MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie zgodzimy się na degradację Lecha - Rozmowa z Radosławem Majchrzakiem, prezesem Lecha Poznań.

Wojciech MILLER
Fot. W. Wylegalski
Fot. W. Wylegalski
Czy odlicza pan już dni do końca swojej prezesury w Lechu? - Tak naprawdę odliczam dni do pierwszego wiosennego meczu Lecha. Chcemy się do tego czasu dobrze przygotować pod względem organizacyjnym.

Czy odlicza pan już dni do końca swojej prezesury w Lechu?

- Tak naprawdę odliczam dni do pierwszego wiosennego meczu Lecha. Chcemy się do tego czasu dobrze przygotować pod względem organizacyjnym. Przychodząc do klubu w 1999 roku podjąłem się pewnej misji. Myślałem jednak, że skończy się ona szybciej. Głównym moim celem było sprowadzenie do Lecha silnego sponsora. Wreszcie udało nam się go pozyskać. Nie będzie mi więc żal oddawać fotela prezesa. W momencie, kiedy nowi właściciele przejmą Lecha, będzie to też mój prywatny sukces.

Kiedy zaczęły się poważne rozmowy o przejęciu Lecha przez Amikę?

- Trudno dziś podać konkretną datę. Gdy byliśmy jeszcze w drugiej lidze, poprosiliśmy o spotkanie prezesa Zbigniewa Drzymałę. Spytaliśmy się, czy byłaby szansa zjednoczyć siły i stworzyć jeden klub. Prezes nie powiedział wówczas nie, ale podkreślił, że ma już swój zespół. Temat jednak nie został porzucony. To nam dało do myślenia i postanowiliśmy szukać silnego inwestora, który ma doświadczenie w lidze. Przyglądaliśmy się Amice. Dochodziły do nas jednak sygnały, że klub z Wronek nie jest tym pomysłem zainteresowany. W tym czasie powołaliśmy spółkę akcyjną. Poszukiwania silnego inwestora nie powiodły się. Wprawdzie znaleźliśmy sponsorów, ale były to firmy, które chciały się promować poprzez Lecha, ale niekoniecznie nim kierować. Tak więc obecny zarząd nadal podejmował decyzje, ale oczywiście po konsultacji z szefami tych różnych instytucji. Przypadkowo podczas jednego ze spotkań we Wronkach rozmawialiśmy, jakby było dobrze, gdybyśmy połączyli siły. Wraz z Michałem Lipczyńskim – mówiąc pół żartem, pół serio – wprosiliśmy się na kolację do pana Jacka Rutkowskiego. Z rozmowy, która miała trwać pięć minut, zrobiły się dwie godziny. Projekt fuzji powoli dojrzewał. Udało nam się utrzymać to w tajemnicy przez prawie rok. Dopiero pod koniec grudnia sprawa ujrzała światło dzienne. Niestety, w pewnym momencie ukazała się też informacja prasowa, która z prawdą nie miała nic wspólnego. Mogło to położyć kres naszym rozmowom. Mówiło się, że nie chcemy oddać przysłowiowych stołków, że nie chcemy wpuścić do klubu inwestora. Czasami mieliśmy wrażenie, że były to celowe zabiegi. Na szczęście władze Amiki nie wykonywały nerwowych ruchów. I udało się nam doprowadzić do podpisania umowy.

Czy wraz z przyjściem holdingu Amica, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikną wszystkie problemy Lecha?

- Na pewno nie jak za sprawą magicznej różdżki. Będziemy realizowali nasze wspólne ustalenia przy podniesionej kurtynie.

Z Lecha odeszło już kilku piłkarzy, a mówi się o kolejnych. Czy to nie będzie przypadkiem tak, że w nowym Lechu zagra stara Amica?

- Zdecydowanie nie! Nie wiemy, kto zagra w przyszłym sezonie. To, co się u nas dzieje, jest normalną, życiową sytuacją. Krzysiek Gajtkowski strzelił kilkanaście bramek w różnych rozgrywkach i zaczęły się nim interesować różne kluby. Ostatecznie więc trafił do Korony Kielce. Nie ukrywamy, że były u nas problemy finansowe, ale każdemu zawodnikowi, choć z opóźnieniem zawsze wypłacaliśmy należne mu pieniądze. Podobnie było z Marcinem Kusiem i Pawłem Sasinem. Nie można więc transferów naszych piłkarzy wiązać z faktem fuzji. Nie zgodziliśmy się na odejście Damiana Nawrocika i Macieja Scherfena. Ściągnęliśmy Michała Golińskiego i Bartka Bosackiego. Amica także nie jest biernym obserwatorem rynku transferowego.

Czy nowy zespół będzie opierał się tylko na obecnych graczach Lecha i Amiki? A może będzie to zupełnie nowy twór, który wzorem Wisły Kraków będzie ściągał najlepszych polskich piłkarzy, a także wzmacniał się graczami zagranicznymi?

- Gdy rozmawiamy o przyszłości, to pada stwierdzenie, że w każdym sezonie chcemy włączyć się w walkę o mistrzostwo Polski i o Ligę Mistrzów. Skalkulowany budżet będzie na takim poziomie, że pozwoli nam szukać najlepszych piłkarzy. Jednak chcę podkreślić, że jeszcze nie wiemy, kto zasili nowy zespół, ani kto go poprowadzi. We Wronkach na pewno zostanie zespół trzecioligowy, aby ten ośrodek nie został pozbawiony piłki.

Czy prowadzicie uzgodnienia z PZPN-em dotyczące formalnego wejścia Amiki do Lecha?

- Proces ten trwa. Obecnie robimy wszystko, by zapobiec... degradacji Lecha do drugiej ligi. Fuzja w Wielkopolsce to nadzieja dla klubów, które chcą uratować dla siebie ekstraklasę. Uważnie przyglądają się nam też kluby drugoligowe. Najgorszym dla nas rozwiązaniem było przesunięcie Lecha, bez względu na wyniki, na 16. miejsce w tabeli i ogłoszenie, że spadł z ligi. Na to zgodzić się nie możemy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto