Niepowtarzalna atmosfera świąt Bożego Narodzenia

Już przygotowania do tego święta wprowadzają nas w atmosferę radości i oczekiwania. Nie jest ważne, że na święta trzeba tyle sprzątać, przygotować, kupić. Od razu przypomina mi się niepowtarzalna atmosfera tego święta z dzieciństwa i młodości (w PRL-u, a jednak radosna) i przygotowania jakie robiliśmy (przede wszystkim mama) na święta.

Mieszkanie było wysprzątane kompletnie - z myciem podłóg, okien, zawieszeniem świeżych firanek, założeniem świeżej pościeli obrusów, chodników. Oczywiście zawsze mieliśmy żywą choinkę (do której stojak dorobił ojciec). A ponieważ trudno wtedy było o światełka, na choince - oprócz ozdób, bombek, kolorowych papierowych łańcuchów, owoców lub orzechów w sreberkach, długich cukierków choinkowych, ciastek z cukrem wieszaliśmy świeczki choinkowe.

Choinkę stroili wszyscy, oprócz mamy, która przygotowywała potrawy i piekła ciasta wigilijne (przeważnie dzień przed i w Wigilię).

Mama przygotowywała na Wigilię potrawy jakie robiła jej matka i babcia. Nie było wtedy gotowców i wszystko trzeba było przygotować samemu - może dlatego wszystko było takie smaczne.

A wiec śledź w zalewie octowej ze śmietaną (niestety, nie bardzo nam smakował), ryba po grecku, sałatka jarzynowa, kapusta kiszona z grzybami, karp smażony, karp w galarecie, bułka (pokrojona w kostkę) polewana sosem z maku i miodu (rodzaj kutii), grzyby smażone na masełku, kompot z suszu (reszta pycha). Od razu widać, że brak było takich typowych potraw, jak barszcz z uszkami i pierogów, widocznie takich potraw nie było w domu mamy.

Na Wigilię mama piekła kilka rodzajów ciasta: makowiec (dużo maku) z kruszonką, sernik (jej specjalność - mniam, mniam), placek drożdżowy z kruszonką i śliwkami, przekładaniec z musem (rodzaj jabłecznika, szarlotki), jabłka w cieście (wydrążony ogryzek, jabłko oblepione ciastem, polukrowane), ciastka z cukrem. Z owoców mieliśmy jabłka, gruszki (z własnej działki), pomarańcze lub mandarynki (co udało się dostać), orzechy (z własnej działki), słodycze - cukierki i czekolady (czekoladopodobne). Mama - Wiktoria w przeddzień wigilii obchodziła imieniny, więc sałatkę jarzynową, rybę po grecku i część ciast musiała przygotować i upiec wcześniej, aby mieć czym przyjąć gości.

W Wigilię nie mogliśmy doczekać się wieczerzy i prezentów, chociaż wtedy prezenty były skromne, przeważnie takie jak komplet zimowy (czapka, szalik, rękawice, skarpety), rzadziej zimowe buty, zabawki, sweter. Po wieczerzy śpiewaliśmy kolędy (ojciec akompaniował nam na skrzypkach), zapalaliśmy świeczki na choince. Raz skończyło się to tragicznie, bo od świeczek zajęły się firany i spłonęła cała choinka.

Och wspomnienia, wspomnienia... Trudno zgodzić się z tym, że tamte czasy nie wrócą. Dzisiaj też przed świętami Bożego Narodzenia ogarnia nas amok, ale przede wszystkim zakupowy, kupujemy wszystko - czy nam potrzebne czy nie, ogarnięci szałem zakupów, tyle że starczyło by jeszcze na przyjęcie tuzina gości.

Gdyby moja matka wiedziała, że większa cześć wigilijnych potraw na moim stole to gotowce, nie mogłaby tego zrozumieć. Oczywiście, sami gotujemy barszcz, lepimy pierogi (przyjęliśmy to danie do naszego wigilijnego menu), sama przygotowuję płaty śledziowe w zalewie octowej i oleju, smażę karpia, nieraz też sami robimy sałatkę jarzynową i rybę po grecku, ale resztę kupujemy jako dania gotowe, podobnie jak ciasta.

Młodszy brat kontynuuje tradycje i sam przyrządza większość potraw (lepiej od żony), pieką ciasta (brat przejął też sekretny przepis mamy na sernik). Ale chociaż święta Bożego Narodzenia nie wymagają już tyle przygotowań, nic nie może odebrać nam magii tych świąt, ich niepowtarzalnej atmosfery, radości, oczekiwania, spokojnego wypoczynku i prezentów.

Życzę całej naszej MM-kowej społeczności Wesołych Świąt.