. Obecnie pracuje w branży budowlanej.

- Moja droga do budowlanki była dość, nazwijmy to – dziwna i śmieszna. Najpierw pracowałem w agencji pracy jako rekruter. Później trafiłem do firmy budowlanej i zajmowałem się zatrudnianiem osób z Ukrainy

- tłumaczy Datsko

Zapytany o swoją znajomość języka polskiego w momencie rozpoczęcia studiów pan Andrii przyznał, że nie było mu łatwo.

- Jak przyjechałem na studia i poszedłem na pierwszą lekcję, to byłem dość mocno zdziwiony. Okazało się, że język specjalistyczny to jednak coś innego niż ten, którego używa się na co dzień

- wyznaje.

Jednak, jak tłumaczy, nie korzystał nigdy z żadnych korepetycji. Wiele natomiast zawdzięcza temu, że jako dziecko, mieszkając przy granicy z Polską, mógł oglądać polską telewizję i osłuchiwać się z językiem.

W momencie wybuchu wojny 24 lutego 2022 roku pan Andrii Datsko wykonał aż 25 kursów 9-osobowym busem firmowym na granicę polsko-ukraińską w celu przewiezienia uchodźców z Ukrainy bezpiecznie na teren Polski. Transportował on też niezbędną materialną pomoc humanitarną. Oprócz niego na granicę jeździło też kilku jego współpracowników.

- Myślałem, że będzie to wyglądać zupełnie inaczej – to znaczy, że będzie wielu uchodźców, którzy będą czekać na transport, a tak naprawdę więcej było osób pomagających - opisuje - Warto też przypominać, że wojna toczy się cały czas i pomoc potrzebna jest nadal.

Nie miałam wyjścia - musiałam mówić

Eliza w Polsce jest już od 7 lat. Jest groomerką - zajmuje się pielęgnacją psów. Pasja do opieki nad zwierzętami towarzyszy jej już od dzieciństwa - kiedyś nawet myślała o tym, aby zostać weterynarzem. Kiedy przyjechała do Poznania 7 lat temu, nie znała języka polskiego.

- Jeśli chodzi o aklimatyzację, to na początku było mi ciężko, bo wówczas, przed wojną, nie było tyle tekstów i tłumaczeń w Polsce na język ukraiński

- tłumaczy Eliza

Nigdy też nie korzystała z kursów, wszystkiego nauczyła się od poznanych znajomych i z radia czy telewizji.

-Wyeliminowałam mój język ojczysty i przebywałam w środowisku polskim. Tak chłonęłam ten język. Wcześniej używałam tłumacza, poprawiali mnie też znajomi - szczególnie w konkretnych odmianach słów - mówi Eliza. - Na początku wstydziłam się mówić po polsku, jednak tym językiem posługiwali się znajomi, ludzie w pracy, klienci. Nie miałam wyjścia - musiałam mówić - wyjaśnia.

Po jakimś czasie Eliza zaaklimatyzowała się w Polsce. Kiedy wybuchła wojna, chciała sprowadzić do Polski swoją babcię, co ostatecznie jej się udało.

To były trudne warunki wkraczania w dorosłość

Anastasiia wraz z siostrą przyjechała do Polski busem w połowie marca minionego roku. Wcześniej studiowała fortepian klasyczny w Kijowie, jednak po około pół musiała przerwać studia w Ukrainie.

- Pochodzę z muzycznej rodziny i nawet nie pamiętam, kiedy nauczyłam się czytać nuty. Muzyka zawsze była ze mną i choćbym nie robiła tego zawodowo czy nie studiowała, to ona zawsze musi mi towarzyszyć

- tłumaczy Anastasiia.

Po przyjeździe do Polski Anastasiia wraz z siostrą trafiła pod opiekę do domu jednej z rodzin w Suchym Lesie. Rozpoczęła też studia na kierunku fortepian jazzowy na poznańskiej Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego na wydziale Jazzu i Muzyki Estradowej. Oprócz studiów podjęła pracę w piekarni, w której pracuje już rok.

- Przed wyjazdem do Polski trafiłam do malutkiej wsi w Ukrainie. Mogłam tam przeczekać wojnę, ale ja chciałam coś robić, chciałam działać i pracować. Wcześniej studiowałam i postanowiłam wyjechać do Polski

- mówi.

Na początku nie było jednak kolorowo, a Polacy, jak wspomina Anastasiia, byli dla niej obcy. Język polski natomiast, z którego egzamin musiała zdać, by dostać się na studia w polskiej uczelni, sprawiał jej pewne problemy.

- Kiedy przyjechałam do Polski, to postrzegałam Polaków jako zupełnie innych ludzi, byli dla mnie obcy. W Ukrainie jest bardzo dużo obcokrajowców, jednak rozmawiają oni tam w naszym języku, a w Polsce usłyszałam inny język. Na początku nie wiedziałam w ogóle, gdzie zaczyna i kończy się zdanie - tłumaczy - Moja nauka polskiego była skomplikowana. Chodziłam na kursy języka na poziomie A1, a gramatyki uczyłam się sama. Czytałam literaturę polską nawet na poziomie C1, a w telewizji oglądałam bajki dla dzieci z poziomem języka polskiego A0. W pewnym momencie zauważyłam, że potrafię normalnie rozmawiać

– kontynuuje.

Anastasiia odnalazła się w nowej rzeczywistości, jednak nie obyło się bez późniejszych kryzysów. Po roku obecności w Polsce przeżywała ona dość ciężki czas.

- Mając 20 lat, znalazłam się w nowej rzeczywistości, w innym kraju. To były trudne warunki wkraczania w dorosłość i wszystko mnie w pewnym momencie przytłoczyło. Pomogła mi jednak przebyta terapia, na której wytłumaczono mi, że to co przeżywam jest normalne i poradziłam sobie z tym

- tłumaczy Anastasiia.

Anastasiia w czerwcu zdała pierwszy rok studiów i coraz płynniej posługuje się językiem polskim.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Obserwuj nas także na Google News

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: "Nie miałam wyjścia - musiałam mówić". Jak Ukraińcy odnajdują się w polskiej rzeczywistości? - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto