Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie widzą piłki, a strzelają gole. Pierwsza w Wielkopolsce drużyna Blind Footballu

Alicja Durka
Alicja Durka
Poznańska drużyna blind football pod skrzydłami Warty Poznań.
Poznańska drużyna blind football pod skrzydłami Warty Poznań. Robert Woźniak
W Poznaniu powstała wyjątkowa drużyna. Niewidomi i niedowidzący piłkarze trenują blind football i zmieniają wizerunek osób z dysfunkcjami wzroku. Sekcja blind footballu Warty Poznań to pierwsza taka drużyna w Wielkopolsce i piąta w całym kraju.

Niewidomi słyszą piłkę

Piłka nożna dla osób niewidomych znacznie różni się od standardowej. Przede wszystkim, używa się innej piłki, która jest twardsza i cięższa, a w jej środku znajdują się swego rodzaju grzechotki. Zawodników na boisku jest łącznie dziesięcioro, każda z drużyn składa się z: 4 zawodników z opaskami na oczach, grających w polu i widzącego bramkarza. Bramki (2 na 3 metry) i boisko są odpowiednio mniejsze (40 na 20 metrów), a zamiast linii autowych są specjalne bandy, dzięki którym zawodnicy doskonale wiedzą, jak się poruszać i gdzie kończy się boisko. Ogranicza to też wykopywanie piłki poza boisko.

Bandy są też wykorzystywane wcześniej w treningu, żeby grający mogli się oswoić z dostępnymi długościami. Niewidomym zawodnikom pomaga także bramkarz, który koordynuje linię obrony. Zawodnicy przy pomocy słuchu orientują się, gdzie jest piłka, ponieważ przy każdym ruchu wydaje dźwięki. Siebie nawzajem zaś lokalizują się przy użyciu zwrotu „voy”, co w języku hiszpańskim znaczy „idę”.

W strefie środkowej stoi zazwyczaj trener, który z kolei podpowiada swoim zawodnikom, a za bramką przeciwnika stoi przewodnik, który nakierowuje napastników na bramkę, mówi, gdzie zawodnik się znajduje i podpowiada, co powinien zrobić w danej chwili.

Z trawy na parkiet

Pierwszy trener Krzysztof Apolinarski dziewięć lat zawodowo grał w piłkę nożną na pozycji bramkarza. Później zapytano go, czy nie chciałby spróbować swoich sił w blind footballu. Na początku nawet nie widział, co to jest za sport.

- Obejrzałem wtedy olimpiadę z 2012 roku, ale gdy przyjechałem po raz pierwszy na trening , bardzo się zdziwiłem. To nie jest takie bronienie, jak na trawie. Trzeba czekać na egzekucję, bo pole bramkowe ma dwa metry i bramkarz nie może interweniować poza tym obszarem. To jest bardzo dobre rozwiązanie, inaczej byłoby niesprawiedliwie, nikt by nie strzelił bramki

- wspomina trener.

Doświadczenie z boiska okazało się nie tyle nieprzydatne, a wręcz utrudniające pracę. Nawyki wyrobione przez lata na klasycznej murawie nie dały się łatwo wyeliminować.

- Moje przyzwyczajenia w bramce były najpierw uciążliwe. Zdarzały się wyjścia poza pole, a to kończy się rzutem karnym. Te na szczęście nie wpadały. Na początku było lepiej, bo się pilnowałem, ale gdy trochę okrzepłem, robiłem znów błędy, ale to się da opanować

- zapewnia Apolinarski.

Mimo trudnych początków, Krzysztof znalazł swoje miejsce w blind footballu. Od kilku lat jest czynnym zawodnikiem Śląska Wrocław, od 2 lat jest też trenerem bramkarzy w reprezentacji Polski, więc wyróżniających się poznaniaków wysyła na konsultacje.

Czytaj też: Świat można podbić także na jednej nodze. Najpiękniejszy gol Marcina Oleksego

Jak trafić do bramki?

Osoby niewidome mają zazwyczaj mniej rozwiniętą motorykę. Sprawność w tym zakresie jest także od tego, czy ktoś wcześniej widział i stracił wzrok, czy nie widział nigdy. Z zawodnikami z pierwszej grupy praca jest zazwyczaj nieco łatwiejsza, bo najpewniej widzieli wcześniej jakieś mecze, obserwowali naturalny ruch sportowców.

- Aparat ruchowy osób niewidomych i niedowidzących z biegiem lat usztywnia się. Nie jest naturalny, jeśli chodzi o sport. Dorosłe osoby trudniej jest ukierunkować, żeby ruch był bardziej sportowy, często biegają na sztywnych nogach, kolana są proste. Młodsze osoby szybciej uczą się nowości, są bardziej plastyczne i usłuchane, a starsi, jak zauważa trener, „kombinują”, próbują sobie udowodnić, że sami dadzą radę. W takich wypadkach wystarczy podpowiedzieć i złapać za ręce, bo mówi się, że niewidomi widzą rękoma. Wszystko trzeba wytłumaczyć krok po kroku

- tłumaczy trener Krzysztof Apolinarski.

Sprawdzoną metodą, jak wskazuje Apolinarski, jest zamknięcie oczu i wyobrażenie swojego ciała. Chociaż w kontekście osób niewidomych wydaje się to absurdalne, okazuje się, że działa. Potwierdzają to sami zawodnicy. Zamykając oczy można łatwiej się skupić, odciąć od świata i wtedy w pełnym skupieniu obserwować jak porusza się ciało. Wtedy do gry wchodzi trener, łapie zawodnika za ręce i powoli pokazuje kolejne ruchy.

- Być może są inne sposoby, ja to wykształciłem przez lata pracy w blind footballu i mi się to sprawdza. Pomocą może być doświadczenie trenerów lekkoatletyki, którzy pracują z niewidomymi. Mogą oni podpowiedzieć jakie techniki moglibyśmy zastosować

- tłumaczy trener.

W przypadku poznańskiej drużyny, motoryka w tym momencie schodzi na drugi plan, bo trenują tylko raz w tygodniu. Zawodnicy skupiają się więc na technice gry, prowadzeniu piłki i zmianie kierunku z piłką, a na to trzeba poświecić wiele godzin treningu. Z pewnością pomogłoby, gdyby każdy zawodnik miał specjalną piłkę w domu, ale w tym momencie nie ma takiej możliwości. Z tego powodu praca na treningach skupia się maksymalnie na kwestiach ściśle piłkarskich, a o budowanie wydolności każdy musi zadbać we własnym zakresie, co wymaga ogromnej samodyscypliny.

od 16 lat

To nie jest zwykły sport

W pracy z osobami niewidomymi, jak i innymi sportowcami, konieczna jest oczywiście cierpliwość, spokój, opanowanie i umiejętności pozwalające na utrzymanie emocji swoich i zawodników na wodzy, ale trudno porównać ten sport do innej dyscypliny. Kontakt między trenerem a zawodnikami jest dużo bardziej bezpośredni, a tłumaczenie poszczególnych ćwiczeń, ruchów i zagrywek zajmuje stosunkowo więcej czasu.

- Trzeba być też czujnym, żeby nie zrobili sobie krzywdy. Ja porównuję ten sport do hokeja na lodzie, bo są bandy z boku, przy nich też są duże zwarcia, a jak niektórym puszczają nerwy, to tym bardziej

- śmieje się Krzysztof Apolinarski i dodaje, że jeśli ktoś nie miał do czynienia z osobą niewidomą, czy choćby nie przeprowadził jej przez ulicę, to nie zrozumie jaka to odpowiedzialność.

- Niewidomi są bardzo samodzielni, ale niekiedy, jak każdy człowiek, potrzebują pomocy. Z rozmów z nimi wiem, że denerwują się, gdy ktoś się narzuca. Wystarczy przecież zapytać, bo to jest naprawdę fantastyczne środowisko. Dla mnie to wiele znaczy. Czasem chce mi się płakać ze szczęścia. Przestałem ganiać, zrezygnowałem z wielu rzeczy, ale warto. To naprawdę wyjątkowe

- podsumowuje Apolinarski.

Za mało niewidomy

Dwóch zawodników z Poznania było w lutym na konsultacji do reprezentacji Polski i jeden z nich ma bardzo duże szanse, trenerzy widzą w nim potencjał. U drugiego z nich, niestety przeszkodą jest to, że „za dobrze widzi”.

Na dużych imprezach organizowanych przez International Blind Sports Federation (IBSA) dopuszczani są tylko tzw. B1, czyli osoby zupełnie niewidome. Ma to na celu wyrównanie poziomu zawodników, ale są także zupełnie prozaiczne powody. Na różnych zawodach zdarzały się niestety próby oszustwa. Zawodnicy, którzy mieli choćby poczucie światła, odginali gogle, w których grają zawodnicy w polu i podglądali. Przesuwający się cień piłki i tak może ułatwić jej prowadzenie.

To też jest powód, dla którego poważne zawody blind footballu trwają stosunkowo długo. Pierwsze dwa dni są poświęcone zazwyczaj na badania kwalifikacyjne. Każdy musi przejść szczegółowy przegląd okulistyczny, by sprawdzić, czy sportowiec jest naprawdę zupełnie niewidomy. Wtedy dostaje się pozwolenie od lekarza na grę na kilkanaście lub kilkadziesiąt miesięcy. Później procedurę należy powtórzyć.

W drużynie siła

Drużyna ćwiczy od jesieni ubiegłego roku, ale na boisku regularnie pojawiają się nowe osoby. Trener cały czas jednak liczy, że kolejne osoby zainteresują się poznańskim blind footballem. Wtedy początkujący zawodnicy mogliby uczyć się podstaw, a bardziej doświadczone osoby trenowałyby na swoim poziomie.

- Zgłosić się może każdy niewidomy lub niedowidzący, niezależnie w jakim stopniu, bo szanse są wyrównywane poprzez zasłanianie oczu zawodnikom

- tłumaczy Grzegorz Jakubowski, koordynator drużyny.

Poszukiwani są także wolontariusze. Tych nigdy nie jest zbyt wielu. Osoby widzące są potrzebne przede wszystkim do pomocy w czasie treningów.

Chętni mogą zgłaszać się już teraz do Grzegorza Jakubowskiego pod numerem: 602129955 lub pod adresem mailowym: [email protected].

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nie widzą piłki, a strzelają gole. Pierwsza w Wielkopolsce drużyna Blind Footballu - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto